W tych wzruszających godzinach i dniach trzeba przypomnieć, że nie byłoby takiej skali pamięci o powstańcach i samym powstaniu, gdyby nie wszyscy ci, którzy pamiętali „zanim to było modne”, gdyby nie Lech Kaczyński i Muzeum Powstania Warszawskiego – przypomina Marcin Fijołek na łamach portalu wpolityce.pl.
Każdy 1 sierpnia to dowód na to, jak piękne i duże efekty może przynieść praca na polu polityki pamięci. Obrazki z ulic Warszawy i wielu innych miast Polski to zarazem potwierdzenie tego, że walka o pamięć została wygrana. Kilkadziesiąt tysięcy osób śpiewających (nie)zakazane piosenki na Placu Piłsudskiego, zamarłe na kilka chwil miasto o godzinie 17:00 i szereg większych i mniejszych inicjatyw w całym kraju. A przecież wiele z tych pomysłów rodziło i rodzi się oddolnie, władze w zasadzie tylko asystują przy tym społecznym zrywie upamiętnienia bohaterskich powstańców.
Do tego dochodzą równie ważne, a może i ważniejsze kwestie codziennej pomocy powstańcom, także przy nagrobkach tych, którzy odeszli już z tego świata. Przykład z ostatnich dni to choćby groby powstańców z batalionów „Gozdawa” i „Chrobry I” na Wojskowych Powązkach, gdzie stare tablice zastąpiono krzyżami ze znakami Polski Walczącej, a pochowani pod nimi bohaterowie odzyskali wreszcie tożsamość. Ta praca w zasadzie nie ma końca - trwa zbiórka środków finansowych na nagrobki sanitariuszek powstańczych. Zebrane środki zostaną wykorzystane na wymianę krzyży, odświeżenie tablic oraz ułożenie trawy.
Każdy 1 sierpnia to dowód na to, jak piękne i duże efekty może przynieść praca na polu polityki pamięci
Ale w tych wzruszających godzinach i dniach trzeba przypomnieć, że nie byłoby takiej skali pamięci o powstańcach i samym powstaniu, gdyby nie wszyscy ci, którzy pamiętali „zanim to było modne”, gdyby nie Lech Kaczyński i Muzeum Powstania Warszawskiego. To fenomenalna instytucja, która z roku na rok przyciąga do siebie setki tysięcy osób, bijąc kolejne rekordy frekwencji. A przy tym w naprawdę profesjonalny sposób zajmuje się czymś, co można określić administracją pamięci: koncerty, wystawy, śpiewanki, spektakle teatralne, a przede wszystkim spokojna historyczna opowieść o roku 1944. Podkreślam ten spokój, bo przecież w dobie rzucanych w publicystykę historyczną coraz ostrzejszych określeń, mogłoby kusić, by oddać tym samym. Muzeum Powstania Warszawskiego tego nie robi. Bardzo dobrze, że o projekcie MPW i Lechu Kaczyńskim pamiętali wczoraj i prezydent Andrzej Duda, i premier Mateusz Morawiecki.
Chwila refleksji nad działalnością MPW powinna też jednak zmusić nas do zauważenia jeszcze innego efektu starań Jana Ołdakowskiego i całego zespołu: chodzi mi o eklektyczny charakter obchodów, uroczystości, codziennej pracy. Nie ma co kryć: na prawicy bywa z tym spory problem, raczej nie dominuje tu tendencja, by otwierać się na inne środowiska, by tworzyć pomysły inkluzywne. Tymczasem pamięć o powstańcach, o 63 dniach zrywu została zainstalowana w naprawdę wielu, często wrogich sobie środowiskach. W Muzeum Powstania Warszawskiego udało się – i udaje dalej – coś, co w naszym życiu publicznym jest naprawdę wyjątkiem od reguły.
Nie było to łatwe, bo często ta fala, która dziś zalała – i dobrze! – nasze życie publiczne wzbierała wbrew wielu środowiskom, szła w poprzek trendom czy opiniom elit. Ale jednak siermiężna, mozolna, często mało efektowna praca przyniosła efekty. Bez wykluczania, wytykania innych, bez obrażania się na rzeczywistość. Nie wiem, czy w innych dziedzinach polityki (nie tylko historycznej) jest możliwy taki sukces choćby w małej części. Ale jeśli gdzieś konserwatyści, szeroko rozumiana prawica w Polsce może wskazać palcem swój wielki sukces – czyli duże, trwałe i nieusuwalne zmiany na poziomie politycznym, ale przede wszystkim społecznym, mentalnym – to pamięć o Powstaniu Warszawskim jest właśnie takim przykładem. Może warto byłoby spróbować przeszczepić te dobre wzorce, które budowały i budują MPW na inne sfery dobrej zmiany? Nawet jeśli ten przeszczep nie wszędzie się przyjmie, to od samych prób mielibyśmy o wiele zdrowsze życie publiczne. Naiwne to marzenia, ale kiedy o nich nie napisać, jeśli nie przy 1 sierpnia?
Marcin Fijołek
Artykuł ukazał się na portalu wpolityce.pl. Publikujemy za uprzejmą zgodą.
Czy podobał się Państwu ten tekst? Jeśli tak, mogą Państwo przyczynić się do publikacji kolejnych, dołączając do grona MECENASÓW Teologii Politycznej Co Tydzień, redakcji jedynego tygodnika filozoficznego w Polsce. Trwa >>>ZBIÓRKA<<< na wydanie kolejnych numerów naszego tygodnika w 2024 roku. Każda darowizna ma dla nas olbrzymie znaczenie!