Dynamika życia politycznego pod rządami obu Augustów charakteryzowała się dużą zmiennością. Obok sytuacji ,w których rzeczywiście słychać było „wszystkich” i w których król nie był już „dość dobry”, a nawet był „bardzo zły” i kiedy było to jawnie wyrażane i manifestowane, ciągnęły się w czasie długie okresy milczenia i leniwej politycznie ciszy. Jedno w tym wszystkim było niezmienne i ważące: obowiązywała w powszechnej świadomości zasada umiaru, która miała budować równowagę sił politycznych w państwie. Obawa przed władzą absolutną była bardzo silna – pisze Wojciech Kaliszewski w „Teologii Politycznej Co Tydzień”: „Zmierzch. Czyli o epoce saskiej”.
Śmierć Augusta II Mocnego, pierwszego władcy z saskiej dynastii Wettinów zasiadającego na polskim tronie, nastąpiła 1 lutego 1733 roku. Sześćdziesięciotrzyletni król zmarł po trzydziestu sześciu latach panowania. Rządził Rzeczpospolitą przez większą część swojego życia. Marcin Matuszewicz, jeden z wielu ówczesnych diarystów, ale zarazem naoczny świadek tych zdarzeń – choć dzienną datę śmierci króla zanotował niedokładnie – zapisał: „Wtem najjaśniejszy August Wtóry, sprowadzony, jak publicznie głoszono, na sejm ekstraordynaryjny do Warszawy z Drezna od Poniatowskiego, wojewody mazowieckiego, regimentarza generalnego koronnego, dla dania mu na sejmie buławy wielkiej koronnej […] dnia wtórego lutego w roku 1733 z rana o godzinie wpół do szóstej, munitus sacramentis, w pałacu swoim z tym się pożegnał światem”. Matuszewicz, służący w regimencie „grand muszkieterów”, pełnił wartę przy królewskiej trumnie po przeniesieniu ciała Augusta z Pałacu Saskiego do Zamku Warszawskiego.
Niespodziewany zgon króla wywołał nie tylko oczywiste poruszenie w całym państwie, ale ożywił i nasilił dające o sobie znać od dawna wewnętrzne napięcia polityczne. Po stolicy, a wkrótce po całej Polsce i Litwie nieprzypadkowo zaczął natychmiast krążyć anonimowy, rymowany polityczny komentarz do całego zdarzenia:
August Wtóry dość dobry jako wszyscy wicie
Że dla Poniatowskiego Ciołka zbyt chciwego
Buławy, król pospieszał z Księstwa Saksońskiego.
Mierzono imiennie w Stanisława Poniatowskiego, ambitnego i zręcznego polityka, ojca przyszłego króla, ale godząc w Poniatowskiego, atakowano przede wszystkim Czartoryskich, cieszących się względami Augusta i starających się zdobyć przewagę polityczną nad innymi domami w Rzeczypospolitej. Tego im przeciwnicy darować nie chcieli. Trzy cytowane wersy mówią właściwie wszystko o tym, co w tej politycznej materii miało wówczas znaczenie. Cała kwestia, której bezpośrednią konsekwencją była śmierć króla, a skutkiem dalszym nieprzewidywalny i tym samym niebezpieczny wzrost omnipotencji Familii, dotyczyła wszystkich, była sprawą publiczną, obywatelską i państwową. Te trzy wersy precyzyjnie zakreślają trzy wyraźne kręgi problemowe, odsłaniając zarazem strukturę polityczną i ustrojową Polski.
