Do poprawnego działania strony wymagana jest włączona obsługa JavaScript

Laudacja Agnieszki Kołakowskiej

Eseje Kołakowskiej, znaczące i ożywcze w krajach Europy Zachodniej, w Polsce są instruktywne i potrzebne w dwójnasób

Eseje Kołakowskiej, znaczące i ożywcze w krajach Europy Zachodniej, w Polsce są instruktywne i potrzebne w dwójnasób

O wyborze dzisiejszej daty na uroczystość wręczenia Nagrody im. Andrzeja Kijowskiego

Agnieszce Kołakowskiej za książkę Wojny kultur zadecydowały wprawdzie względy czysto praktyczne: zarówno dla Laureatki, jak i dla członków jury oraz organizatorów z Biblioteki Narodowej termin ten był po prostu terminem najdogodniejszym. Okazuje się jednak, że tego typu względy bynajmniej nie chronią nas przed interwencją Ducha Świętego lub choćby – w przypadku ludzi małej wiary, na przykład takich jak ja – czujnego Ducha Dziejów.

Bo jakiż to dzień dziś mamy? Jakaż liczba i miesiąc składają się na tę datę? No właśnie: 5 marca. A cóż to hasło mówi oświeconej ludzkości? Tak, proszę państwa, jedno: to data śmierci jednego z największych jej przewodników, wielkiego Józefa Stalina. To dziś sześćdziesiąt lat temu przestało bić jego serce, jak donosiła o tym ówczesna „Trybuna Ludu”; to dziś sześćdziesiąt lat temu świat pracy i postępu pogrążył się w głuchym żalu i powszechnej żałobie.

No dobrze, zapyta kto, a co to ma wspólnego z Nagrodą Kijowskiego, a zwłaszcza z wyróżnioną w obecnej edycji książką? Otóż ma, proszę państwa, i to bynajmniej niejedno, co w dalszych słowach spróbuję wykazać i rozwinąć.

Imię Wodza Ludzkości, nieśmiertelnego Stalina, kojarzy się nam dzisiaj nie tylko z niebywałą w skali światowej zbrodnią – z terrorem, eksterminacją i niewolniczą pracą, lecz także – w równym stopniu – ze zbiorowym szaleństwem, zwanym eufemistycznie do dzisiejszego dnia: „wypaczeniami”, „błędami”, które się rozpleniły w wyniku „kultu jednostki”. Skala owego obłędu była niewiarygodna, zarówno socjologicznie, jak i psychologicznie. Gdy czytamy po latach, co pisano w tych czasach, co mówiono publicznie i za co się oskarżano – jak w ogóle postrzegano życie, historię i świat – chwytamy się za głowę i nie umiemy pojąć. I w kółko powtarzamy infantylne pytania: „Jak to było możliwe? Jak ludzie, skądinąd światli, przytomni i wykształceni, mogli tak nisko upaść i gadać takie bzdury? Co zwichnęło im umysł i jak im było nie wstyd?”.

I tłumaczymy to sobie na rozmaite sposoby: a to traumą wojenną, a to żarliwą wiarą jako odtrutką na widmo zwątpienia i nihilizmu, a to naiwną nadzieją na zbawienie za życia. Tak czy inaczej wierzymy – przynajmniej chcemy wierzyć – że takie zbiorowe szaleństwo, takie otumanienie i zaczadzenie umysłu więcej się nie powtórzy. Przynajmniej w bliskim czasie, przynajmniej póki jest żywa pamięć tamtej psychozy.

Tymczasem oto stopniowo i z pozoru skądinąd wraca znajomy czad. Oto na naszych oczach, niczym Feniks z popiołów, odradza się duch i praktyka obłędnego myślenia, a w ślad za nim fanatyzm i terror ideologii. Przybywa do nas w kostiumie, rzecz jasna, odmienionym, uszytym z innej materii i na pierwszy rzut oka nic nie mającym wspólnego z tautologiami diamatu, owymi, jak nazwał to Herbert, „pojęciami jak cepy”, lecz nowoczesnym, unijnym, zachodnio-europejskim. A jednak jego krawiec pochodzi z tej samej szkoły co stalinowski poprzednik. Szkoła ta zaś to wcielenie odwiecznej pokusy człowieka, aby dorównać Bogu, pozbyć się go i odtąd samemu władać na ziemi. Samemu tworzyć siebie, włącznie ze zmianą natury. Uzyskać pełną wolność, boską wolność tworzenia.

Ów odwieczny grzech pychy, nazwany i rozpoznany zarówno w tradycji greckiej, jak i judeochrześcijańskiej, owocuje niezmiennie prymatem utopii nad życiem i nad zdrowym rozsądkiem, w następstwie zaś prowadzi do systemu przemocy – przymusu, terroru i zbrodni. I zawsze się kończy tak samo: upadkiem zamiast wzlotem, piekłem zamiast edenu, zepsuciem miast ulepszeniem. I hekatombą ofiar.

Nagrodzona dziś książka – zbiór esejów i szkiców Agnieszki Kołakowskiej – poświęcona jest właśnie recydywie utopii i różnym zagrożeniom, jakie stąd wynikają. Autorka wskazuje w tekstach na liczne wynaturzenia rozmaitych idei albo manipulacje; na mechanizmy zakłamań i automistyfikacji, zarówno w sferze publicznej, jak i w dziedzinie nauki. Unaocznia na przykład, jak oto święci tryumfy najczystszy irracjonalizm oczywiście w przebraniu napuszonego scjentyzmu; jak walka o dominację, podszyta nienawiścią i wolą eliminacji ludzi o innych poglądach, szermuje hasłami miłości, a głównie tolerancji; jak w celu zdobycia władzy albo jej utrzymania fetyszyzuje się język, jak się zawłaszcza pojęcia, a potem zmienia ich sens.

