Uświadomiwszy sobie, że nie sposób dziś odróżnić fake news od prawdziwych informacji – a fake news rozprzestrzeniają się jeszcze szybciej niż samo-klonujące się raki – wpadłam w popłoch i oblał mnie zimny pot: może jednak dałam się na coś nabrać i wprowadziłam czytelników w błąd? – pisze Agnieszka Kołakowska w kolejnym felietonie serii „Dziękuję za zrozumienie”.
Jeszcze słowo o samo-klonujących się rakach-mutantach, które wypchnęły krokodyle (z ostatniego felietonu, nie z rzek ani cmentarzy – choć i to może niebawem nastąpić).
Otóż okazuje się, że rozprzestrzeniają się one już od kilkudziesięciu lat, i bynajmniej nie tylko na belgijskich cmentarzach. W 2018 r. zsekwencjonowano nawet ich genom. A wiem o tym dlatego, że nagle ogarnął mnie strach, czy aby ta cała historia jak z kiepskiego horroru nie jest zmyślona – może to fake news? Gigantyczne samo-klonujące się raki-mutanty na cmentarzu? Chyba oszalałam, jak ja mogłam w to uwierzyć? Wprawdzie sprawdziłam to w dziesięciu różnych źródłach, pismach naukowych, gazetach, agencjach prasowych itp., i jeszcze sprawdziłam datę (bo nikt z nas już nie wie, czy to listopad, czy kwiecień) i stwierdziłam, że nie jest to Prima Aprilis; ale teraz, uświadomiwszy sobie, że nie sposób dziś odróżnić fake news od prawdziwych informacji – a fake news rozprzestrzeniają się jeszcze szybciej niż samo-klonujące się raki – wpadłam w popłoch i oblał mnie zimny pot: może jednak dałam się na coś nabrać i wprowadziłam czytelników w błąd?
Policja w graniczącym z Walią okręgu Gloucestershire będzie wysyłać patrole graniczne, by wyłapywać walijskich szmuglerów tapczanów i elektrycznych czajników
Rzuciłam się więc do ponownego sprawdzania i jednak wszystko się potwierdza. (Chyba, że cała światowa prasa, w tym naukowe pisma, uczestniczy w gigantycznym prima-aprilisowym spisku.) Więcej: stworzenia te od dawna istnieją w wielu krajach Europy i Azji, także w Polsce. Na Madagaskarze podobno tak się rozmnożyły, że wypchnęły już wszelkie inne rodzaje raków. Nowe pokolenie rodzi się co parę miesięcy. Ludzie opowiadają, jak wrzucili do akwarium jednego raka i już po roku mieli ich kilkaset. Więc wypuszczali je do rzek i jezior, gdzie radośnie dalej się klonowały.
I ciągle nie wiadomo, czy można je jeść, ani – to największa zagadka, która spędza mi sen z oczu – dlaczego nikt nie próbował. No bo co robi normalny człowiek w obliczu nadmiaru raków? Wrzuca je do wrzątku z winem i czosnkiem, ewentualnie pietruszką. Rozumiem, że jeden rak w akwarium może uchodzić za zwierzę domowe, prawie członek rodziny, jak np. królik. Rozumiem, że członków rodziny ktoś może woli nie zjadać. Ale kilkaset raków? Gdybyśmy mieli podobny problem z królikami, przecież wylądowałyby w garnku ze śmietaną. Może trochę cebuli. Doprawdy nie rozumiem.
Tymczasem w Walii ubrania i zabawki dla dzieci wykreślono z kategorii „artykułów niezbędnych”, które supermarketom wolno sprzedawać. Zniknęły też książki, meble, pościel, żarówki i urządzenia elektryczne. Policja w graniczącym z Walią okręgu Gloucestershire będzie wysyłać patrole graniczne, by wyłapywać walijskich szmuglerów tapczanów i elektrycznych czajników. Czy powiedziałam, że zmutowane raki wyłażą tylko nocą? Może spotkają nocnych szmuglerów tapczanów na granicy między Walią a Gloucestershire i doniosą na nich.
