Do poprawnego działania strony wymagana jest włączona obsługa JavaScript

August Cieszkowski: Świat przestaje być bezbożnym, a Bóg bezświatowym

August Cieszkowski: Świat przestaje być bezbożnym, a Bóg bezświatowym

Otóż chwilowe przebywanie Jezusa Chrystusa, owego Syna Bożego i człowieczego, pełnego Ducha Bożego, na ziemi, było dopiero zapowiedzią i wskazówką, było niejako pierwiastkiem trwałego przebywania Boga z ludzkością, po spełnieniu Czasów

Otóż chwilowe przebywanie Jezusa Chrystusa, owego Syna Bożego i człowieczego, pełnego Ducha Bożego, na ziemi, było dopiero zapowiedzią i wskazówką, było niejako pierwiastkiem trwałego przebywania Boga z ludzkością, po spełnieniu Czasów

Prezentowany tekst stanowi fragment „Wezwania”, nieopublikowanej za życia Augusta Cieszkowskiego części „Ojcze nasz” poświęconej analizie słów „Ojcze nasz, któryś jest w niebie”. Przedruk został przygotowany na podstawie ostatniego wydania dzieła: A. Cieszkowski, „Ojcze nasz”, t. 2, Poznań 1922, s. 262–268. Zachowano oryginalną pisownię i interpunkcję. Wyjątek stanowią sigla biblijne, dostosowane do współczesnych zasad oraz przeniesione z przypisów do tekstu głównego.

Odtąd przeto nie będziem poczytywali Nieba za jakiś przybytek bezziemny, ani też Ziemi za jakiś przybytek bezniebny, wskutek czego świat przestanie nam być bezbożnym, a Bóg bezświatowym. Lecz owszem uznamy połączenie Boga ze światem i przysposobienie świata Bogu, oraz ogarnięcie Ziemi przez Niebo i odziedziczenie Nieba przez Ziemię, albowiem będzie to Wniebowstąpienie Ziemi i nawzajem Zstąpienie Królestwa Niebieskiego na ziemię. A podniósłszy Ducha: „zdołamy pojąć ze wszystkimi Świętymi, jaka jest długość i szerokość, jaka głębokość i wysokość”.

Mirjady wszelakich światów, bądź rodzących się dopiero z mglistego, nierozdzierżgnionego chaosu, bądź owszem w pełni żywota i świetności koczujących, bądź znowu gasnących i konających, asteroidów rojowiska, światów plejady i nieborodnych mgieł oceany, to Jego świetne, światłe i światowe Ciało. A Duch Jego, który wszystkie te światy światów dzierży, który święci się w nich i uświęca je, który je pojmuje, przejmuje i obejmuje  - panuje nad niemi, bo „chwała Jego jest po nad niebiosami” (Ps 112,4).

A nie wzdrygajcie się zawczasu, Wy nawpół dopiero rozumiejący, a przywykli do wyznawania Boga w wiekuistem oderwaniu od świata, – nie lękajcie się, by Wam tu Panteizm jakiś groził. Panteizm wszelki, jaki Wy sobie wystawiacie, a przed którym słusznie wzdrygacie się, ubliżałby tylko Bogu, a nam Go owszem uwielbiać przychodzi. Panteizm głosi, że wszystko jest Bogiem, a my zaprawdę powiadamy Wam, że wszystko owszem do Boga należy i od Niego zależy, że się nietylko do Niego odnosi, jako do Pana swego, ale też od Niego pochodzi, jako od Ojca swego, słowem, że się znajduje w Jego dziedzictwie, w posiadaniu materjalnem i moralnem, jako w objęciu Ducha swego, że wszechświat jest więc tego Ducha tylko Własnością i Objawem, jak to już Psalmista doskonale wyraził, wiekuistym strojem Jego wiecznego ustroju, że przeto nie jest Nim Samym, lecz tylko poniekąd[1] chwalebnem zawżdy Ciałem Przybytkiem i Świątynią Jego, słowem jest owym niebieskim Ojca naszego domem, w którym jest siła mieszkań na nas oczekujących, a przez pierworodnego Syna nam przygotowanych.

