Do poprawnego działania strony wymagana jest włączona obsługa JavaScript

Beata Stankiewicz: Kiedy farba staje się Ciałem

Beata Stankiewicz: Kiedy farba staje się Ciałem

Dopóki nie zabrałam się za myślenie i za pracę nad tym obrazem, nie do końca zdawałam sobie sprawę z tego, że tak będzie. Mimo że wcześniej pracowałam nad przedstawieniem Jezusa Miłosiernego, sceny Zwiastowania i różnych innych sakralnych i religijnych obrazów, tu poczułam bardzo silnie, że dla mnie jako malarki jest to absolutnie nowe doświadczenie. Oczywiście można powiedzieć, że jest to kolejne drzewo w lesie, kolejny wizerunek Matki Boskiej, ale doświadczenie malarza jest inne – mówi Beata Stankiewicz w rozmowie dla Teologii Politycznej.

Weronika Maciejewska (Teologia Polityczna): Co ukazuje malowany przez Panią obraz? Dlaczego zdecydowała się Pani na to konkretne przedstawienie do kościoła św. Wawrzyńca w Parlinie?

Beata Stankiewicz (malarka): Obraz, który maluję przedstawia Matkę Boską z Dzieciątkiem Jezus. Jest to moja własna, autorska wizja tego przedstawienia, co oznacza, że nie jest to kopia już istniejącego obrazu. Od dłuższego czasu bardzo chciałam namalować obraz Matki Boskiej z Dzieciątkiem Jezus i to zlecenie zostało mi dane. Towarzyszyło mi poczucie, że jestem już gotowa, by podjąć się tego zadania i gdzieś po cichu obecne było we mnie to pragnienie jego realizacji. Szczęśliwie się złożyło, że jak tylko wymówiłam w myślach tę intencję, już na drugi dzień zadzwonił do mnie Dariusz Karłowicz i powiedział, że zgłosił się do niego ksiądz Mirosław Kaczmarek – proboszcz parafii św. Wawrzyńca z Parlina z zapytaniem o obraz Matki Boskiej z Dzieciątkiem Jezus, który miałabym namalować. Tak właśnie Opatrzność czuwa nade mną i nad moją pracą malarską – z dużą wyrozumiałością i cierpliwością.

Jak czuje się Pani jako artystka z tym, że obraz, w który przelewa Pani swoje myśli, uczucia, ale też pragnienia, które – jak zostało to już powiedziane – wypraszane są niejako modlitwą, postrzegane w kategoriach opatrznościowych, zostaną uwiecznione w formie obrazu, który zawiśnie w XVII-wiecznym, drewnianym, zabytkowym kościele, pozostającym tam dla przyszłych pokoleń nawiedzających świątynię?

Muszę przyznać, że są to bardzo duże emocje. Tak jak moje obrazy wiszą w muzach i galeriach, tak powieszenie swojego obrazu w kościele, w dodatku w ołtarzu głównym, budzi bardzo wiele emocji i lęku o to, czy wierni z Parlina jakoś przygarną do siebie ten obraz, czy go polubią. Oprócz tego, że obraz musi stanowić wysoką wartość artystyczną, najistotniejszy jest związek wiernych z obrazem. Myślę więc ciepło i często o wiernych z Parlina i zastanawiam się z niepokojem czy go polubią i przygarną do siebie.

A czy pracując nad obrazem, który zawiśnie w przestrzeni sakralnej, Pani, jako artystka, doświadcza tego jako rodzaj szczególnego wydarzenia? Czy to doświadczenie różni się od tego, kiedy tworzy Pani obrazy do przestrzeni muzealnej i galeryjnej? Jestem ciekawa jakie emocje i uczucia towarzyszą Pani podczas pracy nad tym obrazem, czy nawet na myśl o samym fakcie, że będzie to obraz, który zawiśnie w tak szczególnej przestrzeni spotkania człowieka z Bogiem.

Malowanie obrazu jest dość mozolnym procesem. To się zaczyna na długo przed rozpoczęciem pracy nad obrazem i wcale nie kończy wraz z zakończeniem prac nad nim. Nie ukrywam, że jest to dla mnie bardzo ważne. Jeśli chodzi o hierarchię ważności, staram się nie rozróżniać tych obrazów, które maluję do przestrzeni galeryjnych czy do muzeów od tych, które maluję do kościoła. Zdaję sobie jednak sprawę z tej dodatkowej odpowiedzialności, jaka spoczywa na mnie w przypadku tego obrazu, który malowany współczesnym pędzlem, musi przecież odpowiedzieć na to wnętrze kościelne. Jest to dodatkowa trudność. Obraz malowany współczesnym pędzlem ma zawisnąć w neobarokowym wnętrzu w neobarokowym ołtarzu. Oczywiście jak powszechnie wiadomo, nie jest to nic nowego. Mamy w pamięci barokowe wystroje, ołtarze, malarstwo w średniowiecznych katedrach gotyckich. Mamy też w pamięci przepiękne freski w krakowskich kościołach z okresu Młodej Polski, które znakomicie współgrają z już istniejącym gotyckim kościołem. Jest to więc mariaż, który może być bardzo piękny, ale jest trudny. O tyle trudny, że trzeba z ogromnym szacunkiem podejść do tego, co dotychczas znajduje się w danym kościele. Moim celem w przypadku tego wnętrza w Parlinie było uspokojenie sytuacji kolorystycznej. Na tamtejszych ścianach mamy do czynienia z bardzo dużą ilością mocnych kolorów na ścianie. Sam ołtarz jest bardzo bogaty: złoto-srebrny. Mój obraz miał nieco uspokoić to wnętrze. Dlatego starałam się go jak najprościej namalować używając delikatnych, wręcz pastelowych kolorów. Szata Matki Boskiej jest blado-błękitna, a wokół niej jej suknia jest w zasadzie biała. Jedynym akcentem kolorystycznym – oprócz koloru ciała Jezusa i Marii – są czerwone korale. Ale nawet one malowane są dość subtelnie, niekrzykliwie. Ta czerwień korali jest bardzo stonowana. 