Wszyscy zdają się myśleć, że koronawirus też wychodzi tylko nocą, jak wampir; dlatego we Francji mieliśmy godzinę policyjną (choć królika z zegarkiem, obwieszczającego ją, niestety nie było), a w Niemczech dziesięć osób może się spotykać w ciągu dnia, wieczorem zaś – tylko pięcioro. Zastanawia się człowiek, co ten wirus robi w dzień. Śpi w trumnie? Odpowiedzi na pocztówce na adres redakcji.
Wszyscy zdają się myśleć, że koronawirus wychodzi tylko nocą, jak wampir; dlatego we Francji mieliśmy godzinę policyjną, a w Niemczech dziesięć osób może się spotykać w ciągu dnia, wieczorem zaś – tylko pięcioro. Zastanawia się człowiek, co ten wirus robi w dzień
Powyższe dwa akapity napisałam ostatnim razem, ale zabrakło na nie miejsca, więc zostawiłam na dziś. Ledwom jednak skończyła wyśmiewać się z Walii, Pan Bóg mnie ukarał, bo oto mamy to samo we Francji: godzina policyjna zamieniła się w kolejny pełny lockdown, podczas którego supermarket czajnika ani książki nie sprzeda. Ludzie z domami na wsi w panice popędzili do nich w ostatniej chwili, stwarzając wokół Paryża prawie 500 km korków. Areszt domowy w małym mieszkaniu ma swoje niewygody, ale podzielam podejście izraelskiej nauczycielki, która, zapytana o swoje reakcje na izraelski lockdown, wzruszyła ramionami i odparła: „Tak, nie wolno nam wychodzić, ale przynajmniej nas nie bombardują”. We Francji jednak czyha podwójne zagrożenie, gdy wychodzimy na ulicę, trzymając kurczowo swój wypełniony formularz z uzasadnieniem wyjścia: nie tylko wirus, lecz także ryzyko dekapitacji.
O krokodylach i ich zdumiewających właściwościach kiedyś już pisałam, ale teraz chcę do nich powrócić, bo czytam o badaniach nad krwią olbrzymich jaszczurek, zwanych smokami Komodo, w celu wypracowania antybiotyku, który mógłby zabić bakterie, odporne na wszystkie inne antybiotyki, i dziwię się, że nie ma ani słowa o krokodylach, nad którymi podobne badania trwają od dawna. Krew krokodyli też jest odporna na bakterie; dlatego krokodyle, jak smoki Komodo, mogą spokojnie żyć z oderwanymi łapami, bez infekcji. Krokodyle zdają się odporne na wszystko: infekcje, raka, wirusy. Podobnie nietoperze. Norki niestety nie, i stąd nasze nowe, niespodziewane i niepokojące kłopoty z koronawirusem, który po podwójnej mutacji – przeszedłszy od człowieka do norki i z powrotem – może się okazać odporny na wszystkie szczepionki.
Ale grupa uczonych na konferencji w Oxfordzie ogłosiła niedawno, że szanse wymarcia ludzkiego gatunku do 2100 roku szacuje na 19%. Więc może nie warto zbytnio się przejmować. Chyba, że to fake news.
Agnieszka Kołakowska
Przeczytaj inne felietony Agnieszki Kołakowskiej z cyklu „Dziękuję za zrozumienie”
Czy podobał się Państwu ten tekst? Jeśli tak, mogą Państwo przyczynić się do publikacji kolejnych, dołączając do grona MECENASÓW Teologii Politycznej Co Tydzień, redakcji jedynego tygodnika filozoficznego w Polsce. Trwa >>>ZBIÓRKA<<< na wydanie kolejnych numerów naszego tygodnika w 2024 roku. Każda darowizna ma dla nas olbrzymie znaczenie!
(ur. 1960) – publicystka i tłumaczka, pisząca w Polsce i w Anglii. Nakładem wydawnictwa Teologii Politycznej ukazały się książki: „Wojny kultur i inne wojny” (2010) oraz „Plaga słowików” (2016). Książka „Plaga słowików” została nagrodzona Feniksem 2017. Na co dzień mieszka w Paryżu.