Podmiotowości nie można sprowadzać wyłącznie do mocarstwowych ambicji, zwłaszcza jeśli na ich końcu zamiast obiecanych zwycięstw znów miałby się pojawić stary mesjanizm – pisze prof. Marek A. Cichocki w felietonie na łamach „Rzeczpospolitej”.
Warto z uwagą przyglądać się debacie nad geopolityką, która toczy się w Polsce od jakiegoś czasu. Może ona bowiem zmienić nasz sposób mówienia i myślenia o polityce międzynarodowej.
Dotychczas geopolityka uważana była albo za całkowitą historię, albo za towar eksportowany zza wschodniej granicy z naklejką „Dugin", głównie po to, by siać u nas wątpliwości co do racji amerykańskiego liberalnego internacjonalizmu. Do niedawna więc jeszcze geopolityka była w Polsce towarem, by tak rzec, nie do końca legalnym, podejrzanym i niebezpiecznym.
Geopolityka powraca do nas triumfalnie, ale na amerykańskim rydwanie
Czasy się jednak zmieniły i dzisiaj geopolityka powraca do nas triumfalnie, ale na amerykańskim rydwanie. Ameryka, która sama porzuca wartości liberalnego internacjonalizmu – i to chyba na dłużej – przywraca za sprawą polityki Donalda Trumpa dynamikę geostrategicznej rywalizacji w świecie, a tym samym w Europie. Powrót języka geopolityki w Polsce nie jest więc dziełem przypadku.
Słabości geopolityki są dobrze opisane: zbyt silne przywiązanie do polityki mocarstwowej państw, obojętność wobec świata idei, kultury czy procesów społecznych. Wydaje się jednak, że rzecz nie leży w słabościach, ale w jej sile i atrakcyjności, skoro zaczyna wprowadzać do naszego myślenia o polityce zagranicznej i bezpieczeństwa zupełnie nowy język. Jest to język ofensywny, język mówienia o prawdopodobnych konfliktach w kategoriach możliwych zwycięstw.
Powrót języka geopolityki w Polsce nie jest dziełem przypadku
Przywykliśmy, szczególnie w „wysokiej" polityce międzynarodowej, myśleć o sobie raczej pasywnie, zapominając, że w ciągu ostatnich trzech dekad urośliśmy w naszym regionie do całkiem sporego potencjału. Nawet jeśli sami wciąż odwracamy od tego faktu oczy, stał się on dla innych w świecie aż nadto oczywisty. Popularność geopolitycznego myślenia, przede wszystkim w młodszym pokoleniu, również wyrasta u nas z tego faktu. Jest natomiast jedna rzecz, która może niepokoić. Potencjał wymaga zdolności do autonomii strategicznego myślenia, siła wymaga rozsądku – to warunek odpowiedzialności za własne państwo i przyszłe pokolenia. Dlatego warto pamiętać, że podmiotowości nie można sprowadzać wyłącznie do mocarstwowych ambicji, zwłaszcza jeśli na ich końcu zamiast obiecanych zwycięstw znów miałby się pojawić stary mesjanizm.