Autorka nadzwyczaj jasno, a przy tym z nerwem i pasją, mówi, co dzieje się – w epoce, która sama nazywa się nowoczesną i post-ideologiczną, a nawet post-historyczną (w ślad za bałamutnymi myślami Fukuyamy). Oto wyższe uczelnie – niby przybytki rozumu i metod naukowych – powołują do życia pozorne przedmioty badań i pseudo-dyscypliny (jak choćby wydziały „gender”), i zamiast rozpraszać mity i fałszywe mniemania, tworzą nowe i gorsze – trudniejsze do zwalczenia. Oto myśl radykalna, niezmiennie totalistyczna – na przekór kompromitacji i, wydawałoby się, nieodwracalnej klęsce – odradza się w najlepsze w postaci różnych prądów i anarchicznych ruchów, które sieje i wspiera polityczna poprawność. Oto ataki na kościół i histeryczne wołanie o dekonstrukcję religii i sekularyzację, posuniętą do granic całkowitego absurdu, torują drogę prężnemu, młodszemu islamowi, który nawet nie kryje, że się szykuje do skoku na naszą cywilizację.

Zasadniczą zaletą pisarstwa Laureatki jest żelazna logika i klarowność wywodu, jakoż to, że tkwi mocno na gruncie racjonalizmu, a mieszkając w Paryżu, toczy swoje batalie z samego serca Europy, a nie z jej wschodnich rubieży, gdzie z rozmaitych względów panuje duch nieufności, kompleksu i wylęknienia. Trudno posądzić ją o taką czy inną stronniczość, bo ani tam, na Zachodzie, ani tym bardziej tu, w Polsce, nie należy do żadnych stronnictw ani koterii. Jest osobą – autorką – prawdziwie niezależną. Której leży na sercu przetrwanie demokracji, przezwyciężenie kryzysu, zahamowanie procesu rozkładu i dekadencji.

Rozprawki i artykuły Agnieszki Kołakowskiej, pisane z nerwem, dowcipem i retoryczną swadą, przywodzą nieraz na myśl niektóre karty Dziennika Witolda Gombrowicza, który, jak dobrze wiemy, też walczył z rozlicznymi fetyszami epoki i współczesnej kultury (np. w „Im mądrzej, tym głupiej”, późnym słynnym eseju), a także lśniące humorem oraz gorzką mądrością dramaturgiczne równania i paradoksy Mrożka. Obraz oszołomionej, zdziecinniałej Europy, pędzącej na oślep ku zgubie, obraz kreślony z bezwzględną ostrością przez autorkę, kojarzy się z diagnozą zawartą w Tangu i w Rzeźni – proroczymi sztukami polskiego dramaturga. Szaleństwo owładniętego utopijnymi mrzonkami intelektualisty – inteligenta – klerka, który zdradził myślenie na rzecz rozgłosu i władzy, a zwłaszcza rządu dusz, nie kończy się niestety tylko jego upadkiem: kończy się ono rozkładem całej rzeczywistości, w którą wkracza jak w masło globalny cham-arywista.

Eseje Kołakowskiej, znaczące i ożywcze w krajach Europy Zachodniej, w Polsce są instruktywne i potrzebne w dwójnasób. Ponieważ publiczna debata na poruszane w nich kwestie zdominowana jest u nas przez konflikty lokalne, które w fatalny sposób zamazują istotę zasadniczego problemu. Autorka jak mało kto w polskiej publicystyce klaruje, o co chodzi – o co toczy się gra – w dzisiejszej cywilizacji, do której należymy. Otwiera na to oczy, dostarcza argumentów, a nade wszystko języka, którym należy zwalczać czołowych szalbierzy epoki.

Jest to pisarstwo odważne i uczące odwagi. Skłaniające do aktu samodzielnego myślenia. Na przekór owczym pędom, modzie i koniunkturze, a zwłaszcza terrorowi cynicznych beserwiserów.

Wręczając w dniu dzisiejszym Nagrodę Kijowskiego Agnieszce Kołakowskiej za książkę Wojny kultur, w jak najsłuszniejszy sposób, wedle mego mniemania, czcimy okrągłą rocznicę śmierci Józefa Stalina. Niech książka ta będzie przestrogą przed recydywą utopii, przed neo-stalinizmem, przed widmem baumanizacji kultury i polityki.

Antoni Libera

Laudacja wygłoszona podczas uroczystości wręczenia Nagrody im. Andrzeja Kijowskiego Agnieszce Kołakowskiej za książkę "Wojny kultur i inne wojny" - zobacz więcej

Przeczytaj także tekst, ktyóry powstał na podstawie wystąpienia Agnieszki Kołakowskiej w czasie wręczania jej Nagrody im. Andrzeja Kijowskiego


Czy podobał się Państwu ten tekst? Jeśli tak, mogą Państwo przyczynić się do publikacji kolejnych, dołączając do grona MECENASÓW Teologii Politycznej Co Tydzień, redakcji jedynego tygodnika filozoficznego w Polsce. Trwa >>>ZBIÓRKA<<< na wydanie kolejnych 52 numerów TPCT w 2024 roku. Każda darowizna ma dla nas olbrzymie znaczenie!

Wpłać darowiznę
100 zł
Wpłać darowiznę
500 zł
Wpłać darowiznę
1000 zł
Wpłać darowiznę

Newsletter

Jeśli chcesz otrzymywać informacje o nowościach, aktualnych promocjach
oraz inne istotne wiadomości z życia Teologii Politycznej - dodaj swój adres e-mail.