Problem masek zajmuje całe pierwsze strony w gazetach. Mamy już antyszczepionkowców, teraz mamy też antymaskowców. I antydystansowaniowców. (Antyodległościowców?) Wszyscy są tak samo groźni. Pomyślałby kto, że mycie rąk, noszenie maski i „dystansowanie” to rzeczy proste, oczywiste i niezbyt trudne; nie jest to fizyka nuklearna. Ale nie. To tyrania. Niewolnictwo. Opresja. Gwałcenie praw człowieka – pisze Agnieszka Kołakowska w kolejnym felietonie z cyklu „Dziękuję za zrozumienie”.
Przynajmniej taką miałam nadzieję, więc chciałam skorzystać z okazji, by posłużyć się tytułem z Monty Pythona. Ale niestety nic z tego: znów będzie dokładnie to samo. Codziennie wzrasta ilość idiotyzmów, absurdów i surrealizmów, o których należy wspomnieć. Dlaczego „należy”? O tym za chwilę. Tymczasem zgodnie z obietnicą słówko o Neandertalczykach.
Otóż czytałam niedawno o badaniach, z których wynikałoby, że ludzie z pewnym szczególnym fragmentem neandertalskiego kodu genetycznego (obejmującego 6 genów na chromosomie 3 – nie, ja też nie wiem, co to znaczy, ale gdyby ktoś miał ochotę się w to wgłębić, wszystko o neandertalskim genomie jest na internecie) mają mniejsze niż inni szanse przeżycia i groźniejsze powikłania po zarażeniu koronawirusem. To wszystko na razie spekulacja, ale podobno tak wynikałoby z badań 3.000 pacjentów w Hiszpanii i we Włoszech. Właściwie nie wiem, po co o tym piszę, bo ani nie jest to potwierdzone, ani nie wiadomo, dlaczego tak jest – jeśli rzeczywiście tak jest. Więc na tym kończę ten chyba bezsensowny wątek, bo chcę przejść do idiotyzmów.
Właściwie nie wiem, po co o tym piszę, bo ani nie jest to potwierdzone, ani nie wiadomo, dlaczego tak jest – jeśli rzeczywiście tak jest
W Ameryce do rasizmu została włączona gramatyka. Bo gramatyka jest rasistowska, patriarchalna i kolonialna. Ale skoro wszystkie szkoły też okazują się być (systemicznie i strukturalnie) rasistowskie, patriarchalne i kolonialne, to nowe odkrycie nie zrobi wielkiej różnicy. Zresztą gramatyki chyba już od dawna w szkołach nie ma. Ale niektóre amerykańskie uniwersytety (gdzie gramatyki nie powinno być, bo na uniwersytecie studenci powinni być z nią zaznajomieni, ale nie są, więc jednak powinna być – proszę postarać się skupić, przecież to dziecinnie proste), też uznały, że jest rasistowska, i że studenci, którzy nie wiedzą, co to rzeczownik ani czasownik, powinni w tym stanie błogiej ignorancji pozostać. Zwłaszcza studenci czarni. A więc ma być tak, jak kiedyś, tylko z innych przyczyn. Ale tylko pozornie z innych przyczyn, bo przecież przodujący ideolodzy „teorii krytycznej” (skąd wszystkie nasze obecne plagi pochodzą), polityki grupowej identyczności i ruchu BLM są to w ogromnej większości biali studenci z bogatych rodzin. To jest ich walka o władzę – niestety o wiele skuteczniejsza, i sprytniejsza, niż w latach 1960. Udało im się przekonać czarnych (na szczęście tylko bardzo malutki procent czarnych), że apartheid, segregacja, stereotypowanie i ignorancja są tym, o czym zawsze marzyli, co jest dla nich dobre i czego zawsze się domagali. W sumie więc przekonuje się czarnych, by domagali się białej supremacji pod hasłem walki przeciwko niej. Bardziej orwellowską sytuację trudno sobie wyobrazić. A propos, to się nazywa „stosowany postmodernizm”. A także „pranie idei”. Nie wiem, dlaczego „pranie idei” miałoby brzmieć lepiej niż „pranie mózgów”. W każdym razie bolszewicy byliby zazdrośni.
Czytam też, że rasistowskie są „ślepe” próby do orkiestr. Także ślepe podania o pracę czy na uniwersytet. Bo trzeba przecież wiedzieć, czy ktoś należy do słusznej (czarnej czy jakoś inaczej „prześladowanej”) czy do niesłusznej (białej) grupy, i zgodnie z tym decydować, czy kogoś przyjąć, czy nie. Tak więc znów wracamy w przeszłość, tylko odwrotnie. Ale nie całkiem odwrotnie, bo wskutek tego wszystkiego czarni są skazani na wieczny status ofiary i pozbawieni odpowiedzialności za własne życie. Super. Jeszcze lepszy pomysł: może by tak przywrócić niewolnictwo? Ale (powiedział mój mąż w przerwie między operami) tylko dla tych, którzy ukończyli studia na wydziałach humanistycznych.
