Egipska armia to ogromna instytucja, głęboko zakorzeniona w strukturze państwa. Kontroluje niektóre gałęzie gospodarki, posiada własne przedsiębiorstwa, które produkują i komputery, i dżemy owocowe
Egipska armia to ogromna instytucja, głęboko zakorzeniona w strukturze państwa. Kontroluje niektóre gałęzie gospodarki, posiada własne przedsiębiorstwa, które produkują i komputery, i dżemy owocowe – mówi Teologii Politycznej Patrycja Sasnal, analityk ds. bliskowschodnich w PISM, obecnie na Styp. Fulbrighta w SAIS, Johns Hopkins University w Waszyngtonie.
Wojciech Majsner (Teologia Polityczna): Jak ocenia Pani zachowanie wojska w Egipcie i czy może dojść do konfliktu między opozycją a wojskiem w tym kraju?
Patrycja Sasnal: Zapytałabym inaczej: czy znamy egipskie wojsko i czy wiemy, kim jest opozycja? Armia, która liczy blisko 400 tys. czynnych żołnierzy to ogromna instytucja, głęboko zakorzeniona w strukturze państwa. Kontroluje niektóre gałęzie gospodarki, posiada własne przedsiębiorstwa, które produkują od komputerów po dżemy owocowe. To prezydent - zwierzchnik sił zbrojnych - gwarantował silną pozycję armii, bo instytucjonalnie armia jest związana z prezydenturą, a ta miała de facto dyktatorskie przywileje.
Dodajmy teraz do tego opozycję. Ta jest podzielona, przez lata marginalizowana bądź bardzo młoda i niedoświadczona. Wiadomo natomiast, że jedno czego chcą wszystkie grupy opozycyjne to ograniczenie prerogatyw prezydenta (z którym jest związana armia), likwidacja korupcji, lepsze warunki życia.
Jeśli więc teraz połączymy interesy armii i opozycji to wyraźnie zobaczymy, że istnieje między nimi konflikt: armia chce zachować przywileje, opozycja je ograniczyć, choć nie ma na celu armii per se, ale władzę prezydenta. Jednak nawet mimo tego formalnego konfliktu interesów, armia nie jest jednolita, a generałowie różnią się w opinii. To samo tyczy się opozycji. Armia nie może sobie pozwolić ponadto na utratę szacunku ludzi. Ostatecznie odpowiedziałabym więc, że nawet jeśli potencjalny spór między armią a opozycją istnieje, otwarty konflikt nie wybuchnie i najprawdopodobniej obie strony wypracują korzystny dla siebie pokojowy modus vivendi.
W jaki sposób zaostrzenie się konfliktu w Egipcie i Jordanii może mieć wpływ na bezpieczeństwo UE?
Zakładamy a priori, że konflikt w Egipcie i Jordanii wybuchnie, a póki co nie wybuchł. 18 dni pokojowej rewolucji w Egipcie nie spowodowały ogólnokrajowego kryzysu bezpieczeństwa, armia prawie cały czas panowała nad sytuacją i - co ważniejsze - demonstranci nie używali siły. To ważne, bo skoro można przeprowadzić pokojową rewolucję i utrzymać porządek w 84-milionowym państwie, to może się i uda w mniejszych.
Prawdą jest, że Egipt to drugi największy sąsiad UE, więc słusznie państwa europejskie przyglądają się Bliskiemu Wschodowi, ale wydarzenia w Egipcie bardziej dają nam lekcję, pokazują braki w polityce UE niż stanowią niebezpieczeństwo. Można się zastanawiać nad problemem imigracji, islamizacji, zagrożenia dla stosunków z Izraelem lub dostaw surowców energetycznych i żeglugi przez Kanał Sueski, ale takie scenariusze są najmniej prawdopodobne. Lepiej myśleć o scenariuszach bardziej prawdopodobnych i naszej odpowiedzi na nie.
W jaki sposób ocenia Pani dotychczasowe działania UE w stosunku do wydarzeń w Egipcie i Tunezji, czy według Pani UE powinna odegrać kluczową rolę w stabilizacji sytuacji w Tunezji i Egipcie?
Nie sądzę, żeby UE mogła odegrać kluczową rolę, poza pomocą finansowo-doradczą, bo wydarzenia w Tunezji i Egipcie nie mają precedensu i mieszkańcy tych państw chcą sami decydować o sobie. Trzeba im to umożliwić w pełni i tym powinna się zająć UE. Mam tutaj na myśli przede wszystkim nie wszczynanie alarmu, kiedy partie o profilu religijnym (jak Partia Odrodzenia Nahda w Tunezji lub Bractwo Muzułmańskie w Egipcie) znajdą swoje miejsce na scenie politycznej. Wręcz przeciwnie, do tego UE powinna dążyć, bo te niezwykłe rewolucje dają szansę włączenia umiarkowanych partii islamskich do demokratycznych systemów rządów, w których poddane będą ocenie obywateli. Ci z kolei w przeważającej większości nie podzielają religijnych celów takich partii. Przecież rewolucja w Egipcie jest niezideologizowana i sekularna. Egipcjanie nie chcą być rządzeni przez islamistów. Powinniśmy więc sprytnie podejść do procesu transformacji w Egipcie, agitować za jak najbardziej inkluzywnym procesem, bo demokracja jest gwarantem bezpieczeństwa dla UE.
Dziękuję za rozmowę
Rozmawiał Wojciech Majsner
Czy podobał się Państwu ten tekst? Jeśli tak, mogą Państwo przyczynić się do publikacji kolejnych, dołączając do grona MECENASÓW Teologii Politycznej Co Tydzień, redakcji jedynego tygodnika filozoficznego w Polsce. Trwa >>>ZBIÓRKA<<< na wydanie kolejnych numerów naszego tygodnika w 2024 roku. Każda darowizna ma dla nas olbrzymie znaczenie!