31 sierpnia to w świadomości polskiej nie tylko dzień zamykający ostatni rozdział lenistwa, które towarzyszy nam w letnich miesiącach. Ten dzień przede wszystkim jest wpisany do naszego kalendarium, jako akt założycielski wspólnoty politycznej Polaków. „Porozumienia Sierpniowe”, na skutek których ukonstytuował się Niezależny Samorządny Związek Zawodowy „Solidarność”, na nowo zbudował poczucie jedności, której pierwszy akt uwidocznił się podczas wizyty Jana Pawła II. Właściwie w tej opowieści wszystko jest arcypolskie: robotnicy, inteligenci, walka o wolność, siła polityczności katolicyzmu. Mickiewiczowska lawa i kruszejąca skorupa. Bo właśnie „Solidarność” ukazała światu wielkość polskiego doświadczenia jedności i jej mocy.
To ta siła kompletnie zdemolowała nadszarpniętą wcześniej legitymację komunistycznej władzy, która chciała widzieć się, jako reprezentantka „ludu”. Lud jednak szukał innego pasterza i innej owczarni. Co więcej, Polacy pod hasłami solidarności społecznej włączyli w ten wielki ruch wszystkie żywotne siły narodowe, które miały w systemie komunistycznym być zatomizowane i skłócone: lud, inteligencję i Kościół. „Solidarność” natomiast okazała się tyglem, w którym przetopione zostały te elementy tworząc stop niebywałej wręcz mocy. Okazał się on tak trwały, że system nie zdołałał go rozpęknąć, a nawet poprzez stałe z nim mocowanie – system ten poważnie się nadwątlił. Ten stop to polski idiom – zupełnie nieprzekładalny na doświadczenie innych państw, nawet o podobnej świadomości historycznej. Czym była „Solidarność”? Co z nią zrobiliśmy? Czy możemy znów sięgnąć po ten utracony złoty róg i na nowo odkryć polską siłę?
Jan Czerniecki