Znany to dwugłos – Miłosz i Krynicki. Ten pierwszy: „Czym jest poezja, która nie ocala/ Narodów ani ludzi?/ Wspólnictwem urzędowych kłamstw,/ Piosenką pijaków, którym ktoś za chwilę poderżnie gardła,/ Czytanką z panieńskiego pokoju”. Odpowiedź Krynickiego: „Czym więcej być może, jeżeli nie trwożnym/ jak bicie śmiertelnego serca,/ silniejszym od lęku przed nędzą i śmiercią/ głosem sumienia?”.
Czym jest poezja, czym historia, czym muzyka i pop-kultura? Do takich przemyśleń daje asumpt kilka płyt, po które sięgałem w ostatnich latach najchętniej. Najstarsza z nich to „Broniewski” , aranżacje do wierszy poety, m.in. autorstwa Pustek, Eldo, Cukunft, Andy. Następnie płyta „Herbert”, nagrana przez Karimski Club i album „Gajcy” (m.in.: Agressiva 69, Żywiołak, Karolina Cicha, Dezerter, Lech Janerka), oraz dwie produkcje De Press: „Myśmy rebelianci. Piosenki Żołnierzy Wyklętych”, „Norwid. Gromy i Pyłki”.
Norwid (1821-1883), Broniewski (1897-1962), Gajcy (1922-1944), Herbert (1924-1998), tak różne poezje i biografie, a każda głęboko wpisana w polskie dzieje, ich poezja tak znaczna, istotna, wplątana w czas, w smutek i wielkość ojczystych losów, tak boleśnie nieraz intymna, naznaczona klęską i ciężarem dobrych i złych wyborów życiowych, poezja jak głos sumienia; poezja gruźlika i nędzarza, nieszczęśliwego emigranta; poezja legionisty, PRL-owskiego „dygnitarza słowa”, alkoholika; poezja współtwórcy almanachu „Sztuka i Naród”, żołnierza powstania; poezja człowieka nazywanego „księciem niezłomnym”, który przecież dobrze wiedział, co to „błazeńska twarz”… I Żołnierze Wyklęci, ci co żyli „prawem wilka”, a milczenie historii nad ich losem dopiero teraz powoli ustępuje.
Norwid: „Gdzież się podział krzyż? Stał się nam bramą”… Norwid pytający: „Kiedyż trywialne p o l a c t w o (nie: p o l s k a r z e c z) nauczy się sylabizować interes własnej godności?” (z Listu do Teofila Lenartowicza, 1856 rok).
Broniewski: „Ulica Miła wcale nie jest miła./ Ulicą Miłą nie chodź, moja mila./ Domy, domy, domy surowe,/ trzypiętrowe, czteropiętrowe,/ idą, suną, ciągną się prosto,/ napęczniałe bólem i troską./ W każdym domu cuchnie podwórko,/ w każdym domu jazgot i turkot,/ błoto, wilgoć, zaduch, gruźlica./ Miła ulica./ Miła ulica”… To wciąż Polska, jaka czasem wyziera spoza pięknych kadrów seriali, Polska schowana i wstydliwa, hańbiąca i zhańbiona, wciąż żywa, bo „szklane domy” dawno już przeszły do lamusa niezrealizowanych marzeń i socjalistycznych legend. I Broniewski, zapomniany i niechciany, a tak płomienny i ważny.
Gajcy: „Święty kucharz od Hipciego/ Wszyscy święci, hej, do stołu!/ W niebie uczta – polskie flaczki/ wprost z rynsztoków Kilińskiego!/ Salcesonów pełna micha/ Świeże, chrupkie/ Pachną trupkiem
Świeże, chrupkie/ Pachną trupkiem –/ To z Przedmurza!/ Do godów, święci, do godów,/ Przegryźcie Chrystusem Narodów!”. Gajcy, syn ślusarza i położnej, ministrant i żołnierz. A jego poezja? Czy mistyczna? Czy szydercza? „Wiersze, które pozostały po Gajcym – czytamy w książeczce dołączonej do albumu – zmieściły się w walizce zapobiegliwie ukrytej przez młodszego brata w piwnicach marymonckiego domu, który jako jedyny na swej ulicy przetrwał wzniecony przez Niemców po Powstaniu pożar i późniejszy rosyjski rabunek.
Herbert: „stoimy na granicy/ nazwanej rozsądkiem/ i w pożar się patrzymy/ i śmierć podziwiamy”. I Herbert raz jeszcze: „Nigdy/ nie mówiłem z nią/ ani o miłości/ ani o śmierci/ tylko ślepy smak/ i niemy dotyk/ biegały między nami/ gdy pogrążeni w sobie/ leżeliśmy blisko/ (…) mój Boże/ kupię jej te pończochy/ kupię”.
I proste wersy piosenek śpiewanych przez żołnierzy niepodległościowego podziemia, ludzi wyrzucanych z pamięci, zabijanych na ojczystej ziemi; ludzi co mieli zlec na „śmietniku historii”, na rozkaz kremlowskich włodarzy i ich miejscowych pomagierów. „Na znojną walkę/ krwawy bój z wrogami/ każdego z nas sumienia wezwał głos/ przebojem iść/ a los iść musi z nami,/ a jeśli nie to przełamiemy los” – tak śpiewali partyzanci Wileńszczyzny, Białostocczyzny, na Mazowszu. Słowa ułożyli we wrześniu 1943 roku żołnierze późniejszej 3 Brygady Wileńskiej Armii Krajowej.
Śpiew dziejów, śpiew myśli, poezja jak głos sumienia i jak świadek, którego nie można uciszyć. Jedni i drudzy, jedni przeciw drugim, jedni obok drugich. I ten Broniewski, stary legun na usługach „władzy ludowej”, i Żołnierze Wyklęci, z których wieloma poglądami nie byłoby mi dziś pewnie po drodze, ale jak wypominać to katowanym i zabijanym, grzebanym jak zwierzęce truchła? I Norwid umierający na obczyźnie i Gajcy, co znalazł śmierć w zniewolonej ojczyźnie. I Herbert, co umarł w III Rzeczpospolitej, ubrązowiony przez jednych, zbyt nadczłowieczy i patetyczny dla drugich. Jak ma to wszystko udźwignąć błahość popkultury? Ta muzyka dla wielu plebejska? A jednak: i w tym mieści się Polska.
Krzysztof Wołodźko
Czy podobał się Państwu ten tekst? Jeśli tak, mogą Państwo przyczynić się do publikacji kolejnych, dołączając do grona MECENASÓW Teologii Politycznej Co Tydzień, redakcji jedynego tygodnika filozoficznego w Polsce. Trwa >>>ZBIÓRKA<<< na wydanie kolejnych numerów naszego tygodnika w 2024 roku. Każda darowizna ma dla nas olbrzymie znaczenie!
(ur. 1977) – Dziennikarz, redaktor, publicysta, zajmuje się tematyką społeczno-gospodarczą, historią idei i relacjami między polityką a kulturą; felietonista „Gazety Polskiej Codziennie”, ekspert Narodowego Centrum Kultury w Zespole ds. Kultury Lokalnej. Pisał lub pisze m.in. do „Obywatela”, „Frondy Lux”, „Pressji”, „Znaku”; pisuje też do tygodników „Gazeta Polska” i „W Sieci”; przez kilka lat współtworzył pismo internetowe Nowa Konfederacja. Szczególnie zainteresowany jest tematyką polskiej prowincji i nierówności społecznych; absolwent filozofii.