Świadek prawdy nie może się jej doczekać w porządku wolności
„Prawda jest niezmienna. Prawdy nie da się zniszczyć taką czy inną decyzją, taką czy inną ustawą” – tak przemawiał polski błogosławiony, kapelan Solidarności. 14 września przypadła 70. rocznica urodzin księdza Jerzego Popiełuszki – sumienia Polaków. Aż dziw bierze, że tak mało o tym wspominano – jakby dawny rodowy klejnot się już opatrzył, przestał zadziwiać i inspirować. A może aż nadto zbrązowiał i stał się dla nas zimnym pomnikiem? Przecież nikomu nie trzeba udowadniać, że była to wyjątkowa postać, która splotła w sobie arcypolskie wątki: katolicyzm, umiłowanie ojczyzny i wolności oraz sprzeciw przeciw politycznemu złu. Ten kapłan stanął przeciw całej wulgarnej machinie komunizmu jedynie ze słowem pokrzepienia i prawdy. To tej ostatniej służył niezwykle wiernie, ufając jak się zdaje, że tylko tak budowane zręby mogą przynieść prawdziwą wolność.
Chcąc spróbować opisać postać błogosławionego księdza Jerzego – trudno się zdecydować od czego zacząć. Jednak wśród wielu cnót, które były jego udziałem – na pierwszy plan wyłania się jedna – właśnie prawda. To jej poświęcił niezliczoną liczbę kazań, to ją przyszły błogosławiony stawiał jako fundament tworzenia wspólnoty i ostatecznie to za nią oddał życie. Gdy spojrzymy na przejmujący zapis jego kazań wygłoszonych podczas Mszy za Ojczyznę – da się usłyszeć niemalże monotonne, ale i zarazem konsekwentne wołanie o prawdę. Wydaje się, że wziął sobie za wewnętrzną dewizę słowa Chrystusa wg Ewangelii św. Jana: „poznacie prawdę, a prawda was wyzwoli” (8,32).
Ostatnim aktem i zarazem znakiem tego, co można by nazwać swoistą spójnością czynu i słowa, wewnętrznej jedności, jest wyznanie, które można złożyć poprzez oddanie życia. W ten sposób męczennicy dawali nie podlegające już zaprzeczeniu świadectwo o Prawdzie. Ks. Jerzy, choć był całkowicie zanurzony w swój czas i miejsce, dokonał uniwersalizacji narodowego doświadczenia. To ono otwiera polskość na to, co powszechne. Przemienia tę konkretną postać w pośrednika absolutu – i to w arcypolskiej formie, ponieważ bł. Jerzy Popiełuszko był na wskroś patriotą, ale i zarazem świadkiem Chrystusa. Te dwa porządki wcale nie zaprzeczały sobie, jak często stara się udowadniać, ale niejako wzajemnie się uzupełniły.
Jednak w tej historii jest coś jeszcze – kłamstwo. Wytwarzane przez komunizm, niczym diabelskie echo nadal trwające już w warunkach politycznej wolności. Ta walka dwóch aksjologii – jest dobrze widoczna na tle tej postaci. Z jednej strony, jak już wcześniej nakreśliłem, stoi postać wewnętrznie spójna – do tego stopnia, że da świadectwo prawdzie ze swojego życia. Po drugiej stronie jest magma kłamstwa, propagandy, zniewolenia, która nie chce ujawnić swojego oblicza. Dobrze udokumentowane są działania SB czy WSW, z całym repertuarem dezinformacji, oszczerstw czy brutalności po zabójstwo włącznie. Choć w krótkim dystansie wyglądało, że to ta druga odniosła ponure zwycięstwo, to z dalszej perspektywy, formowanie się wspólnoty wychodzące od tego doświadczenia stworzyło coś trwałego – i zarazem nieuchwytnego.
Jest jednak trzeci akt tego dramatu. Nikt nie spodziewał się, że sprawa śmierci ks. Jerzego zostanie spowita w enigmę w warunkach odzyskanej wolności. Jest przedziwnym paradoksem fakt, że świadek prawdy – nie może doczekać się jej w porządku wolności. Ostateczne wymierzenie sprawiedliwości i oddanie prawdy z roku na rok oddala się nieuchronnie, tak jakby wywalczona wolność została ugruntowana na innych podstawach, niż było to w zamyśle naszego błogosławionego. Ta karta jest jeszcze nie domknięta, a nawet niedopisana. Czy jest jeszcze możliwość, aby rozjaśnić i przegonić te cienie, które kładą się na jego postaci?
Jan Czerniecki
Redaktor naczelny