Do poprawnego działania strony wymagana jest włączona obsługa JavaScript

O laudacjach

O laudacjach

Miał rację Kazimierz Brandys, gdy pisał w swoich „Pamiętnikach”, że ze wszystkich krajów Europy Polska uczyniła najmniej zła innym narodom. Ale w przeciwieństwie do Wielkiej Brytanii, Niemiec czy Rosji, Polska w wieku XXI nie jest krajem potężnym. Niewątpliwie ten fakt schładza laudacyjne inklinacje polskich prominentów, wypowiadających się o Polsce za granicą. Mimo to chciałoby się częściej słyszeć polskich celebrytów mówiących swobodnie o „wspaniałej historii naszego kraju” tak, jak to robią angielscy celebryci – pisze Ewa Thompson w kolejnym felietonie z cyklu „Widziane z Houston”.

Po śmierci Elżbiety II wypowiedzi brytyjskich prominentów chwaliły zmarłą i podkreślały wielkość państwa, którego była królową. Ówczesna Premier Liz Truss mówiła o „wspaniałej historii naszego kraju” (magnificent history of our country). Inny polityk wychwalał „drugą epokę elżbietańską”, biorąc za rzecz oczywistą opinię, że kraj Elżbiety I był angielskim złotym wiekiem i że Wielka Brytania w czasie panowania Elżbiety II też była bezkonkurencyjnym krajem.

To prawda, że w epoce elżbietańskiej żył Szekspir, moim zdaniem największy pisarz świata. Ale w tym samym czasie w Anglii mordowano katolików (prawie 200 udokumentowanych egzekucji), odbierano im ziemię i własność, zmuszano do emigracji albo żebractwa. W 1559 królowa Elżbieta I zabroniła odprawiania katolickich mszy. To wtedy zaczęto budować skrytki, w których chowali się księża w domach prywatnych. Torturowano ludzi, aby dowiedzieć się, gdzie są te skrytki. Jeżeli udało się złapać ukrywającego się księdza, egzekucja czekała i jego i domowników. Do dziś, katolik nie może zasiadać na brytyjskim tronie, a król nie może by żonaty z katoliczką. 

No i te słynne wyprawy morskie Anglików, które przyniosły im niewyobrażalne wprost wpływy na losy świata — inaczej mówiąc, kolonie. Jeszcze w XVI wieku rozpoczął się podbój plemion afrykańskich oraz próby skolonizowania kontynentu północno-amerykańskiego. Na początku wieku XVII Anglicy zaatakowali Indie. Należy oczywiście przyznać, że podboje wymagały odwagi, pomysłowości, wytrwałości i wierności swojemu państwu (czego nie widać, nota bene, w odbywającej się obecnie rosyjskiej próbie podboju Ukrainy), ale w ostatecznym rachunku były one motywowane chciwością. Brytyjczycy lubią mówić, że najważniejszą przyczyną podbojów była chęć nawrócenia świata na chrześcijaństwo, a dopiero po tym chciwość i żądza sławy (słynne God, gold, and glory), ale fakty temu przeczą. Owoce rabunku dzieł sztuki i najprzeróżniejszych kosztowności do dziś można oglądać w brytyjskim narodowym muzeum oraz na oficjalnych uroczystościach.

Brytyjczycy lubią mówić, że najważniejszą przyczyną podbojów była chęć nawrócenia świata na chrześcijaństwo, a dopiero po tym chciwość i żądza sławy (słynne God, gold, and glory), ale fakty temu przeczą

Wiele lat temu, gdy po raz pierwszy byłam w Szkocji, oglądałam z przewodnikiem resztki średniowiecznych zabudowań w szkockich miasteczkach. O takich ruinach w Polsce zwykle mówi się, że „tu był zamek/kościół/wały miejskie zniszczone przez Tatarów/Turków/Moskali/Niemców”. W Szkocji takie ruiny to zwykle pamiątki po tym, co określa się jako „rozwiązanie klasztorów” (dissolution of monasteries) w wieku XVI. To „rozwiązanie” polegało na tym, że po samozwańczym ogłoszeniu króla Anglii Henryka VIII głową kościoła chrześcijańskiego, wypędzono mnichów i zakonnice z klasztorów i żądano od nich potępienia tej religii, w której imię oddali się życiu konsekrowanemu. Alternatywą była śmierć, tortury, lub wygnanie na cztery wiatry, bez środków do życia. Klasztory i kościoły palono lub niszczono w inny sposób. Ludności, która przeszła na protestantyzm, pozwalano rozbijać ściany katolickich zabudowań i w ten sposób pozyskiwać bezpłatną cegłę na swoje własne domy.

