Do poprawnego działania strony wymagana jest włączona obsługa JavaScript

Ewa Thompson: Kto pod kim dołki kopie...

Ewa Thompson: Kto pod kim dołki kopie...

Poza granicami USA może się wydawać, że odnalezienie tajnych (i zapewne przedawnionych) dokumentów w prywatnych domach to „przedstawienie poboczne”. W USA jednak obywatele są przynajmniej równie zainteresowani sprawami takimi jak wyżej opisana, jak i takimi, które pasjonują Polaków, tzn. wojną na Ukrainie. Z pewnością sprawa tajnych dokumentów zaważy na tym, czy Biden ogłosi swoja kandydaturę na następną kadencję – pisze Ewa Thompson w kolejnym felietonie z cyklu „Widziane z Houston”.

W poniedziałek 8 sierpnia 2022 roku agenci FBI weszli bez zaproszenia do prywatnego domu Donalda Trumpa w miasteczku Palm Beach na Florydzie. Przeprowadzili tam rewizję i znaleźli kilkaset państwowych dokumentów, oznaczonych napisem „tajne” lub „najwyższy stopień tajności”. Te papiery nigdy nie powinny były znaleźć się w domu prywatnym, a jeżeli już prezydent je do siebie zabrał, powinien był przekazać je archiwom państwowym w chwili zakończenia prezydentury. Trump przestał być prezydentem 20 stycznia 2021 roku, a więc półtora roku przed wspomnianym rajdem FBI. Sposób, w jaki te dokumenty były magazynowane w Mar-a-Lago, sugerował, że Trump bynajmniej nie zamierzał zwracać ich organom rządowym. Do dziś nie wiadomo, czy zrobił to z niedopatrzenia, czy z wyrachowania. Nie jest wykluczone, że dokumenty zawierały jakieś niekorzystne dla niego informacje.

„Jak można być tak nieodpowiedzialnym”, lamentował Biden w wywiadzie udzielonym stacji telewizyjnej CBS

Incydent ten dostarczył pożywki wrogom Trumpa i przeciwnikom ideologii, którą reprezentuje. Demokraci w Kongresie jak jeden mąż potępili byłego prezydenta za kolejne przekroczenie prawa. Prezydent Joe Biden wyraził swoje oburzenie w wywiadzie telewizyjnym sugerującym, że Trump wielokrotne łamał prawo. „Jak można być tak nieodpowiedzialnym”, lamentował Biden w wywiadzie udzielonym stacji telewizyjnej CBS. Prasa amerykańska, która w większości zajmuje pozycje lewicowo-liberalne, pisała o zbrodniczości Trumpa przez wiele tygodni.

W międzyczasie w listopadzie ubiegłego roku prawnicy Joe Bidena przeprowadzili rutynową rewizję w jednym z byłych biur obecnego prezydenta i znaleźli tam plik dokumentów zakwalifikowanych jako „tajne” jeszcze za prezydentury Obamy, gdy Biden był wiceprezydentem. Dokumenty te leżały tam bez zabezpieczenia przeszło pięć lat. Biuro znajdowało się w pomieszczeniach think tanku ufundowanego przez Chińczyków na stanowym uniwersytecie stanu Pennsylvania. Sprawa nie przedostała się do mediów aż do stycznia bieżącego roku, gdy rozgrzebano ją publicznie w związku z tym, że w garażu prywatnego domu Bidena w stanie Delaware, w czasie innej jeszcze rewizji, znaleziono pudła z najprzeróżniejszymi papierami, a wśród nich szereg dokumentów z adnotacją „tajne”. Zdjęcia pokazują tekturowe pudła typu „wrzucamy tam wszystkie rzeczy nieważne”. Trzynastogodzinna rewizja w domu pp. Bidenów przeprowadzona przez funkcjonariuszy Ministerstwa Sprawiedliwości odkryła jeszcze trzecie miejsce, w którym magazynowane były różne prywatne papiery: tam też znaleziono tajne dokumenty państwowe. W chwili gdy to piszę (koniec stycznia 2023 roku), mają miejsce dalsze rewizje w nieruchomościach, będących własnością rodziny Bidenów. Wśród nowo odkrytych tajnych dokumentów są takie, które były skomponowane jeszcze przed prezydenturą Obamy, tzn. wtedy, gdy Biden był senatorem (lata 1973-2009). 20 stycznia 2023 znaleziono kolejny plik, w którym były papiery oznakowane „tajne”, dotychczas ich treści nie znamy. 24 stycznia do prasy przedostała się wiadomość, że prawnik Mike Pence'a znalazł ok. tuzina tajnych dokumentów w domu byłego wiceprezydenta. W tej chwili trwa akcja przeszukiwania gabinetów wszystkich żyjących byłych prezydentów i wiceprezydentów.