Niespodziewany zgon króla wywołał nie tylko oczywiste poruszenie w całym państwie, ale ożywił i nasilił dające o sobie znać od dawna wewnętrzne napięcia polityczne
Są więc tutaj obecni ci, którzy świadomie uczestniczyli w życiu publicznym, dziedziczyli jego tradycję i kreślili przyszłość polityczną kraju. Po pierwsze jest król – August Wtóry – oceniony jako „dość dobry” władca. To nie jest oczywiście podniosły hymn pochwalny i panegiryk, sławiący monarchę, ale nie jest to także atak, paszkwil czy oskarżenie. Panowanie Augusta zyskało – przynajmniej w tej perspektywie – ocenę przychylną. Po blisko czterech dekadach rządów Augusta nie pamiętano lub nie chciano pamiętać o tym, że po śmierci Jana III Sobieskiego obrano go królem polskim dzięki podstępom, intrygom i korupcji. Władysław Konopczyński, pisząc o bezkrólewiu po śmierci Jana III, nazywał ten czas – nie bez podstaw – czasem głębokiego kryzysu moralnego i politycznej zapaści. Nie pamiętano także lub dyplomatycznie nie chciano pamiętać przegranej Augusta i tym samym Rzeczpospolitej w wojnie północnej. Nie przypominano o antykrólewskich konfederacjach, o niezadowoleniu szlachty z ignorowania przez króla sejmów, nie wspominano o wielu kryzysach, w tym o pozbawieniu Augusta II polskiej korony w 1704 roku i haniebnym – a politycznie fatalnym w skutkach – zwróceniu mu tronu przez cara Piotra I po rosyjskim zwycięstwie nad Szwedami pod Połtawą w 1709 roku. Mimo wszystko August II był „dość dobry”. Ale ta ocena pozostawiała jednak jakąś szczelinę niepewności, wskazując na jakieś niejasne pole polityczne. Było i pozostało w tym określeniu wyczuwalne wahanie autora. Tę niepewność wyraża przecież jakże wątła forma przysłówkowa: „dość”, a więc słowo mówiące tylko tyle, ile trzeba, by króla nazwać dobrym. Nic więcej, nic ponad. To jedno drobne słowo warto zapamiętać, bo dźwiga ono – chyba bez specjalnych językowych zamysłów autora wierszyka, a świadczy o jego intuicji – cały ciężar krytyki obyczajów i praktyki politycznej, a tym samym stanu państwa czasów Augusta II. Po prostu był „dość dobry”, ale nie „bardzo dobry”.
W chwili śmierci króla ważni stają się także „wszyscy”. To są ci, którzy tworzą naród polityczny, mówią, wyrażają swoją wolę, mają pełne prawo ją wyrażać i egzekwować. Ci „wszyscy” mieli prawo króla wybierać. Potwierdzona zwrotem do „wszystkich” i tak zakreślona jedność narodu, opisywała relacje, które łączyły naród polityczny z panującym królem. To były relacje zasadzające się na jakiejś dostępnej wszystkim, powszechnej wiedzy o państwie i prawach. Przedmiotem szczegółowym owej zbiorowej wiedzy było po pierwsze to, że król był „dość dobry” i tym samym zyskiwał prawie od „wszystkich” rodzaj usprawiedliwienia i przebaczenia. To rodzaj pojednania politycznego w perspektywie zdarzenia eschatologicznego – śmierci monarchy. Po drugie – i tutaj od eschatologii przechodzimy do bardzo realnej egzystencji – król był „dość dobry” a wyjątkowo „dobry” dla Stanisława Poniatowskiego i całej Familii Czartoryskich. To trzecia kwestia, którą znajdziemy w tym niedługim trójwersowym fragmencie wiersza. Imienne przywołanie w tym kontekście wojewody mazowieckiego uruchamiało funkcję polemiczną – tak częstą i znaczącą w okolicznościowej poezji politycznej – tego wiersza. Przeciwnicy Familii wręcz obciążali Poniatowskiego winą za śmierć króla.
