Polska staje wobec historycznego wysiłku wywalczenia dla siebie najbardziej dogodnej i bezpiecznej pozycji w nowej strategicznej strukturze Zachodu. Nie jesteśmy w tym skazani na niepowodzenie. Mamy sporo kart, których nie wolno nam zmarnować.
Filmiki pokazujące organizowane 9 maja festyny dziecięce, na których nowe pokolenia Rosjan od wczesnych lat przysposabiane są mentalnie do nadchodzącej wielkiej wojny, ale także kilkudniowa sojusznicza wizyta przywódcy Chin w Moskwie, dowodzą, że inwazja na Ukrainę w sposób trwały określiła miejsce współczesnej Rosji – mentalnie i geopolitycznie. Przekształcając się w państwo i społeczeństwo wojenne oraz uznając rolę młodszego partnera Pekinu, Rosja odwraca się ostatecznie od Zachodu, który uznaje za głównego wroga. Nawet Donald Trump, który w ostatnich miesiącach ku zgrozie sojuszników składał Kremlowi hojne oferty współpracy, nie był w stanie zatrzymać Rosji na jej drodze ku Azji. Oczekiwany w Waszyngtonie „odwrócony Nixon” nie nastąpił.
Dla Polski ta ostatecznie przekształcona Rosja, wewnętrznie, ale także w swym międzynarodowym położeniu, oznacza dwie podstawowe sprawy. Po pierwsze, uruchamia proces nowej konsolidacji Zachodu, obejmujący także Polskę oraz pozostałe państwa naszej części Europy. Podpisany właśnie w Nancy nowy traktat polsko-francuski, jakkolwiek by oceniać jego zapisy, jest dowodem na to, że ten proces już jest w toku. Jego przebieg nie będzie jednak ani prosty, ani przyjemny, gdyż zarówno relacje między Europą i Ameryką, jak i sytuacja w UE pełne są konfliktów i sprzecznych interesów. Jednak będzie musiała z nich wyłonić się nowa strategiczna struktura Zachodu.
W tym kontekście Polska staje wobec historycznego wysiłku wywalczenia dla siebie najbardziej dogodnej i bezpiecznej pozycji. Nie jesteśmy w tym skazani na niepowodzenie. Mamy dobre relacje ze Stanami Zjednoczonymi, Wielką Brytanią i Francją. Niemiecka skłonność do prowadzenia naszym kosztem prorosyjskiej polityki została zasadniczo zablokowana. Możemy budować pogłębioną współpracę wojskową z państwami skandynawskimi i bałtyckimi. Mamy więc sporo kart, których nie wolno nam zmarnować.
Po drugie, przekształcona Rosja oznacza dla nas także bezpośrednie zagrożenie, któremu musimy zapobiegać nie tylko dzięki pozycji w nowej skonsolidowanej strategicznej strukturze Zachodu, ale również dzięki własnej sile. Nie chodzi tylko o siły zbrojne, ale o spójność państwa i społeczeństwa w kwestiach bezpieczeństwa. I tu stajemy przed najtrudniejszym zadaniem: jak skutecznie oddzielić te kwestie od coraz bardziej destrukcyjnej logiki toczącego się politycznego sporu?
Marek A. Cichocki
Felieton ukazał się w dzienniku „Rzeczpospolita”
Przeczytaj inne felietony Marka A. Cichockiego ukazujące się w „Rzeczpospolitej”
(ur. 1966) – filozof, germanista, politolog, znawca stosunków polsko-niemieckich. Współtwórca i redaktor „Teologii Politycznej”, dyrektor programowy w Centrum Europejskim w Natolinie i redaktor naczelny pisma „Nowa Europa. Przegląd Natoliński”. Profesor nadzwyczajny w Collegium Civitas (specjalizuje się w historii idei i filozofii politycznej). Były doradca społeczny Prezydenta RP. Publikuje w prasie codziennej i czasopismach. Razem z Dariuszem Karłowiczem i Dariuszem Gawinem prowadził do 2023 r. w TVP Kultura program „Trzeci Punkt Widzenia”. Autor książek, m.in. „Północ i Południe. Teksty o polskiej polityce, historii i kulturze” uhonorowanej nagrodą im. Józefa Mackiewicza (2019) Więcej>
Autor podcastu „Niemcy w ruinie?”