Parrycyda przyjął w języku łacińskim znaczenie obelgi dehumanizującej, wykluczającej na zawsze. Echa antycznego pojmowania tego słowa odnajdujemy nawet w „Potopie” Sienkiewicza gdzie Kmicic chcąc obrzucić Bogusława Radziwiłła najgorszym z możliwych przekleństwem mówi o nim „parrycyda” – pisze Juliusz Gałkowski w kolejnym tekście z cyklu „Miniatury rzymskie”.
Swetoniusz pisze, że gdy władza Nerona chwiała się w posadach, ktoś nałożył worek na jeden z jego posągów. Aby nie było wątpliwości o co chodzi dodano napis: „zasłużyłeś na worek”. Było to odwołanie się do faktu, że ostatni z „szalonych cezarów” był matkobójcą. Zabicie matki lub ojca było w oczach starożytnych Rzymian czymś przerażającym. Znawca prawa rzymskiego, a zarazem historyk sztuki, Maciej Jońca problemowi ojco- (i matko-) bójstwa poświęcił osobną monografię[i], tłumacząc jego znaczenie nie tylko dla prawa, ale i społeczeństwa starożytnego Miasta. To było coś innego niż zwykłe morderstwo, zwykłe przestępstwo. Ojcobójca (matkobójca) był uznawany za monstrum, coś co swoją obecnością kalało ziemię i ludzi, którzy razem z nimi żyli. Był na równi z hermafrodytami (którzy w tamtych czasach w gruncie rzeczy nie mieli prawa do życia) czy wilkołakami. Parrycyda przyjął w języku łacińskim znaczenie obelgi dehumanizującej, wykluczającej na zawsze. Echa antycznego pojmowania tego słowa odnajdujemy nawet w Potopie Sienkiewicza gdzie Kmicic chcąc obrzucić Bogusława Radziwiłła najgorszym z możliwych przekleństwem mówi o nim „parrycyda”.
Wyjątkowość tej zbrodni w starożytności podkreślało wielu autorów. Przykładowo Plutarch uważał (czemu obecnie zaprzeczają chyba wszyscy badacze dziejów), ze przez pierwsze kilkaset lat nikt takiej zbrodni w Rzymie nie popełnił. Pierwszym miał być niejaki Lucjusz Hostiusz, w czasach wojen punickich. Liwiusz, zakochany w przeszłości swojej ojczyzny i przeciwstawiający ją czasom mu współczesnym, datę pierwszego parricidium przesuwa jeszcze dalej – i pisze, iż to Publiciusz Malleolus jako pierwszy został skazany za zabójstwo swej matki w roku 101 przed Chrystusem.
Ojcobójca (matkobójca) był uznawany za monstrum, coś co swoją obecnością kalało ziemię i ludzi, którzy razem z nimi żyli
Niewykluczone, że wcześniej tak zawstydzające i przerażające zbrodnie były po prostu załatwiane w rodzinie. I tak można tłumaczyć ich nieobecność w oficjalnym obiegu. Nic dziwi zatem, że tak szczególna zbrodnia zasługiwała na szczególną karę. Parricidium karane było za pomocą poena cullei, czyli karą worka. Historycy wciąż się spierają jak była ona wymierzana (jak wiadomo dla badacza dziejów najistotniejsze są detale) i kiedy po raz pierwszy ją zastosowano. Ale dla czytelnika najistotniejszym jest to, że mamy do czynienia z całym rozbudowanym rytuałem, który zdawał się mieć ogromne znaczenie dla tego sposobu wymierzania kary.
Poena cullei rozpoczynała się od owinięcia głowy zbrodniarza wilcza skórą i nałożenia mu na nogi grubych drewnianych sabotów. Znaczenie tego postępowania, jak i zresztą kolejnych kroków, zatarło się już w świadomości starożytnych. Już Cyceron ów pierwszy krok rytuału tłumaczył często pragmatycznie, chęcią utrudnienia ucieczki, jak się wydaje błędnie. Całość kary wskazuje że każde działanie miało symboliczne znaczenie. Zresztą, i skórę i saboty zakładano w więziennej celi – zatem stosowano inne, o wiele lepsze, zabezpieczenia.
