Ryszard Legutko: Konserwatyzm Kunińskiego wynikał z temperamentu i wychowania

Kuniński wiedział zbyt wiele o ideach i ich dziejach, miał doskonale prześwietlone najważniejsze argumenty światopoglądowe, znał biegle intelektualne przygody ludzkości, by nabierać się na kolejne iluzje filozoficznych przewrotów. Jego wykształcony i subtelny umysł na takie ekscesy nie mógł dawać zgody – pisze Legutko, wspominając Miłowita Kunińskiego w „Teologii Politycznej Co Tydzień”.

Trudno byłoby opisać dzieje Instytutu Filozofii Uniwersytetu Jagiellońskiego, jednego z najważniejszych ośrodków filozoficznych w Polsce, nie wymieniając nazwiska Miłowita Kunińskiego. Pamiętają go koledzy, starsi i młodsi, studenci i asystenci, jako doskonałego wykładowcę, sprawnego i rozsądnego dyrektora Instytutu, opiekuna niezliczonych prac dyplomowych, recenzenta, a także uczestnika konferencji naukowych w kraju i poza jego granicami. W latach osiemdziesiątych był Kuniński jedną z głównych twarzy uniwersyteckiej Solidarności, prowadzący umiejętnie dziesiątki spotkań, negocjacji czy narad. W stanie wojennym kontynuował – jak się wtedy mówiło – „działalność godzącą w porządek konstytucyjny Polski Ludowej”.

Jak już pisałem w innym miejscu, Miłowit Kuniński był przede wszystkim historykiem filozofii, kontynuującym dobre tradycji tej dyscypliny w Polsce. Teorie filozoficzne opisywał zawsze w dwóch porządkach – z punktu widzenia systemu argumentacyjnego, ale także w perspektywie historycznej. Mówiąc inaczej, interesowały go nie tylko analiza argumentów i ich spójność, ale także przygody, jakie się tym argumentom przytrafiały w dziejach. Stąd czytanie przez niego klasyków starożytności czy nowożytności nie miało nigdy charakteru archiwistyki, lecz angażowało w podstawowe spory toczone od wieków.

Najsurowiej oceniał te wersje liberalizmu, które były radykalnie indywidualistyczne, a za najwartościowsze uważał te, które od indywidualizmu odchodziły

Wiele lat pracy poświęcił Kuniński badaniu myśli brytyjskiej, głównie liberalnej, lecz nie tylko. W czasach, gdy liberalizm oczarował dziesiątki akademików, publicystów i polityków, a wręcz stał się modą, Kuniński stał się jednym z niewielu poważnych badaczy tego kierunku. Nigdy nie traktował go jako „nowej wiary”, lecz podchodził do twórczości europejskich liberałów z poznawczą ostrożnością. Dość szybko zdiagnozował dwa problemy, z którymi ta filozofia się borykała: jednym z nich była epistemologia, drugim koncepcja człowieka, oba zresztą ze sobą powiązane.

W większości teorii liberalnych człowieka interpretuje się jako jednostkę, która samodzielnie dokonuje oglądu i interpretacji świata oraz która jest autonomicznym podmiotem moralnym, duchowym, a także politycznym. Oba te założenia uznał Kuniński – i słusznie – za błędne. Stąd też najsurowiej oceniał te wersje liberalizmu, które były radykalnie indywidualistyczne, a za najwartościowsze uważał te, które od indywidualizmu odchodziły. Wśród tych ostatnich wyróżniał Hayeka, któremu poświęcił jedną z książek. Dowodził w niej potrzeby rozszerzenia i zmodyfikowania liberalizmu pod względem teorii człowieka, takiej, która byłaby zbliżona do Arystotelesowskiej koncepcji człowieka jako bytu politycznego.

Nie tylko Kościół jako instytucja najdłuższego trwania, lecz sama istota Objawienia nakazywała mu traktować z najwyższą niechęcią wszelkie próby świeckiego zbawiania świata

Miał więc Kuniński w sobie wyraźne skłonności konserwatywne. Po pierwsze, był to konserwatyzm wynikający z temperamentu i z wychowania. Nawykły do umiaru, posiadający nienaganne maniery, pojednawczy i wyrozumiały, rozsądny i życzliwie nastawiony do świata, Kuniński niejako organicznie odrzucał wszelkie radykalizmy, rewolucje, przewroty i kontestacje. Ale, po drugie, jego konserwatyzm był natury intelektualnej. Wiedział Kuniński zbyt wiele o ideach i ich dziejach, miał doskonale prześwietlone najważniejsze argumenty światopoglądowe, znał biegle intelektualne przygody ludzkości, by nabierać się na kolejne iluzje filozoficznych przewrotów. Jego wykształcony i subtelny umysł na takie ekscesy nie mógł dawać zgody. Po trzecie wreszcie, był Kuniński praktykującym katolikiem, traktującym poważnie swoją wiarę i doświadczenie z niej wynikające. Nie tylko Kościół jako instytucja najdłuższego trwania, lecz sama istota Objawienia nakazywała mu traktować z najwyższą niechęcią wszelkie próby świeckiego zbawiania świata.

Uradowany – jak większość Polaków – z upadku komunizmu i patrzący z nadzieją w nową Polskę, zwierzał się Kuniński w miarę upływu lat z kolejnych rozczarowań związanych z nową rzeczywistością. Raziła go rosnąca wulgarność języka, prymitywizm zachowań, ideologizacja życia. Arystotelesowski człowiek polityczny, który kiedyś, jak się wydawało, mógł znaleźć miejsce w świecie liberalnym, znikał bezpowrotnie. Nawet uniwersytet tym złym zmianom ulegał, nad czym Kuniński ubolewał, widząc postępującą – by użyć skrótu – genderyzację humanistyki i rosnące wpływy kolejnych głupich ideologii.

Był też Kuniński – wspomnijmy na koniec – współtwórcą Ośrodka Myśli Politycznej i jego wieloletnim szefem. Ośrodek do pewnego stopnia był emanacją jego umysłowości. Promował i promuje nadal powagę myślenia, szerokie spojrzenie na historię idei, a także na polskie doświadczenia. Ośrodek istnieje nadal i się rozwija. Jest to jeden z wielu śladów, jakie pozostały po zmarłym Miłowicie Kunińskim, śladów trwałych i – miejmy nadzieję – długo jeszcze obecnych w polskim życiu umysłowym.