W oprowadzającym mnie przewodniku nie zauważyłam ani krzty zażenowania czy żalu, że w ten sposób niszczono nie tylko zabudowania, ale i życia ludzkie. Opowiadał o tym takim samym tonem, jakim się mówi o zmianach geologicznych spowodowanych siłami natury. Wyrażenie „rozwiązanie klasztorów” weszło w obieg i dziś przywoływane jest z tą samą obojętnością, z jaką się mówi o zalesianiu nieużytków. Nikomu nie przychodzi do głowy, że być może warto by te opactwa odbudować (myślę tu o polskiej skwapliwości w odbudowywaniu zabytków). Ot, osunęły się w przepaść historii, uprzejmościowo o nich wspominamy, oprowadzając zagranicznych turystów po ruinach. W monologu przewodnika nie słyszałam nawet śladu potępienia ówcześnie rządzących.

W październiku 2000 roku królowa Elżbieta II odwiedziła Watykan i spotkała się z Janem Pawłem II. Dwadzieścia lat wcześniej, Jan Paweł II odwiedził Wielką Brytanię — po raz pierwszy od czasu zerwania związków z Rzymem w 1534 roku papież był gościem Anglików. Wizyty były więcej niż kurtuazyjne. Na myśl przychodzi sprawa Wołynia. Może trzeba się nauczyć od Elżbiety i Jana Pawła II, w jaki sposób traktować niezałatwioną sprawę oddzielenia się kościoła anglikańskiego od Kościoła Powszechnego?  

W międzyczasie na Wyspach Brytyjskich zrobiono wiele dobrego, od odkryć naukowych po dzieła sztuki, które do dziś podziwiamy. Brytyjczykom łatwo przychodzi chwalić swoje własne podwórko pomimo niezaprzeczalnych zbrodni i okrucieństw popełnianych przez Anglików czy, szerzej, Brytyjczyków (czyli Anglików plus podbitych Szkotów i Walijczyków) w ciągu ubiegłych stuleci. Nietrudno byłoby znaleźć podobną sytuację w innych krajach Europy, zwłaszcza w tych zwycięskich, tych, które nie były okupowane przez agresorów. 

Brytyjczycy wybaczają wiele swoim królom i królowym. Również tym współczesnym. Dbają o nich, jak gdyby byli perłami wielkiej wartości. Przychodzi tu na myśl żelazna zasada królewskiego protokołu, według której żaden następca tronu nie może latać samolotem w towarzystwie swojego najstarszego syna. Tzn. od czasu wstąpienia Karola III na tron, jego syn William (pierwszy w linii następców tronu) nie może latać razem ze swoim synem. Muszą latać oddzielnymi samolotami. I tu znowu wspomnienia i porównanie z kwietniem 2010...

Miał rację Kazimierz Brandys, gdy pisał w swoich „Pamiętnikach”, że ze wszystkich krajów Europy Polska uczyniła najmniej zła innym narodom. Ale w przeciwieństwie do Wielkiej Brytanii, Niemiec czy Rosji, Polska w wieku XXI nie jest krajem potężnym. Niewątpliwie ten fakt schładza laudacyjne inklinacje polskich prominentów, wypowiadających się o Polsce za granicą. Mimo to chciałoby się częściej słyszeć polskich celebrytów mówiących swobodnie o „wspaniałej historii naszego kraju” tak, jak to robią angielscy celebryci, tacy jak Liz Truss.  

Ewa Thompson
Rice University


Czy podobał się Państwu ten tekst? Jeśli tak, mogą Państwo przyczynić się do publikacji kolejnych, dołączając do grona MECENASÓW Teologii Politycznej Co Tydzień, redakcji jedynego tygodnika filozoficznego w Polsce. Trwa >>>ZBIÓRKA<<< na wydanie kolejnych 52 numerów TPCT w 2024 roku. Każda darowizna ma dla nas olbrzymie znaczenie!

Wpłać darowiznę
100 zł
Wpłać darowiznę
500 zł
Wpłać darowiznę
1000 zł
Wpłać darowiznę

Newsletter

Jeśli chcesz otrzymywać informacje o nowościach, aktualnych promocjach
oraz inne istotne wiadomości z życia Teologii Politycznej - dodaj swój adres e-mail.