Właśnie owo zaginięcie w pomroce dziejów, i początków, i znaczenia elementów, kary wskazuje wyraźnie, że miał rację Modestynus, żyjący w II wieku po Chrystusie prawnik, „że kara worka została ustanowiona na podstawie zwyczaju przodków”. Zdaje się że także owo – nieco frapujące – stosunkowo późne oficjalne wystąpienie zarówno deliktu, jak i kary, jest dowodem na to, że był to obyczaj, a sprawy rodzinne załatwiano wewnątrz rodziny. Dlatego też był to bardziej rytuał religijny, puryfikacyjny, niż kara w sensie dzisiejszego kodeksu karnego.
Zatem zakrycie głowy i wzucie sabotów miało swoje istotne znaczenie. Maciej Jońca pisze:
Przez nałożenie wilczej skóry człowiek miał zyskiwać moc przemiany w wilka, ale jednocześnie przejmował jego okrucieństwo i krwiożerczość. Już greccy lekarze wspominali o chorobie zwanej wilkołactwem. Okrycie głowy skazańca wilcza maską unaoczniało usunięcie go poza nawias społeczności ludzkiej. Sprawca zyskiwał przez to wygląd okrutnej bestii, której cechom odpowiadały znamiona jego czynu. (…) Drewniane saboty miały odcinać kontakt z ziemią. Drewno uchodziło za materiał izolujący. Po dokonaniu powyższych czynności skazaniec stawał się „zabezpieczony”, chwilowo zneutralizowany. Jego oddech nie zanieczyszczał już powietrza, którym wszyscy oddychali, a stopy nie kalały ziemi.
Po wyprowadzeniu zbrodniarza z celi zaszywano go w worek razem ze żmiją, psem, kogutem i małpą. A następnie wieziono wozem zaprzężonym w czarne woły nad wodę i wrzucano do morza, lub przynajmniej do rzeki. Widać wyraźnie, że cały rytuał miał na celu jednoznaczne wymazanie człowieka spośród żywych – unieważnienie go. Zaszycie w worku, w swej formie jest swoistym powrotem do łona matki – odwrotnością urodzenia.
Cały rytuał miał na celu jednoznaczne wymazanie człowieka spośród żywych – unieważnienie go
Z kolei zwierzęta które wkładano do worka są symbolem zła. Małpa to ludzka karykatura, wydająca niezrozumiałe okrzyki, poddająca się najniższym instynktom. Kogut był z kolei wcieleniem niewierności, nie związany ani z ludźmi, ani stadem, ani domem. Demoniczność węża jest właściwie archetypiczna, symbolika beznogiego, pełzającego, gada wykorzystuje ludzki, niemalże automatyczny lęk, przed tymi zwierzętami. Zaś pies, podobnie jak i czarne woły ciągnące wóz ze skazańcem, jest zwierzęciem o symbolice chtonicznej, stróżem wrót piekielnych (jak cerber), ale także i przewodnikiem po zaświatach.
Jak widać ojcobójstwo nie znajdowało usprawiedliwienia. Syna można było zabić, co umożliwiała patria potestas, a usprawiedliwiały czasami losy ojczyzny, ale ojca nigdy. Gdy Cezar w senackiej sali cofał się przed zabójcami ujrzał nagle obok siebie Brutusa, z obnażonym sztyletem. Jego ostatnie słowa miały brzmieć: Et tu Brute contra me? Jednakże rzekł w języku Homera: Καὶ σύ, τέκνον (i ty mój synu). Czy chciał powstrzymać zabójcę przed udziałem w zbrodni, czy może rzucał ostatnie przekleństwo?
Juliusz Gałkowski
Przeczytaj inne teksty z serii Miniatury Rzymskie
Zrealizowano w ramach stypendium Ministra Kultury, Dziedzictwa Narodowego i Sportu
[i] Maciej Jońca, Parricidium w prawie rzymskim, Lublin 2008, Wydawnictwo KUL