„Zaczęło się” – powiedział znajomy z wyraźną niechęcią, a może nawet z obrzydzeniem w głosie. „Co takiego?” - zapytałem grzecznie. „Jak to co?” – wybuchnął. „Ten cały cmentarny cyrk! Stadne łażenie między grobami, sprzątanie, wyrzucanie, pucowanie, znicze, kwiaty, wieńce, rozmowy o niczym z dalekimi krewnymi przy mogiłach…”.Dodał coś jeszcze o konieczności jechania na drugi koniec Polski, zatłoczonych drogach i debilnych kierowcach wyjeżdżających na drogi raz do roku w okolicach pierwszego listopada. Skurczyłem się przestraszony nie na żarty. Z tej strony mojego znajomego nie znałem. Myślałem, że to taki zwykły, przyzwoity katolik, a tu takie coś…Szedłem sobie spokojnie ulicą pewnego miasta, gdy niespodziewanie zatrzymał się tuż przy mnie samochód i kierowca bez zbytnich wstępów rzucił w moją stronę tonem kategorycznym pytanie: „Którędy na cmentarz?”. Co prawda na tym cmentarzu, usytuowanym na peryferiach miasta, nigdy nie byłem, ale mniej więcej wiedziałem, jak tam dotrzeć, więc mu wytłumaczyłem. Gdy odjechał z piskiem opon, naszła mnie jednak refleksja, że dawniej nie trzeba było szukać cmentarza, wiadomo było, że jest gdzieś w centrum, w okolicy kościoła, a nie tak jak niejednokrotnie dzisiaj, daleko za miastem, może nawet w lesie…Czytam w jednym z tygodników: „Śmierć przestała być tematem tabu. Mówi się o niej otwarcie i bez hipokryzji. Nareszcie”. A potem w sporym pomieszaniu opisy kilku przypadków ludzi o mniej lub bardziej znanych nazwiskach, którzy swojego umierania nie kryli przed oczami milinów ludzi. Nie, nie ma w tym artykule opowieści o Janie Pawle II. Jest za to sporo o amerykańskim nauczycielu akademickim, którego eutanazję pokazała BBC. Jako podsumowanie swego tekstu autor wybrał słowa angielskiego publicysty umierającego na raka, który w wywiadzie telewizyjnym stwierdził: „Nie wiem nic o śmierci. Ale nikt nie wie o niej więcej ode mnie… Po prostu żaden z nas, żaden człowiek nie ma o niej zielonego pojęcia”. Zdaniem autora artykułu to znakomite podsumowanie aktualnego stanu naszej wiedzy o śmierci. „Dobrze jednak, że przynajmniej zaczynamy o tym głośno mówić” – cieszy się dziennikarz tygodnika.Nie zgadzam się. To nieprawda, że nie mamy o śmierci zielonego pojęcia. I nieprawda, że przestała być tematem tabu. W ogóle przestała być w swej istocie tematem. Dopóki nie dotyka nas bardzo blisko, traktujemy ją jedynie w kategoriach codziennej porcji informacji o ofiarach przestępstw i katastrof. Kto dziś myśli na co dzień o tym, że umrze? Kto zna znaczenie powiedzenia „Memento mori”?My, chrześcijanie wiemy o śmierci bardzo dużo. Dlaczego? Jak to dlaczego? Bo przecież wierzymy w zmartwychwstanie!Tekst wygłoszony na antenie Radia eMstukam.pl
Czy podobał się Państwu ten tekst? Jeśli tak, mogą Państwo przyczynić się do publikacji kolejnych, dołączając do grona MECENASÓW Teologii Politycznej Co Tydzień, redakcji jedynego tygodnika filozoficznego w Polsce. Trwa >>>ZBIÓRKA<<< na wydanie kolejnych numerów naszego tygodnika w 2024 roku. Każda darowizna ma dla nas olbrzymie znaczenie!