Wspomniany na początku Marcin Matuszewicz dopowiadał, że „[…] śp. Książę Michał Korybut Wiśniowiecki, kanclerz wielki i regimentarz generalny wojsk W. Ks. Lit., pan wspaniałego i żwawego humoru, a jeszcze po obiedzie winem posilony, napadł z furią na Poniatowskiego […] inkubując go być przyczyną śmierci królewskiej przez sprowadzenie króla w bezdroże niezdrowej jesiennej pory na sejm ekstraordynaryjny dla dania mu buławy,” A więc mowa tu o awanturze nie tylko pospolitej, ale i politycznej. Przy Poniatowskim stanął wojewoda lubelski Jan Tarło i byłoby niechybnie doszło do poważniejszego starcia, gdyby nie interwencja prymasa Teodora Potockiego, który przeciwników uspokoił. Ale tutaj, w tej pamiętnikarskiej migawce, ukazującej zajście w salach pałacu prymasowskiego, zarysowały się jasno linie rzeczywistych i poważnych wewnętrznych podziałów politycznych w Rzeczypospolitej. Z całą wyrazistością pogłębiły się one jeszcze w czasie bezkrólewia i kończącej je elekcji. Czartoryscy wraz z Poniatowskim prowadzili od dawna bardzo zręczną politykę, umiejętnie zmieniając kierunki działania i trafnie wykorzystując napięcia polityczne wewnątrz kraju. Czartoryscy będą zatem popierali Wettinów, stając się często beneficjentami ich łaski, ale będą także – jak pod koniec panowania Augusta III – dążyli do obalenia króla. Jednocześnie nie wolno tracić z oczu zabiegów i manewrów politycznych dwóch rosnących wówczas w siłę i nieprzychylnych Polsce państw: Rosji i Prus. Nieprzypadkowo ocena sytuacji politycznej Rzeczypospolitej na mapie europejskiej po śmierci Augusta II była jednym z ważniejszych i często wykorzystywanych wątków poezji elekcyjnej:
Nieszczęście Twoje, Polsko, już jak cudza,
Austria różnych sił wżdy na cie pobudza,
Moskwa niezgrabna wpadła w twe granice,
A Sas już berła trzyma połowicę.
Prusak uważa sąsiad osobliwy,
A Duńczyk milczy, choć niegdyś życzliwy.
Taką enumeracją krajów rozpoczyna się anonimowy Projekt stanu teraźniejszego Rzeczypospolitej Polskiej opisujący Anno 1734. Antysaskie refleksje, niezależnie od doraźnej funkcji okolicznościowej, stanowią tutaj przykład umieszczenia Polski w konkretnej historycznej i politycznej strukturze ówczesnej Europy. Przesłanie, kończące Projekt, było czytelnym ostrzeżeniem dla „wszystkich” i dla „nieszczęsnej Ojczyzny”, która zbyt leniwie i ospale – jak podkreślał autor – reagowała na grożące jej niebezpieczeństwa:
Żołnierz twój liczny, gdy teraz próżnuje,
Sarmacką sławę z gruntu ruinuje,
I któż cię kiedy wyrwie z tego rzędu,
Jeśli w swawoli nie poprawisz błędu?
Ratunkiem dla Polski miał być Stanisław Leszczyński. Przeciwnicy Wettina liczyli, że Leszczyński po śmierci Augusta II przywróci krajowi siłę, umocni jej granice i w sojuszu z Francją stworzy bezpieczną i stabilną sytuację wewnętrzną i zewnętrzną. Elekcja Wettina była – powiada autor – błędem. Naprawić będzie go można tylko przez odebranie tronu Augustowi III i oddanie go Leszczyńskiemu. Miało to być i politycznie celowe i etycznie właściwe.
Przeciwnicy Wettina liczyli, że Leszczyński po śmierci Augusta II przywróci krajowi siłę, umocni jej granice i w sojuszu z Francją stworzy bezpieczną i stabilną sytuację wewnętrzną i zewnętrzną
Postać Stanisława Leszczyńskiego obecna była w czasach saskich w sposób szczególny. Dwukrotnie obierany królem polski – dwukrotnie tracił koronę i musiał z Polski uchodzić. Był królem zarówno białej, jak i czarnej legendy, budził nadzieje i zarazem stawał się przestrogą.
Historia panowania obu Sasów oraz Stanisława Leszczyńskiego to pełna napięcia historia dramatycznego agonu o całość w znaczeniu politycznym, prawnym i kulturowym Rzeczypospolitej.
