Piątkowe skrajności

„Black Friday” i „Fridays for Future” doskonale ilustrują skrajności, w jakich dzisiaj żyją ludzie Starego Kontynentu, i pozwalają zrozumieć naturę lęków, które nimi rządzą – pisze Marek A. Cichocki w felietonie opublikowanym na łamach „Rzeczpospolitej”.

Jeśli ktoś chce uchwycić stan ducha współczesnej Europy, powinien zestawić ze sobą dwa wydarzenia ogniskujące ostatnio coraz większą społeczną i medialną uwagę: Black Friday i Fridays for Future. Doskonale ilustrują one skrajności, w jakich dzisiaj żyją ludzie Starego Kontynentu, i pozwalają zrozumieć naturę lęków, które nimi rządzą.

Z jednej strony mamy święto – symbol kapitalizmu jako rogu obfitości i niepohamowanej konsumpcji. Nigdy niezaspokajalnej potrzeby posiadania i gromadzenia rzeczy krótkiego użytku oraz kupowania jako sposobu i sensu naszego życia. Paradoksalnie dzisiaj ten pęd do posiadania zbiega się z nową falą pandemii w Europie, a wraz z tym z rosnącym poczuciem niepewności i zagrożenia. To jednak tylko wzmaga gwałtowne pragnienie zaspokajania materialnych potrzeb.

Oprócz przywrócenia gospodarczego wzrostu w czasach kryzysu nie mniej ważne dla przyszłości Europy staje się pytanie o jej etyczną i cywilizacyjną kondycję

Ekonomiści i politycy powiedzą zapewne, że to bardzo dobrze, gdyż w ten sposób konsumpcja pobudza nasze stłumione przez kryzys gospodarki. To prawda, jednak oprócz przywrócenia gospodarczego wzrostu w czasach kryzysu nie mniej ważne dla przyszłości Europy staje się pytanie o jej etyczną i cywilizacyjną kondycję.

Jednak akurat w tej kwestii ze strony klimatycznych aktywistów i ruchów gromadzących się pod hasłem Fridays for Future płynie radykalnie odmienne przesłanie niż to, które napędza masowych klientów Black Friday. To przesłanie wzywa do potępienia grzechów kapitalizmu, żąda od nas wszystkich generalnej pokuty, nawołuje do nawrócenia się i do maksymalnego samoograniczenia, a w przypadku niesubordynacji wieszczy apokalipsę i sąd ostateczny.

Te dwie zupełnie skrajne postawy społeczne i idee pokazują, jak bardzo cywilizacyjnie rozdarta jest dzisiaj Europa. Ideałem byłoby spróbować zneutralizować te skrajności poprzez jakiś nowy model zielonego, demokratycznego kapitalizmu, który pozwoliłby ludziom uwierzyć w lepszą, mądrzejszą przyszłość. Obiektywnie rzecz biorąc, nic nie stoi bowiem na przeszkodzie, aby nad takim właśnie nowym społecznym i gospodarczym modelem Europy mogli współpracować katoliccy konserwatyści, liberałowie i lewica, niezależnie od dzielących ich na innych polach różnic.

Aby jednak stało się to możliwe, współczesna Europa musiałaby wpierw wyjść z obecnego stanu skrajności, utrzymywanego przez nasze wewnętrzne lęki oraz niechęć do wzięcia odpowiedzialności za własną przyszłość.

Marek A. Cichocki

Felieton ukazał się w dzienniku „Rzeczpospolita”