Polski patriotyzm opiera się na symbolach i historii, czeski przejawia się przywiązaniem do miejsca i szeroko pojętego stylu życia. To są właśnie dla Czecha swego rodzaju świętości i to ich – prawdziwe czy wyimaginowane – zagrożenie wywołuje ostrą reakcję. Nie jestem wcale taki pewien, która wersja patriotyzmu jest silniejsza, głębiej zakorzeniona i bardziej trwała – mówi Maciej Ruczaj w „Teologii Politycznej Co Tydzień”: „Tradycja – Nowoczesność – Konserwatyzm. Czeska perspektywa”.
Karol Grabias (Teologia Polityczna): Instytut Polski w Pradze ma na swoim koncie już kilka dużych akcji edukacyjnych, pozwalających Czechom dowiedzieć się więcej o Polakach: jak choćby kampania na temat Polskiego ruchu oporu w czasie II wojny światowej. Jaki ocenia Pan poziom wiedzy naszych sąsiadów o polskiej historii?
Maciej Ruczaj (Instytut Polski w Pradze): Opowiadanie Czechom o Polsce to nasze zadanie. Historia jest jednym z głównych źródeł zarówno pozytywnych skojarzeń jak negatywnych stereotypów o Polsce i Polakach, tak więc jest też dla Instytutu Polskiego podstawowym polem działalności. Czy Czesi wiedzą dużo? Na pewno o wiele więcej niż narody dalej na zachód od nas położone. Oczywiście nie jest to wiedza głęboka, raczej zestaw skojarzeń – i trzeba przyznać, że wiele z nich powinno nam pochlebiać. „Polacy to dumny naród” – brzmi bardzo często formułowany stereotyp. Jest w nim echo Powstania Warszawskiego, „Solidarności” (Czesi lubią wymawiać to słowo po polsku). Może też echo książek Sienkiewicza, które stały na półce z domu ich dziadków. A z drugiej – „polski antysemityzm”, „fanatyzm religijny” – to też znajdziemy w zestawie „podstawowej wiedzy o Polsce”. W takich przypadkach konieczne jest działanie od podstaw – choćby pokazywanie, że historia Żydów Polskich to tysiąc lat współistnienia, a nie tylko Holokaust. Pozytywnym trendem ostatnich latach, który staramy się podtrzymywać, jest słabnięcie wśród tych negatywnych stereotypów typowych elementów rosyjskiej/sowieckiej narracji historycznej: mówienie o Bitwie Warszawskiej czy 17 września 1939 jest lepiej przyjmowane, niż jeszcze kilka lat temu, w czym oczywiście pomaga fakt, że Czesi w ostatnim czasie także dostali się do kilku zatargów z Moskwą na tematy historyczne. Bitwę o ten akurat fragment czeskiej pamięci historycznej raczej wygrywamy.
W komunikatach na temat działalności Instytutu Polskiego w Pradze można znaleźć informację, że kontynuuje on tradycje ataszatu kulturalnego Ambasady Rzeczypospolitej Polskiej z lat 20. XX w. Jak wyglądały kontakty polsko-czeskie wtedy, przed wojną?
W okresie międzywojennym relacje między niepodległą Polską a Czechosłowacją były bardzo napięte, nie tylko z powodu konfliktu o Zaolzie. Ojciec Założyciel Czechosłowacji, Masaryk, postrzegał polski etos jako swoiste przeciwieństwo „czeskiej idei”: romantyzm versus pozytywizm, serce versus rozum, barokowy zabobon versus oświecenie, szlachta versus chłopstwo i mieszczaństwo. Jego wizja naszych narodów opierała się na takim dualizmie.
Ale z drugiej strony, na poziomie kultury, kontaktów międzyludzkich, często byliśmy bliżej, niż podczas wymuszonego braterstwa czasów komunistycznych: Skamandryci, Karol Szymanowski i wielu innych – ich biografie i kariery artystyczne noszą wyraźne czeskie ślady.
Czy od tamtych czasów znacząco zmieniło się nasze wzajemne postrzeganie? Szczególnie interesuje mnie to, jak myślimy o sobie nawzajem w kontekście wspólnego, choć chyba nieco inaczej przeżytego, doświadczenia epoki komunizmu.
Komunizm wbrew pozorom eskalował a nie wyciszał czesko-polski antagonizm. Na końcu tej drogi jest z jednej strony udział żołnierzy z orzełkiem na czapkach w inwazji na Czechosłowację, a z drugiej obrzydliwa fala hejtu, mówiąc współczesnym językiem, na Polskę i Polaków, która wylewa się z czeskim reżimowych mediów od jesieni 1980 r. a która miała chronić czeskie społeczeństwo przed „zarazą z Polski”. Wtedy właśnie umacniają się niektóre pokutujące do dziś czeskie stereotypy o Polakach.
Ale równocześnie właśnie w tym samym okresie, kiedy nasze relacje sięgają najgłębszego dna, rodzi się też nowa nadzieja. Symbolicznie ten moment przełomu umieszczam między 7 a 8 września 1968 r.: 7 września w Jiczynie (tym z Rumcajsa) pijany polski żołnierz strzela i zabija przypadkowych przechodniów. 8 września Stadionie Dziesięciolecia dokonuje samospalenia Ryszard Siwiec, między innymi żeby protestować przeciw inwazji. Od tego momentu zaczyna się nowy rozdział polsko- czeskich stosunków, w którym doświadczenie komunistycznego zniewolenia, trauma bycia narzędziem totalitarnego państwa, staje się punktem wyjścia dla współpracy, platformą wzajemnego zrozumienia. Właśnie między Polakami a Czechami rodzi się pierwsza międzynarodowa organizacja opozycyjna w bloku wschodnim, czyli Solidarność Polsko-Czechosłowacka. To jest fundament, na którym po 1989 roku można było wybudować nową Europę Środkową.
