Ojcowie soborowi, mimo niechęci do niektórych spekulacji, uznali, że filozoficzna precyzja jest konieczna, jeśli chce się bronić integralności wiary w obliczu herezji i pluralizmu interpretacyjnego. Sobór Nicejski ustanowił precedens: teologia nie może abstrahować od filozoficznego aparatu pojęciowego, jeśli chce być nie tylko wyrazem wiary, ale także racjonalnym wykładem prawdy objawionej – pisze Karolina Ćwik w „Teologii Politycznej co Tydzień”: „Nicea 325. Lex credendi”.
Termin homoousios (gr. ὁμοούσιος), tłumaczony jako „współistotny” lub „tej samej substancji”, stanowi jedno z kluczowych pojęć w historii chrześcijańskiej refleksji teologicznej, szczególnie w kontekście formowania dogmatu trynitarnego. Użyty podczas I Soboru Nicejskiego w 325 roku w wyznaniu wiary [1], termin ten miał na celu wyrażenie istotowej jedności między Ojcem a Synem w obliczu narastającego sporu ariańskiego. Jednak jego pojawienie się w doktrynie Kościoła nie było ani oczywiste, ani wolne od kontrowersji – wręcz przeciwnie, homoousios stał się osią jednej z najbardziej gwałtownych i wielopłaszczyznowych debat teologicznych epoki patrystycznej.
Z jednej strony, pojęcie to stanowiło próbę filozoficzno-teologicznego wyrażenia prawdy objawionej – jedności Boga w bycie oraz troistości osób boskich. Z drugiej strony, jego zastosowanie niosło za sobą szereg problemów semantycznych i filozoficznych. Wprowadzenie greckiego pojęcia o silnym zabarwieniu metafizycznym do debaty teologicznej pociągało za sobą ryzyko nieporozumień wynikających z różnic w rozumieniu takich terminów jak ousia (istota) i hypostasis (osoba), a także z napięć między różnymi szkołami myślenia w Kościele Wschodnim i Zachodnim.
Geneza i filozoficzne korzenie terminu homoousios
Choć termin homoousios zyskał kluczowe znaczenie teologiczne dopiero w IV wieku, jego korzenie sięgają znacznie głębiej – do filozofii greckiej, zwłaszcza tradycji platońsko-arystotelesowskiej. W kontekście filozoficznym ousia oznaczała „istotę” lub „byt substancjalny”, zaś przedrostek homo- wskazywał na identyczność natury lub rodzaju. Stąd też homoousios można rozumieć jako „ten sam w istocie” – wyrażenie, które, zanim stało się punktem doktrynalnym, służyło analizie bytu, tożsamości i różnicy w filozofii klasycznej.
W filozofii Platona ousia była związana z ideą – bytem wiecznym, niematerialnym i doskonałym. Platon odróżniał świat zmysłowy (zmienny i nietrwały) od świata idei (stałego i rzeczywistego), co przygotowało grunt pod późniejsze rozważania metafizyczne na temat istoty boskości i relacji pomiędzy bytem najwyższym a jego „emanacjami”.
Arystoteles w Metafizyce traktował ousia jako podstawowy rodzaj bytu, identyfikując ją z konkretnym indywiduum, jak również z formą, która czyni byt tym, czym jest. Jej ujęcie jako zasady tożsamości miało ogromny wpływ na późniejsze ujęcia Trójcy Świętej, gdzie starano się pogodzić jedność substancjalną Boga z odrębnością osób.
Pierwsze chrześcijańskie użycia terminu homoousios pojawiają się w pismach gnostyckich oraz u Orygenesa, choć w sposób niejednoznaczny. Orygenes unikał bezpośredniego utożsamienia Syna z Ojcem w sensie istotowym, skłaniając się raczej ku koncepcji Syna jako obrazu czy emanacji Boga, co miało wpływ na późniejsze poglądy ariańskie. Sam termin homoousios miał być odrzucony przez wielu wczesnych teologów właśnie z powodu jego obecności w gnostycyzmie oraz podejrzenia o modalizm (czyli utożsamianie osób Trójcy, co godziło w ich odrębność). Obawiano się, że użycie terminu homoousios może prowadzić do tej samej herezji: zatarcia realnych różnic między osobami Trójcy. W konsekwencji niektórzy teologowie proponowali termin homoiousios („podobnej istoty”) jako kompromisowe rozwiązanie, choć i ono pozostawało nieprecyzyjne.
