Do poprawnego działania strony wymagana jest włączona obsługa JavaScript

Chociaż... [FELIETON]

Chociaż... [FELIETON]

Niektórzy spośród czołowych amerykańskich krytyków gastronomicznych, przemyślawszy swoje zadanie, doszli do wniosku, że nie powinni opisywać tego, co w danej knajpie można zjeść, lecz raczej skupiać się na etyce i sprawiedliwości społecznej – pisze Agnieszka Kołakowska w felietonie z cyklu „Dziękuję za zrozumienie”.

Ale nie wiem właściwie, dlaczego „chociaż”. Nie wiem już nawet, do czego to „chociaż” miało się odnosić. W każdym razie znów postaram się skupić na tych okruchach pocieszenia, jakie udało mi się znaleźć. Tak więc – kontynuując przyjemny wątek o faunie na angielskich torach – mogę donieść, że kilka tygodni temu barany unieruchomiły pociągi na trasie do Manchesteru. Wkrótce po nich zamęt zasiały – też na północy kraju – błąkające się po torach walabie. W 2017 r. z kolei (przepraszam za opóźnienie), tym razem na południu Anglii, popłoch spowodowały lamy. Wreszcie w internetowym wydaniu londyńskiego Times w zeszłym tygodniu można było obejrzeć video, w którym wielbłąd bardzo wolno spaceruje wzdłuż torów, głuchy na wściekłe trąbienie, okrzyki i błagania maszynistę pociągu, jadącego za nim. Ale to niestety już nie w Anglii, tylko gdzieś w okolicach Astrachania.

Inna pocieszająca myśl – nie moja, wyznam z żalem, lecz podsunięta mi podczas rozmowy o życiu w obecnym chaosie w Paryżu: taka mianowicie, że jeśli w ostatnim miesiącu w tym mieście było trochę mniej ataków terrorystycznych, to może dlatego, że terroryści, jak inni, nie mogli dojechać. Wszystko – jak w piosence Monty Pythona w filmie „Life of Brian” – ma swoją pocieszającą stronę. Co się dobrze składa, bo po krótkiej przerwie wróciły strajki i demonstracje, metro nie jeździ, dzieci nie chodzą do szkoły, rodzice się wściekają, pielęgniarki śpią pokotem w szpitalach, bo nie mogą dojechać, w autobusach – tych rzadkich, które jeżdżą – dantejskie sceny, na ulicach monstrualne korki, na chodnikach tłumy, bo wszyscy muszą iść pieszo, a ja na jutrzejszą wizytę u lekarza na drugim końcu miasta znów zamówiłam taksówkę-skuter.

Pewien sędzia w Anglii zadekretował, że weganizm „etyczny” zasługuje na miano przekonania filozoficzno-religijnego, a zatem także, zgodnie z tą etykietką, na ochronę przed dyskryminacją

Poza tym: pewien sędzia w Anglii zadekretował, że weganizm „etyczny” zasługuje na miano przekonania filozoficzno-religijnego, a zatem także, zgodnie z tą etykietką, na ochronę przed dyskryminacją. Jeden brytyjski komentator zastanawiał się, jak długo – w epoce, w której słynny angielski zdrowy rozsądek jest tylko miłym wspomnieniem – nim weganie będą się domagać pracy u rzeźników, po czym protestować, że wymóg krojenia mięsa gwałci ich prawa. Chyba nie bardzo długo. Były już w Anglii podobne sprawy: na przykład sprawa Sikhów, którzy domagali się pozwolenia jazdy na motocyklach bez hełmów, bo ich religia nakazuje noszenie turbanów, a turban pod hełmem z trudem się mieści. Zauważono jednak, w rzadkim przejawie zdrowego rozsądku, że ich religia nie nakazuje jazdy na motocyklach. Ale było to dobre kilka dziesięcioleci temu; dziś krajobraz polityczno-tożsamościowy wygląda inaczej. I jeśli dalej tak pójdzie fizyczny krajobraz, który nas otacza, na wsi, na łąkach i na pastwiskach, też się zmieni: nie będzie już krów, ani baranów, ani świń. Wątpię, by „etyczni” i ideologiczni weganie zastanawiali się nad skutkami całkowitego zakazu jedzenia mięsa, jaki niektórzy z nich chcieliby narzucić; ale wątpię też, by wymarcie krów, baranów i świń im przeszkadzało. Podejrzewam, że większość z nich nie widziała nigdy barana.

I jeszcze na koniec: czytam, że niektórzy spośród czołowych amerykańskich krytyków gastronomicznych, przemyślawszy swoje zadanie, doszli do wniosku, że nie powinni opisywać tego, co w danej knajpie można zjeść, lecz raczej skupiać się na etyce i sprawiedliwości społecznej, na dzielnicy, w jakiej dana knajpa się znajduje i na tym, ilu tam jest biednych, bezdomnych, mniejszości, wyzyskiwanych i wykluczonych. Wolno się spodziewać, że zjawisko to rychło rozprzestrzeni się wszędzie. Nie dowiemy się już, czy kurczak jest smaczny ani w jakim sosie jest podawany węgorz; dowiemy się natomiast o drodze, jaką kurczak przebył, o ilości dwutlenku węgla wydanej przy jego dostarczeniu, o warunkach pracy jego przewoźników tudzież kucharzy i innych zatrudnionych w danej knajpie i o tym, czy względy moralne w ogóle pozwalają tam jeść. Może wszystkie knajpy okażą się niemoralnie i jeść etycznie można będzie tylko w domu – oczywiście po wegańsku. Do tego wskutek prób zwalczania globalnego ocieplenia i zamienienia wszystkich łąk i pól (oczyszczonych już z krów i baranów) na farmy wiatrakowe, nie będzie już elektryczności. Więc będziemy wszyscy siedzieć po ciemku, w mrozie, jedząc korzonki i tofu. Dobrego nowego roku! I raz jeszcze przepraszam za wszelkie opóźnienia.

Agnieszka Kołakowska 

Przeczytaj inne felietony Agnieszki Kołakowskiej z cyklu „Dziękuję za zrozumienie”

PROO NIW belka teksty134


Czy podobał się Państwu ten tekst? Jeśli tak, mogą Państwo przyczynić się do publikacji kolejnych, dołączając do grona MECENASÓW Teologii Politycznej Co Tydzień, redakcji jedynego tygodnika filozoficznego w Polsce. Trwa >>>ZBIÓRKA<<< na wydanie kolejnych numerów naszego tygodnika w 2024 roku. Każda darowizna ma dla nas olbrzymie znaczenie!

Wpłać darowiznę
100 zł
Wpłać darowiznę
500 zł
Wpłać darowiznę
1000 zł
Wpłać darowiznę

Newsletter

Jeśli chcesz otrzymywać informacje o nowościach, aktualnych promocjach
oraz inne istotne wiadomości z życia Teologii Politycznej - dodaj swój adres e-mail.