Trzy wersy zacytowanego na wstępie wiersza spięły klamrą i przedstawiły – bez użycia figur stylistycznych – dynamiczną strukturę polityczną po śmierci Augusta II Mocnego. Jest to oczywiście tylko punkt zaczepienia i szkic tego, co działo się w Polsce pod panowaniem pierwszego z Wettinów. Ale jest to również projekcja nieodległej przyszłości, kiedy na tronie zasiądzie jako August III, syn zmarłego Sasa i będzie rządził przez kolejne trzy dekady aż po niewyobrażalnie wtedy daleki punkt w historii roku 1763, czyli po kolejne, ostatnie już bezkrólewie w dziejach Rzeczpospolitej. Tak się złożyło, że panowanie obu Sasów w Polsce dzieli się na dwie czasowo symetryczne części. Osią dzielącą je jest właśnie rok 1733.
Dynamika życia politycznego pod rządami obu Augustów charakteryzowała się dużą zmiennością. Obok sytuacji ,w których rzeczywiście słychać było „wszystkich” i w których król nie był już „dość dobry”, a nawet był „bardzo zły” i kiedy było to jawnie wyrażane i manifestowane, ciągnęły się w czasie długie okresy milczenia i leniwej politycznie ciszy. Jedno w tym wszystkim było niezmienne i ważące: obowiązywała w powszechnej świadomości zasada umiaru, która miała budować równowagę sił politycznych w państwie. Obawa przed władzą absolutną była bardzo silna. Dlatego wiele z projektów politycznych Augusta II, który miał ambicje wzmocnienia władzy królewskiej w Rzeczpospolitej, natrafiło na zdecydowany opór Polaków. Były też propozycje reformy państwa formułowane w sposób wyważony i pragmatyczny.
Zarys takich planów wyszedł na przykład spod pióra Stanisława Dunina Karwickiego w 1708 roku. Jego dzieło De ordinanda Republica seu de corrigendis defectibus In statu Reipublicae Polonae było ciekawą próbą usprawnienia ustroju republikańskiego w Polsce. Ogromną wagę Karwicki – gorliwy ewangelik, przyzwyczajony do respektowania zasad etycznych – przywiązywał do uczciwości w wypełnianiu obowiązków i ról politycznych, proponował uproszczenie procedur związanych z elekcją, chciał bardziej przejrzystych działań związanych z wyborami kandydatów na urzędy wojewodów i starostów, był wreszcie za powiązaniem praw politycznych ze statusem majątkowym. Chciał, żeby wolność polityczna budowana była na etycznym i realnie funkcjonalnym podłożu. Republikański program Karwickiego stanowił rzeczywistą – zwłaszcza w latach wojny północnej – przeciwwagę dla królewskich prób wzmacniania władzy centralnej w Rzeczpospolitej. Czytano Karwickiego także później, za Augusta III. Znali go i Leszczyński i Białłozor, który przyłożył się do powstania Głosu wolnego wolność ubezpieczającego i na pewno czytał go Stanisław Konarski. Ale rok 1733 miał swoją własną elekcyjną dramaturgię, w której role rozpisane były wciąż jeszcze według starych scenariuszy walki o tron. Dlatego zwolennicy Leszczyńskiego długo nie dawali za wygraną i chociaż przegrali w polu, chociaż Las musiał z Polski uchodzić przed Sasem do Francji, to jeszcze po koronacji Augusta III, w 1734 roku ogłaszali Tryumf królowi Stanisławowi:
Zabrzmij świecie cały tryumf doskonały,
Gdyż jest rzecz pewna tego:
Bóg Łaskawy z chęci zachowa w pamięci,
Na tronie Leszczyńskiego.
Na tron po raz trzeci Leszczyński już nie wrócił, osiadł w księstwie Lotaryngii, żegnając Polskę „.. król Stanisław, – jak pisze Matuszewicz – uczyniwszy w Królewcu sesją, miał mowę, sam nie bez łez, tak swoich, jako i słuchających Polaków, w której ich pożegnał. Pojechał do Francji, potem do Lotaryngii […] Uspokoiła się zatem wojna w Polszcze”. I rozpoczął się drugi akt saskiego panowania.
prof. Wojciech Kaliszewski