Termin homoousios został przyjęty jako wyraz ortodoksyjnej doktryny na Soborze Nicejskim, a wprowadzenie go do refleksji chrystologicznej wymagało istotnego przekształcenia jego znaczenia, tak aby z jednej strony nie podważał jedności Boga, a z drugiej – nie zacierał osobowej różnicy między Ojcem a Synem.
Spór ariański i kontekst polemiczny
Pojęcie homoousios nabrało centralnego znaczenia w odpowiedzi na gwałtowny kryzys doktrynalny, jaki wywołała nauka Ariusza (ok. 260-336), prezbitera z Aleksandrii. Ariusz twierdził, że Syn Boży został stworzony przez Ojca i dlatego nie jest z Nim współistotny, lecz heteroousios („innej istoty”). Argumentował, że skoro Syn został „zrodzony”, to miał początek w czasie i nie może być tożsamy z wiecznym, niezrodzonym Ojcem. W ujęciu Ariusza Syn został stworzony, zaczął istnieć w wyniku aktu woli Ojca, więc Logos nie współistnieje z Ojcem odwiecznie, a Jego natura nie wywodzi się z natury Ojca [2].
Odpowiedzią na tę doktrynę było zwołanie I Soboru Nicejskiego w 325 roku, z inicjatywy cesarza Konstantyna [3]. Celem cesarza była nie tylko jedność religijna, ale i polityczna — rozpadające się imperium potrzebowało stabilizacji również w wymiarze duchowym. Pod presją teologiczną i polityczną, zgromadzeni ojcowie soborowi przyjęli sformułowanie, że Syn jest współistotny (homoousios) Ojcu, co miało na celu odcięcie się od wszelkich prób umniejszania boskości Syna. To właśnie użycie tego terminu stało się głównym punktem sporu.
Wprowadzenie terminu homoousios do refleksji teologicznej miało nie tylko wymiar polemiczny wobec herezji ariańskiej, lecz także głęboko ontologiczny i epistemologiczny. Termin ten stał się narzędziem walki o tożsamość wiary chrześcijańskiej. Jego zastosowanie wyznaczyło nowe ramy dla rozumienia relacji wewnętrznych w Bogu oraz granic ludzkiego poznania misterium Trójcy Świętej. Teologowie IV wieku – szczególnie Ojcowie Kapadoccy – zmagali się z pytaniem: jak mówić o jedności istoty przy zachowaniu realnej odrębności osób?
Ontologicznie termin homoousios wskazuje, że Ojciec i Syn (a ostatecznie także Duch Święty) są jednej i tej samej istoty (ousia) – nie są podobni do siebie tylko analogicznie ani nie dzielą jedynie wspólnych cech, lecz są jednym bytem, jedną substancją boską. Jezus Chrystus jest prawdziwym Synem Bożym, równym w godności swojemu Ojcu w niebie. Ma tę samą substancję co Ojciec, jest Bogiem zupełnie tak samo jak On. Przynależy do tego samego poziomu bytu. Soborowe sformułowanie uratowało wiarę objawioną – i w Piśmie Świętym nam przekazaną – od pochłonięcia jej przez hellenizm medio- lub neo-platoński. Definiując w taki sposób bóstwo Chrystusa, Kościół oparł się także na doświadczeniu zbawienia i przebóstwienia człowieka w Chrystusie. To ujęcie miało zasadnicze znaczenie dla sformułowania doktryny trynitarnej: chroniło jedność Boga oraz pozwalało zachować ontologiczną pełnię każdego z członków Trójcy. Jedność istoty nie oznaczała jednak tożsamości osób – ousia nie była równoznaczna z hypostasis. Kapadoccy teologowie rozwinęli klasyczną triadę: jedna ousia, trzy hypostaseis, dzięki czemu możliwe było wyrażenie zarazem jedności bytu i odrębności osób.