Aha, i jeszcze najnowsze wieści z Anglii na ten temat: katedra w mieście Sheffield likwiduje swój chór, bo nie jest dostatecznie „różnorodny”.
A teraz – nie, niestety nie coś zupełnie innego, ale przynajmniej mała zmiana tematu: najnowsze wieści o koronawirusie w Anglii. Otóż władze lokalne mają prawo zniszczyć samochody, autobusy, pociągi, samoloty, a także biura i prywatne domy, jeśli jest podejrzenie, że kryje się w nich kononawirus. Halo? Czy nasze władze doszły do wniosku, że koronawirus kryje się po kątach, wchodzi w ściany i żyje tam tysiące lat? Może jest radioaktywny? Może zaczną zestrzeliwać samoloty?
Dziś, 5 sierpnia, otwieram stronę Google i cóż widzę: jakby zakneblowane figurki. I już naiwnie się cieszę, że Google protestuje przeciwko cenzurze. Idiotyczne marzenia. To nie żadne kneble; to maski! Tak, problem masek zajmuje całe pierwsze strony w gazetach. Mamy już antyszczepionkowców, teraz mamy też antymaskowców. (Nie próbowałam dociec, w jakim stopniu te dwa ruchy nakładają się na siebie, ale wolno sądzić, że w sporym.) I antydystansowaniowców. (Antyodległościowców?) Wszyscy są tak samo groźni. Pomyślałby kto, że mycie rąk, noszenie maski i „dystansowanie” to rzeczy proste, oczywiste i niezbyt trudne; nie jest to fizyka nuklearna. Ale nie. To tyrania. Niewolnictwo. Opresja. Gwałcenie praw człowieka.
Wydaje się, że prócz koronawirusa krąży też groźny wirus głupoty z kosmosu, rozprzestrzeniający się o wiele szybciej
Panuje też na ten temat kompletny chaos. W Anglii od niedawna trzeba nosić maski w sklepach, ale lekarzom nie wolno odmówić przyjęcia pacjentów bez masek. Bo pacjent może mieć dobry powód, by nie nosić maski: na przykład, może być tym zestresowany. A w sklepach maski muszą nosić tylko klienci, nie obsługa. Tak samo w restauracjach. Skoro każdy zestresowany maską jest zwolniony od jej noszenia, a zatem każdy jest zwolniony, bo wystarczy tak powiedzieć, nie bardzo rozumiem, po co ruch antymaskowy. Nie rozumiem też, bo przekracza to granice ludzkiego rozumu, dlaczego obsługa w sklepach nie musi nosić masek. Słowem, już nic nie rozumiem. Ale mogę donieść, że w Amsterdamie maski trzeba nosić tylko na niektórych ulicach w centrum. Nie trzeba natomiast ich nosić w kawiarniach, restauracjach i burdelach, bo tam już obowiązują zasady dystansowania. Dystansowanie w burdelach?? Ciekawe, jak to działa.
Wydaje się, że prócz koronawirusa krąży też groźny wirus głupoty z kosmosu, rozprzestrzeniający się o wiele szybciej.
Chciałam teraz wrócić do początku i wyjaśnić, dlaczego uważam, że należy o tym wszystkim w kółko pisać, i przedstawić związany z tym argument, w którym jest iskra nadziei; ale nie ma już miejsca. Tymczasem chciałabym podkreślić, że należy badać nie tylko nietoperze, lecz także krokodyle. O tym też następnym razem.
Czy podobał się Państwu ten tekst? Jeśli tak, mogą Państwo przyczynić się do publikacji kolejnych, dołączając do grona MECENASÓW Teologii Politycznej Co Tydzień, redakcji jedynego tygodnika filozoficznego w Polsce. Trwa >>>ZBIÓRKA<<< na wydanie kolejnych numerów naszego tygodnika w 2024 roku. Każda darowizna ma dla nas olbrzymie znaczenie!
(ur. 1960) – publicystka i tłumaczka, pisząca w Polsce i w Anglii. Nakładem wydawnictwa Teologii Politycznej ukazały się książki: „Wojny kultur i inne wojny” (2010) oraz „Plaga słowików” (2016). Książka „Plaga słowików” została nagrodzona Feniksem 2017. Na co dzień mieszka w Paryżu.