Magdalena Bajer: Rodzinny wymiar historii

Rodzinna biografia osadza dorobek Henryka Elzengerga (choć autorka go nie analizuje), na wnikliwie przedstawionym tle historycznym, czyli pośród panujących prądów myślowych, standardów kulturowych, przekonań politycznych, przyjętych obyczajów, wzajemnych relacji polskich i żydowskich środowisk tworzącej życie umysłowe w Królestwie Polskim i po za jego granicami – pisze Magdalena Bajer w recenzji książki Anny Wydryckiej pt.: „Elzenbergowie. Trzy pokolenia twórców kultury, nauki, historii”.

Po dwóch latach od wydania  dotarła do mnie ważna książka, wypełniająca dotkliwą lukę  w powszechnej wiedzy o, najogólniej, życiu kulturalnym u schyłku epoki zaborów, bliżej zaś o  znaczącym twórczym wkładzie w to życie  szeroko rozgałęzionej, częściowo zasymilowanej,  żydowskiej rodziny Elzenbergów.

Nie przesadzę mówiąc, że   znanym, nie dość zresztą  dogłębnie, przedstawicielem tej rodziny jest, niemal wyłącznie,   wybitny filozof, Henryk, z Uniwersytetu Stefana Batorego, po wojnie, jak większość wileńskiej kadry naukowej, związany z  Uniwersytetem Mikołaja Kopernika  w Toruniu.

Książka  profesor Anny Wydryckiej [1], polonistki z uniwersytetu w Białymstoku, pokazuje trzypokoleniowe środowisko, którego  aktywność, intelektualna i społeczna, w znacznym stopniu ukształtowała  osobowość uczonego potomka. Autorka podjęła zadanie niejako podwójne –  nad wyraz skrupulatnego  biografa oraz historyka  epoki polskiego modernizmu, naznaczonej  dorobkiem literackim i publicystycznym  jej bohaterów. Bardzo ważnym, jak myślę, o randze odkrycia (dla przeważającej część czytelników) jest, szczegółowo udokumentowany, obraz udziału  światłej i świadomej  aktualnych zadań, rodziny żydowskiej w  życiu kulturalnym  przede wszystkim Królestwa Polskiego, choć nie tylko (działalność patriotyczną prowadzili Elzenbergowie także podczas okresowych pobytów np. w Moskwie, na Mohylewszczyźnie, w Zakopanem i w innych miejscach). Widać w tym zaangażowaniu owoce dążeń asymilacyjnych, jakim,  nieco paradoksalnie, sprzyjały warunki narodowej niewoli, odsuwając na dalszy plan  choćby tylko wysiłek wzajemnej obserwacji.

Autorka podjęła zadanie niejako podwójne –  nad wyraz skrupulatnego  biografa oraz historyka  epoki polskiego modernizmu, naznaczonej  dorobkiem literackim i publicystycznym  jej bohaterów

W „Zakończeniu”  Anna Wydrycka pisze: „Czytając listy Henryka, nie zorientujemy się właściwie, że pisze je do ojca syn inspektora szkół wyznania  mojżeszowego, członka Komitetu synagogi, autora modlitewników. Żadne elementy żydowskiej kultury, wiary czy obyczajowości w nich się nie pojawiają, może z wyjątkiem jednej sprawy: w kulturze żydowskiej trzynastoletni chłopak osiągał dojrzałość. Henryk zaś, kiedy pisze pierwszy list do ojca ma lat szesnaście, a traktuje swoją rodzinę jak człowiek dorosły.”

Adresat wspomnianych listów, Jakub Elzenberg  (1821 - 1886), dziadek  filozofa, to protoplasta  trzech pokoleń bohaterów książki. W domu, gdzie  wychowało się dziewięcioro jego dzieci,  mówiono po polsku, a w Szkole Rabinów i Nauczycieli, którą Jakub Elzenberg ukończył, a później nią kierował, kształcono  nie tylko w przedmiotach religijnych, dbano o wysoki poziom zajęć z  matematyki, fizyki, biologii…, istniało  laboratorium chemiczne i dobrze wyposażona biblioteka. Sam  Elzenberg uczył polskiego. Autorka biografii jego i potomków przytacza  opinie badaczy o modlitewnikach jego pióra, podkreślających zawarte w nich akcenty patriotyczne, zalecenia wskazujące na przywiązanie do polskości.