Z epistemologicznego punktu widzenia, użycie homoousios otworzyło nowe przestrzenie dla spekulatywnej teologii, ale jednocześnie uwidoczniło granice języka i rozumu w mówieniu o Bogu. Teologia apofatyczna (negatywna), podkreślała, że istota Boga (ousia) pozostaje niepojęta i niepoznawalna w swej naturze – może być jedynie opisywana przez analogię, przez relacje osób i ich działania w ekonomii zbawienia. Mimo że pojęcie homoousios miało wyrażać prawdę ontologiczną, nie pretendowało do pełnego objęcia tajemnicy – było raczej terminem granicznym, językowym mostem między filozofią a objawieniem [4].
Epistemologiczne znaczenie homoousios ujawnia się także w próbie językowego ujęcia paradoksu: Bóg jest jeden w bycie, ale troisty w osobach. To napięcie domaga się nieustannej czujności teologicznej – należy mieć świadomość, że homoousios nie jest definicją Boga, lecz próbą wyrażenia w ludzkim języku tego, co przekracza ludzkie pojęcie – misterium jedności i różnicy w Bogu.
Spór Nicejski ujawnił napięcie pomiędzy biblijną treścią wiary a koniecznością posługiwania się terminologią filozoficzną w jej formułowaniu. Pojęcia takie jak ousia, hypostasis, czy logos nie występowały w Piśmie Świętym, a jednak stały się nieodzowne dla precyzyjnego wyrażenia tajemnicy Trójcy. Formuły dogmatyczne są nie tylko efektem historycznego sporu, lecz również owocem głębokiej refleksji filozoficznej i duchowej. Bez użycia tych narzędzi filozoficznych chrześcijaństwo narażone było na uproszczenia, błędy logiczne oraz niejasność w rozróżnianiu relacji i substancji w Bogu [5]. Dlatego ojcowie soborowi – mimo niechęci do niektórych spekulacji – uznali, że filozoficzna precyzja jest konieczna, jeśli chce się bronić integralności wiary w obliczu herezji i pluralizmu interpretacyjnego. Sobór Nicejski ustanowił precedens: teologia nie może abstrahować od filozoficznego aparatu pojęciowego, jeśli chce być nie tylko wyrazem wiary, ale także racjonalnym wykładem prawdy objawionej.
dr Karolina Ćwik
Przypisy:
[1] „Wierzymy w jednego Boga Ojca wszechmogącego, Stworzyciela wszystkich rzeczy widzialnych i niewidzialnych. I w jednego Pana Jezusa Chrystusa, Syna Bożego, zrodzonego z Ojca, jednorodzonego, to jest z istoty Ojca, Boga z Boga, Światłość ze Światłości, Boga prawdziwego z Boga prawdziwego, zrodzonego, a nie uczynionego, współistotnego (homoousios) Ojcu, przez którego wszystko się stało, co jest w niebie i co jest na ziemi, który dla nas ludzi i dla naszego zbawienia zstąpił i przyjął ciało, stał się człowiekiem, cierpiał i zmartwychwstał trzeciego dnia, wstąpił do nieba, przyjdzie sądzić żywych i umarłych. I w Ducha Świętego.” Dokumenty Soborów Powszechnych. Test grecki, łaciński, polski, t. I, A. Baron, H. Pietras, Kraków 2005, s. 25.
[2] G. Strzelczyk, Traktat o Jezusie Chrystusie, w: J. Majewski, G. Strzelczyk, Wprowadzenie do teologii dogmatycznej. Traktat o Jezusie Chrystusie, Olsztyn 2005, s. 322-323.
[3] M. Starowieyski, Sobory niepodzielonego Kościoła, Kraków 2016, s. 34.
[4] Zob. Sokrates Scholastyk, Historia Kościoła, tłum. S. J. Kazikowski, Warszawa 1986, s. 84.
[5] Zob. K. Ćwik, Wpływ filozofii na kształtowanie się dogmatów chrystologicznych na soborach pierwszych wieków, „Studia Theologica Varsaviensia” nr 2 (52) 2014, s. 207-224.