Między ubóstwieniem Wszechświata, a Wszechuświetnieniem Boga, t.j. między poczytaniem Wszechświata za Bóstwo, a owszem przyznaniem i oddaniem go Bogu, jako Własność, Dziedzictwo i wiekuisty Przybytek, co wszyscy święci Pańscy wiekuiście od początku wieków głosili, a co modlitwa nasza najdoskonalej wyraża, wołając do Ojca naszego, „któryś jest w Niebiesiech”, – słowem między potwornym Panteizmem, a uznaniem organicznego panowania i gospodarstwa Bożego we wszystkich światach, i przez wszystkie światy, i ponad wszelkiemi światy, zachodzi tak niesłychana różnica, że ją tu w krótkości zaledwie przez przybliżone porównanie wyrazić zdołamy, taka właśnie, jaka zachodzi między wszelkim Ciałem a Duchem, albo też między abstrakcyjną Substancją a żywą, absolutną Osobą. – Przecież nikt z nas nie uzna Ciała swojego, owego najprzedniejszego organizmu i arcydzieła Natury, za istną swoją osobę, bo wie, iż Ciało bez Ducha, który go dopiero czyni sobą, nie jest osobą, że pozbawione Ducha, trupem się staje.

Nic przeto panteizmowi, tak materjalnemu jak idealnemu, tak fizycznemu jak metafizycznemu, przeciwniejszego nad takowe Boga w Wszechświecie, i ponad Wszechświatwem uwielbienie. – Ale też owszem nic Panteizmowi bardziej nie sprzyja, nic mu mimowoli bardziej nie potakuje, nic zgoła pomyślniejszego spotkać go nie może, nad czcze i bezwzględne wyparcie się jego i zaprzeczenie, bo wtenczas oddziaływa całą potęgą owej cząstki prawdy, która w nim tkwi, i niebawem wybuja silniej na przekorę przeczącym. – Nie kroczyć więc na niego, ale przekroczyć go trzeba. – I przekraczała go też bez ustanku Ludzkość, choć Panteizm na każdym z jej szczebli wyglądać usiłował i, jak Proteusz jaki, liczne przeobrażenia przywdziewał.

Kto przeto dziś jeszcze z panteistycznymi materialistami (kosmistami) twierdzi, że Bóg jest wszystkiem, albo też z panteistycznymi idealistami (akosmistami) głosi, że Bóg jest ogólną Substancją, ten ujmuje tylko Bogu i obłędowi hołduje. Bo chociaż sądzi, że Bogu arcy-wiele przyznaje, w rzeczy samej arcy-mało mu ofiaruje, a szukając Boga za nisko, sam siebie tylko oszukuje. – Lecz kto owszem od Chrystusa się już stanowczo dowiedział, że „Bóg jest Duchem” (J 4,24), kto z Śtym Pawłem wyznaje, że jest „wszystkiem we wszystkiem” (1 Kor 15,28), że „w nim żyjemy, ruszamy się i jesteśmy” (Dz 17,28), że „jesteśmy jego świątynią” (1 Kor 3,17), albowiem „z niego, przez niego i w nim są wszystkie rzeczy” (Rz 11,36), – a tym sposobem niedołężny jeszcze pierwiastek panteistyczny do właściwej sobie potęgi podnosi, i w żywotną, duchową osobistość skupiać usiłuje, ten wielką i świętą prawdę z łona błędu wywiązuje, ten spełnia wieczne domaganie się Ducha, i zaczyna święcić imię Boże jako w Niebie, tak i na Ziemi.

Bóg tedy jest, był i będzie zawsze właściwie w Niebiesiech, wedle oświadczenia naszej modlitwy. Ale ponieważ niebo Chrześcijańskie poczytywano dotąd za tamten idealny świat, za miejsce czysto umysłowe, a nadzmysłowe, które dla nas tylko w nadziei istnieje, które więc jest dopiero idealną domagalnością (postulatem), – ale domagalnością naszą, – wewnętrzną naszą intencją, którego więc zarody są kata dynamin wewnątrz nas, – przeto też Bóg, wedle dotychczasowej Teologji Chrześcijańskiej, przebywał w tamtym idealnym, a dla nas dopiero wewnętrznym świecie. Tutejszy zaś realny świat, który jest zewnątrz nas, który nas otacza i roztacza się przed nami, – nie ów, który żyje dopiero w nas, ale owszem ten, w którym my sami żyjemy, zdawał się tem samem przez Boga opuszczony, potępiony, rozerwany, przezwyciężony (znegowany i abnegowany). I tak do czasu być musiało, bo to było zbawiennem. Wszakże wyraźnie powiedział Chrystus, iż przyniósł na ziemię rozerwanie (Mt 10,34; Łk 12,51), iż przezwyciężył świat (J 16,33), iż opuszcza świat i odchodzi od niego, ponieważ królestwo jego nie jest teraz z tego świata (J 18,36), iż książę tego świata nic do niego nie ma (J 14,30). – Świat nasz przeto był stanowczo od Niebios odpadnięty, od Boga oddzielony, – a Bóg również cofnięty od świata i tylko za pośrednictwem Myśli w nim przytomny. – Bóg był w Niebie, a więc ziemia cieleśnie pozbawiona Boga. – I dlatego też cierpieliśmy ucisk na ziemi i było nam tak źle, bo bezbożnie

Atoli pozbawienie to nie było i nie miało być wieczne, jedno tylko wiekowe, to jest czasowe, doczesne; – nie trwałe, ale tylko przechodnie. – Boć nie posłał Bóg Syna Swego na świat, aby tylko sądził świat, lecz, aby tenże świat do zbawienia doprowadził (J 3,17), – nie na to więc tylko, aby go rozdwoił i rozdarł, ale też na to, aby go ukoił, a to ukojenie i zbawienie ostatecznie w życiu z Bogiem i w Bogu spoczywa.