Zwykle myślimy o Czechach jako narodzie w którym słabszy niż w Polsce jest etos kultywowania pamięci historycznej. Czy myśli Pan, obserwując naszych sąsiadów od wielu lat, że jest tak faktycznie i mniej hieratyczny stosunek do przeszłości jest istotnym elementem czeskiej tożsamości?
Taka jest powszechna opinia na ten temat. Zresztą Czesi sami postrzegają Polaków jako naród bardziej „zanurzony” w swojej historii. Ta konstatacja ma często wydźwięk pozytywny, tzn. wielu Czechów zwraca uwagę na to, że Polacy bardziej dbają o pamięć, bardziej czczą bohaterów, mają lepsze muzea… Natomiast oni sami – czasem wręcz można mieć wrażenie, że świadomie –„zapominają” o wspaniałych postaciach z własnej historii. Zamiast legionistów kontrolujących połowę Syberii wybierają zdystansowanego do wszelkich autorytetów i wartości wyższych niż żołądek Szwejka. Swoisty czeski strach przed popadaniem w patos to bardzo widoczny element mówienia o przeszłości. Choć mam wrażenie, że w ostatnich latach dochodzi tutaj do zmiany, że im dalej od czasów komunizmu i związanego z nimi kaca moralnego, tym większa jest potrzeba i chęć do przypominania pozytywnych opowieści z własnej historii. Organizowane oddolnie masowe obchody Aksamitnej Rewolucji są tego dobrym przykładem. Albo niedawno kampania przypominająca ofiarę komunistycznego mordu sądowego Miladę Horakovą: w całej Pradze pojawiły się wielkie czarne transparenty ze zdjęciem Horakovej i napisem „zamordowana przez komunistów”.
Zarazem – w porównaniu z Polską – jest to najczęściej „czczenie bohaterów” bardzo stonowane w formie. Jak ten pomnik Jana Palacha przed Muzeum Narodowym, o którego istnieniu większość turystów nie wie, nawet stojąc tuż obok niego… Czesi z polskiej skłonności do obnoszenia się z symbolami narodowymi i rytuałów wspólnotowych, wysnuwają wniosek o „polskim nacjonalizmie”, od którego sami rzekomo są wolni.
Nie oznacza to jednak w ich przypadku braku relacji z własną wspólnotą, nawet w tej części społeczeństwa, która nadal nie widzi potrzeby przypominania o bohaterach z przeszłości. Czeski patriotyzm ma po prostu inne źródła. Polski patriotyzm opiera się na symbolach i historii, czeski przejawia się przywiązaniem do miejsca i szeroko pojętego stylu życia. To są właśnie dla Czecha swego rodzaju świętości i to ich – prawdziwe czy wyimaginowane – zagrożenie wywołuje ostrą reakcję, tak jak w przypadku kryzysu uchodźczego. Po latach pośredniczenia pomiędzy oboma światami, nie jestem wcale taki pewien, która wersja patriotyzmu jest silniejsza, głębiej zakorzeniona i bardziej trwała.
Tematem tego numeru „Teologii Politycznej Co Tydzień” jest czeski konserwatyzm. Jak w kilku zdaniach sformułować główną różnicę między podejściem czeskich i polskich konserwatystów?
Myślę, że kluczem jest podejście do niepodległości. Kiedyś usłyszałem od autentycznego czeskiego polityka konserwatysty zdanie, które dało mi do myślenia. Powiedział, że nie lubi w Brukseli współpracować z Polakami w kwestiach światopoglądowych, ponieważ kiedy Polacy mają wybierać między wartościami a interesem Polski, zawsze wybiorą to drugie. Coś w tym jest. Czeska myśl konserwatywna nie jest tak przywiązana do idei suwerenności narodu. Czeska państwowość, korona świętego Wacława, trwała w niezmienionym kształcie również jako część imperium Habsburgów. Nawet podlegli Moskwie komunistyczni prezydenci władali krajem z Zamku Praskiego, siedziby królów. Polskie doświadczenie natomiast opiera się na równaniu, w którym brak niepodległości równa się nieistnieniu. W związku z tym niepodległość, samo przetrwanie niezależnej wspólnoty politycznej, jest czynnikiem warunkującym wszystko inne.
Rozmawiał Karol Grabias
***
Zadanie publiczne współfinansowane przez Ministerstwo Spraw Zagranicznych RP w konkursie Forum Polsko-Czeskie 2020.
Publikacja wyraża jedynie poglądy autorów i nie może być utożsamiana z oficjalnym stanowiskiem Ministerstwa Spraw Zagranicznych RP.
Czy podobał się Państwu ten tekst? Jeśli tak, mogą Państwo przyczynić się do publikacji kolejnych, dołączając do grona MECENASÓW Teologii Politycznej Co Tydzień, redakcji jedynego tygodnika filozoficznego w Polsce. Trwa >>>ZBIÓRKA<<< na wydanie kolejnych numerów naszego tygodnika w 2024 roku. Każda darowizna ma dla nas olbrzymie znaczenie!