 Parlin - zostaję mecenasem!

Jestem bardzo ciekawa jak przebiega proces tworzenia tego obrazu – począwszy od jego „ukazania się” w samej myśli. Czy wiele czasu zajmuje Pani przebywanie w tej przestrzeni, którą dopełnić ma obraz? A może potrzebuje Pani innego, konkretnego miejsca i czasu na kontemplacje nad tą szczególną sceną, którą chce Pani wyrazić swoim pędzlem?

Od momentu, w którym dowiedziałam się, że będę malować ten obraz, pierwsze co zrobiłam to przeszukanie całego Internetu i poszukiwanie zdjęć samego Parlina. Dostałam też trochę zdjęć od ks. Mirosława, a później udałam się tam osobiście – miałam okazję się wyciszyć, pomodlić i pobyć w samotności, a jest to bardzo ważne. Później nastąpił bardzo długi proces myślenia i zastanawiania się nad tym, jak bym chciała i jak powinnam go namalować. Okres szkiców, malowania, oglądania, wchodzenia do wszystkich kościołów, oglądania obecnego tam malarstwa, przeglądania albumów, był długi i potrzebny, jednak abstrahując od tych wrażeń – starałam się stworzyć coś nowego. Czułam się tak, jak gdybym miała namalować coś na nowo. Nawet wiedząc o istnieniu setek obrazów przedstawiających Matkę Boską z Dzieciątkiem Jezus, w zasadzie doświadczenie malarza, który nie chce być epigonem i nie chce powtarzać jakiegoś konkretnego przedstawienia, jest takie jak gdyby musiał go malować od początku. Tak naprawdę wiedząc i znając dziesiątki przedstawień Matki Boskiej z Dzieciątkiem, i tak doświadczenie malarza jest takie, że staje przed gołym, białym płótnem i musi to wszystko namalować od nowa.

Musi być to więc wyjątkowe doświadczenie.

Mam nadzieję, że to właśnie wybrzmiało z naszej rozmowy. Muszę przyznać, że dopóki nie zabrałam się za myślenie i za pracę nad tym obrazem, nie do końca zdawałam sobie sprawę z tego, że tak będzie. Mimo że dotychczas pracowałam nad przedstawieniem Jezusa Miłosiernego, sceny Zwiastowania i różnych innych sakralnych i religijnych obrazów, tu poczułam bardzo silnie, że dla mnie jako malarki jest to absolutnie nowe doświadczenie. Oczywiście można powiedzieć, że jest to kolejne drzewo w lesie, kolejny wizerunek Matki Boskiej, ale doświadczenie malarza jest inne. Mam swoich ulubionych malarzy i obrazy, ale gdy tak im się przyglądam, myślę, że jako malarka prawdopodobnie musiałam przejść przez takie samo doświadczenie jak oni, gdy malowali swoje obrazy. Oczywiście można korzystać z ich doświadczeń, ale ostatecznie maluje się to tak, jak gdyby żadne inne takie przedstawienie nie istniało.

Myślę, że to doświadczenie, które Pani opisuje, świetnie wpisuje się w maksymę mówiącą o tym, że w procesie tworzenia nie chodzi o to, aby artysta ukazał coś, czego nikt jeszcze nie widział, ale żeby spojrzał i ukazał to tak, jak jeszcze nikt dotąd na to nie patrzył. Jest to więc bardzo osobiste, personalistyczne doświadczenie.

Jeżeli obraz ma być dogłębnym przeżyciem duchowym, a wyobrażam sobie, że ten ładunek zawarty w obrazie rzeczywiście zostanie przez niego wyrażony, to jest to szalenie istotne dla ludzi, którzy później będą z tym obrazem obcować. Wkład mojej pracy i mojego doświadczenia duchowego przekłada się później na jakość obrazu, a co za tym idzie –  jego siłę przekazu. Moc obrazu w końcu nie pochodzi z jakości pędzla.

Z Beatą Stankiewicz rozmawiała Weronika Maciejewska 

 fot. Wojciech Wieteska


Czy podobał się Państwu ten tekst? Jeśli tak, mogą Państwo przyczynić się do publikacji kolejnych, dołączając do grona MECENASÓW Teologii Politycznej Co Tydzień, redakcji jedynego tygodnika filozoficznego w Polsce. Trwa >>>ZBIÓRKA<<< na wydanie kolejnych numerów naszego tygodnika w 2024 roku. Każda darowizna ma dla nas olbrzymie znaczenie!

Wpłać darowiznę
100 zł
Wpłać darowiznę
500 zł
Wpłać darowiznę
1000 zł
Wpłać darowiznę

Newsletter

Jeśli chcesz otrzymywać informacje o nowościach, aktualnych promocjach
oraz inne istotne wiadomości z życia Teologii Politycznej - dodaj swój adres e-mail.