Otóż chwilowe przebywanie Jezusa Chrystusa, owego Syna Bożego i człowieczego, pełnego Ducha Bożego, na ziemi, było dopiero zapowiedzią i wskazówką, było niejako pierwiastkiem trwałego przebywania Boga z ludzkością, po spełnieniu Czasów. – Wszakże odejście Jego do nieba nastąpiło jedynie pod wyraźnym warunkiem i zapowiedzią powrotu (J 14,28). Wszakże sam Chrystus obiecał nam, iż maluczko nie ujrzymy go i znów maluczko ujrzymy go (J 16,16). Wszakże nam tylokrotnie przyrzekł nadejście owego Królestwa niebieskiego, które się wówczas było dopiero przybliżyło, lecz które podówczas nie było jeszcze i nie mogło być z tego świata[2]. A zalecając nad modlić się o to, i przyjścia tego prośbami naszemi wzywać, dał nam rękojmię jego dostąpienia i dowiódł, iż pierwotne posłannictwo jego, jako cierpiącego Mesjasza, było dopiero przechodnie, a nie ostateczne, – niezbędnym środkiem, a jeszcze nie celem; że przyjdzie czas zawarcia pokoju w walczącym i rozerwanym świecie, czas zaprzeczenia jego zaprzeczeniu (zniesienia negacji i abnegacji świata), czas utwierdzenia i skojarzenia wyłączających się jego żywiołów, czas pocieszenia zmartwionego świata, czas, w którym Bóg już nie pozostanie tylko w oderwanym od świata niebie, lecz i ziemię do nieba, do rzeczywistego przybytku Swego przyjmie, i świat nasz już nie odepchnie od siebie, ale owszem do łona swego przytuli, – słowem, czas dopełnienia dotychczasowych oderwanych domagalności i rozwiązania panującego dotąd Dualizmu, – przez spółżycie Ducha Świętego z Wszechświatem.

Mówimy wszelako, iż ów idealny dopiero przybytek Boga w Niebie, był płodem dotychczasowej świadomości Chrześcijańskiej, – albowiem Sam-Bóg, jako On, (autotheos) jest zawsze i wszędzie, absolutum, t. j.: wszystkiem we wszystkiem, jak go Paweł Śty dla przyszłości przepowiedział (1 Kor 15,28)[3]. – Ale się nam dotąd, dla krewkości naszej, jeszcze takim nie objawił, objawić nie mógł, a więc objawić nie chciał, albowiem Bóg miarkuje swoje Objawienia wedle miary dojrzałości Ducha ludzkiego. – I dlatego wzywaliśmy go dotychczas, jako jeszcze utajonego w utajonym dla nas, wewnątrz nas założonem Niebie, odtąd zaś czcić go będziemy, jako objawionego w jawnych i roztaczających się, a otaczających nas Niebiosach. – Sami zaś, czuliśmy się dotąd w realnem oderwaniu od Niego i uznawaliśmy przybytek nasz, od przybytku Jego, za nieskończenie odległy, i rozdzielony otchłanią nad otchłaniami, która dla każdego z nas zosobna nazywa się śmiercią, dla całej zaś ludzkości końcem świata; – bośmy też realnie byli ciałem odpadnięci, i tylko przez tęsknotę duszy naszej, przez Wiarę naszą w Niego, a Miłość Jego ku nam, czuliśmy się z Nim solidarni, a przez Nadzieję przyszłego żywota, dopiero spełnego zjednoczenia oczekiwaliśmy.

A objawiciel tego Ojca niebieskiego, który zbawił ludzi, wyrywając ich z pod niewłaściwej dla Ducha przemocy natury i który odrodził tegoż Ducha, przysposabiając ich do Synostwa Bożego, który im właśnie Wiarę i Nadzieję i Miłość objawił, musiał też na czas pewny odejść od świata, (cofnąć się), – powrócić do Ojca; a zostawiwszy nam dobrą nowinę (Ew-angelję), wstąpić sam do tego Nieba, które dla nas było dopiero ideałem, zrealizować się mającym, przedmiotem owej wiary, nadziei i miłości, a dla niego już było istną realnością; – do tego nieba, które dla nas jeszcze nie było, aczkolwiek już było, jest i będzie na wieki w Wszechświecie, i dla Boga zawsze było, które tem samem i dla nas rzeczywiście będzie, skoro go własnym postępem dostąpimy, a w którem Chrystus pozostać miał aż do spełnienia czasów i obietnic wszelkich, t. j. aż do nadejścia Królestwa Niebieskiego na ziemię, – aż do dojścia samej ziemi naszej do stanu ziemi Obiecanej.