Prezydent USA jest jedyną osobą, która może zdecydować o anulowaniu kwalifikacji „tajne”

W przeciwieństwie do Trumpa Biden nie bronił prywatności swojego domu i otworzył szeroko drzwi funkcjonariuszom Ministerstwa Sprawiedliwości. Jego zwolennicy w mediach (oszacowałabym ich jako 80%-90% amerykańskich dziennikarzy) natychmiast zaczęli podkreślać ten fakt i możliwość, że dokumenty te pozostały w domu i w biurach Bidena przez niedopatrzenie. Czyli winę można złożyć na niedbalstwo sekretarek, bo przecież Biden osobiście tych rzeczy nie przenosił z miejsca na miejsce. Chuck Todd, producent popularnego programu telewizyjnego „Meet the Press” wyemitowanego 22 stycznia 2023, starał się – bardzo się przy tym jąkając, a zwykle ma perfekcyjną dykcję – użyć tego argumentu, aby uwolnić Bidena od odpowiedzialności. Ale trudno jest przekonać publiczność, że rozsiane po całych Stanach tajne rządowe dokumenty są tak zupełnie bez znaczenia dla bezpieczeństwa państwa i że ułatwianie dostępu do prywatnych archiwów całkowicie rozgrzesza obecnego prezydenta.

Jak te sprawy wyglądają w świetle prawa? Za nielegalne przechowywanie państwowych dokumentów można dostać do 12 lat więzienia. Prezydent USA jest jedyną osobą, która może zdecydować o anulowaniu kwalifikacji „tajne”. Może tę tajność unieważnić. Do dyspozycji ma szereg urzędników, których wiarygodność jest dokładnie zbadana i poświadczona. Ani wiceprezydent, ani senator nie mają tego rodzaju przywilejów. Prawie na pewno do tajnych dokumentów w posiadaniu Bidena czy Pence’a miały dostęp osoby bez certyfikatu bezpieczeństwa. Czy z tego korzystały – nie wiadomo.

Do tego dochodzi sprawa kontaktów syna prezydenta z oligarchami ukraińskimi i rosyjskimi i miliony dolarów, które Hunter Biden zarobił na tej współpracy. Media odkryły te kontakty jeszcze w okresie wiceprezydentury Bidena i pomimo wysiłków wielu prominentnych dziennikarzy nie udało się tych faktów zamieść pod dywan.

Z pewnością sprawa tajnych dokumentów zaważy na tym, czy Biden ogłosi swoja kandydaturę na następną kadencję

Poza granicami USA może się wydawać, że odnalezienie tajnych (i zapewne przedawnionych) dokumentów w prywatnych domach to „przedstawienie poboczne”. W USA jednak obywatele są przynajmniej równie zainteresowani sprawami takimi jak wyżej opisana, jak i takimi, które pasjonują Polaków, tzn. wojną na Ukrainie.

Można by ten rozwijający się dopiero watek amerykańskiej polityki oddelegować do opisów skandalików w kołach rządzących, które przecież wszędzie się zdarzają. Ale rzecz nie jest błaha. Afera Watergate też zaczęła się od odkrycia jednego tajnego tekstu, a skończyła na ustąpieniu Richarda Nixona z prezydentury. Z pewnością sprawa tajnych dokumentów zaważy na tym, czy Biden ogłosi swoją kandydaturę na następną kadencję. Termin tej decyzji się przybliża: zwykle ogłasza się ją niedługo po orędziu o stanie państwa, które w tym roku odbyło się 7 lutego. Dziennikarz Newsweeka Joe Hammer stawia tezę w piśmie „Chronicles”, że deep state zadecydował, że Biden nie powinien już kandydować. Znalezienie nowego kandydata oznacza poważne przesunięcia w polityce międzynarodowej, również te dotyczące Polski.

Ewa Thompson
Rice University


Czy podobał się Państwu ten tekst? Jeśli tak, mogą Państwo przyczynić się do publikacji kolejnych, dołączając do grona MECENASÓW Teologii Politycznej Co Tydzień, redakcji jedynego tygodnika filozoficznego w Polsce. Trwa >>>ZBIÓRKA<<< na wydanie kolejnych numerów naszego tygodnika w 2024 roku. Każda darowizna ma dla nas olbrzymie znaczenie!

Wpłać darowiznę
100 zł
Wpłać darowiznę
500 zł
Wpłać darowiznę
1000 zł
Wpłać darowiznę

Newsletter

Jeśli chcesz otrzymywać informacje o nowościach, aktualnych promocjach
oraz inne istotne wiadomości z życia Teologii Politycznej - dodaj swój adres e-mail.