To jest nieuchronną wynikłością całej tej dialektycznej sfery, której dalszy wywód i spełnienie dopiero Prośby nam objawią. – Kto tego stanowiska nie pojmie i nie zajmie, ten ciągle ze sprzeczności w sprzeczność wpadać będzie. Ani w błędniku historji nigdy ujścia nie znajdzie, ani już odbytego objawienia spełna nie zrozumie, ani też objawienia Objawienia nie dostąpi. – Lecz kto na tem miejscu jeszczeby tego jasno pojąć nie zdołał, niech się nie lęka, ani frasuje, bo nie dziw, jeśli przywykłszy do jednostronnego kierunku, w jakim mu od tylu wieków wędrować nakazano, do owych abstrakcyj, które mu dotąd za chleb powszedni podawano, duch ludzki nie odrazu przyjąć zdolny ową wszechstronną prawdę, mimo usilności, z jaką jej zaród w nim samym założony, odkryć mu staramy się. Bądźcie więc dobrej myśli; – jeśli to jeszcze nie jest jasne, stanie się to jawem i jaśnią przy rozbiorze Próśb naszego Pacierza.

Ktoby zaś wahał się w uznaniu tych wynikłości, dopókiby na powadze Pisma oparte nie zostały, – niech pomni, zanim mu się cały szereg tekstów Objawienia przy Prośbach odsłoni, na wyraźne oświadczenie Dziejów Apostolskich, kędy zastępca Chrystusów na ziemi, po odejściu Bogo-człowieka do tego Nieba, rzekł: „Pokutujcież więc i nawracajcie się, dla zgładzenia grzechów Waszych, aż przyjdą czasy orzeźwienia z oblicza Pańskiego[4], i nadeszle Wam zapowiedzianego Jezusa Chrystusa, któremu potrzeba zostawać w niebie (zajmować niebo), aż do czasów naprawienia wszechrzeczy, co przepowiedział Bóg przez usta wszystkich swoich proroków od wieku” (Dz 3,19-21)[5].

Trudno wymagać dosłowniejszego potwierdzenia wszystkich powyższych wniosków. – Oblicze tedy Pańskie nie jest nam dotychczas obecne, a to przez cały czas pokuty i umartwienia. – Ale nadejdzie czas orzeźwienia, czas rzeczywistej obecności, czas naprawienia wszechrzeczy, apokatastaseos panton[6], a wtedy Bóg przestanie pozostawać dla nas, jakoby utajony, zakryty w Niebie, t. j. idealnie tylko wszechobecny, ale objawi się nam takim, jakim go drugi Apostoł Pański zapowiedział i dopiero zapragnął, jako: „wszystko we wszystkiem” (1 Kor 15,28).

August Cieszkowski

Do publikacji w Internecie przygotował Tomasz Herbich

 

[1] Przy I. Prośbie poznamy, pod jakim względem o Bożem Ciele mowa być może, a pod jakim już ta determinacja nie starczy.

[2] Zbiór tekstów odnoszących się do tego punktu przy drugiej Prośbie.

[3] To objaśni pierwsza Prośba.

[4] Kairoi anafukseos apo prosopou tou kyriou, czyli wskutek obecności Pańskiej.

[5] „In testamento vetere obumbrabatur novum” rzekł Ś-ty Augustyn de civit. Dei 16,26. – „In novo, novissimom” doda wyznawca przyszłości.

[6] O dogmacie Apocatastasis dokładniej przy siódmej Prośbie.


Czy podobał się Państwu ten tekst? Jeśli tak, mogą Państwo przyczynić się do publikacji kolejnych, dołączając do grona MECENASÓW Teologii Politycznej Co Tydzień, redakcji jedynego tygodnika filozoficznego w Polsce. Trwa >>>ZBIÓRKA<<< na wydanie kolejnych 52 numerów TPCT w 2024 roku. Każda darowizna ma dla nas olbrzymie znaczenie!

Wpłać darowiznę
100 zł
Wpłać darowiznę
500 zł
Wpłać darowiznę
1000 zł
Wpłać darowiznę

Newsletter

Jeśli chcesz otrzymywać informacje o nowościach, aktualnych promocjach
oraz inne istotne wiadomości z życia Teologii Politycznej - dodaj swój adres e-mail.