W drugim pokoleniu  zdecydowanie przeważają  wykształceni zawodowo i ogólnie Elzenbergowie. O atmosferze, w jakiej dorastali  świadczą wymownie listy, zamieszczone w „Aneksie” (bardzo cenna i ciekawa część książki, podobnie jak zestaw fotografii). Przytoczę fragment jednego z kilkunastu zawartych tam, Henryka seniora (ojca Henryka, Józefa, Marii – filozofa), który był adwokatem, publicystą, animatorem życia  umysłowego w Łodzi. W biograficznej relacji  Anny Wydryckiej (wspartej  licznymi listami do Elizy Orzeszkowej, z którą się przyjaźnił) jawi się jako człowiek wrażliwy na  rezultaty swoich przedsięwziąć, reagujący na najmniejszą odmianę losu własnego i, licznej z czasem, rodziny.  „Moje położenie może każdy inny uważać za rozpaczliwe, co to mnie obchodzi; lecz ja mam silną wiarę w dwie rzeczy: uczciwość i zdolności. To mnie stanowczo pchnie naprzód i oby tylko zdrowie dopisało, co do mojej osoby może Tatko być spokojniejszy. Rada państwa obraduje nad reformą, która (chociaż i bez tego byłoby mi dobrze) obiecuje świetną nawet karierę dla nas młodych, co posiadamy stopnie uniwersytetów cesarskich.”

Autorka książki  trzyma się ściśle  założonych ram biografii zbiorowej. Rezygnuje z ocen twórczości – literackiej, publicystycznej, prawniczej – swoich bohaterów i  zaskakująco licznych bohaterek, ale skrupulatnie ją odnotowuje, co jak sądzę stanowi bardzo istotny walor jej pracy. Jest bowiem niejako podwójnym, przy tym oryginalnym świadectwem. Z jednej strony szerokiego, a nie dość znanego, udziału kobiet z żydowsko-polskiej, w drugim pokoleniu, rodziny  w literackim dorobku i w życiu literackim  okresu modernizmu. To świadectwo dopełnia wiedzę o  tym, co  specjaliści nazywają akulturacją,  o cenne  informacje. Po drugie, czytelnik dowiaduje się  wiele o   literaturze (zwłaszcza poezji) „epoki Elzenbergów”, na ogół mniej niż inne znanej.

Autorka książki  trzyma się ściśle  założonych ram biografii zbiorowej. Rezygnuje z ocen twórczości – literackiej, publicystycznej, prawniczej – swoich bohaterów i  zaskakująco licznych bohaterek, ale skrupulatnie ją odnotowuje

Dzięki  przyjętemu przez autorkę sposobowi prezentowania osób poszczególnych pokoleń w osobnych rozdziałach (zawsze opatrzonych wyczerpującymi przypisami), orientujemy się  w  charakterystycznym dla tamtego czasu   bujnym życiu literackim, jakie samo w sobie zasługuje na szersze zainteresowanie niezależnie od  poziomu poszczególnych autorów i dzieł. W tym życiu ważna rolę  pełniły, jak wynika z lektury, kobiety, z których wiele uprawiało także publicystykę na łamach i kartach  ówczesnych czasopism.  Wymownym przykładem była Maria z Olędzkich, pierwsza żona Henryka Elzenberga adwokata, matka przyszłego filozofa, którego odumarła w wieku niemowlęcym.  Po ślubie (poprzedzonym chrztem pana młodego)   zaczęła  pracę w  „Dzienniku Łódzkim”  współredagowanym przez męża, stając się rychło   sekretarzem redakcji, ale także autorką artykułów wstępnych.

Druga żona Henryka Elzenberga seniora, Jadwiga ze Zlasnowskich,  była aktorką i poetką, miała na koncie także  rozprawę o Słowackim, przede wszystkim zaś wiele  występów recytatorskich i autorskich na spotkaniach  Towarzystwa Literatów i Dziennikarzy w Warszawie. Poezje pisywali także męscy potomkowie rodu -  przyrodni brat filozofa, Juliusz Elzenberg, który zmienił nazwisko na: Wirski, uprawiał lirykę, publikując głównie w „Kurierze Warszawskim”.

Najbardziej uprawnioną do  miejsca w prawdziwie ambitnych literackich almanachach była Anna vel Hanna Elzenberg, urodzona najpewniej w 1882 roku, córka  Gustawa z „drugiego pokolenia”, wedle   autorki zbiorowej biografii rodu. Ukończywszy pensję w Moskwie, szybko obrała drogę pisarską, śmiało nawiązując kontakt z „Chimerą”. Jednocześnie zaczęła działać w PPS, co później kontynuowała z mężem  Eugeniuszem Zahorskim jakkolwiek  los  często ich rozdzielał, oddalając od przychodzących na świat dzieci.

W dwudziestoleciu międzywojennym, przeżywszy nawrócenie, Hanna Zahorska publikowała w czasopismach katolickich, uznając  młodopolski okres twórczości za miniony.   Podczas drugiej wojny światowej, po ciężkim śledztwie na Pawiaku, trafiła do Auschwitz, gdzie zmarła w listopadzie 1942 roku.  Jej imponująco  aktywne, ruchliwe i twórcze życie  jest tematem i materiałem na osobne książki (jak wiem planowane).

Z rodziną  łączyła pisarkę silna wieź, właściwa wszystkim  Elzenbergom, mająca, jak można sądzić, źródło w  bezspornym uznaniu tych samych podstawowych wartości, pomimo służenia w praktyce rozmaitym, czasem pozornie odległym, sposobom ich urzeczywistniania.

*

„Elzenbergowie” Anny Wydryckiej to książka,  chciałoby się powiedzieć, szczególnie aktualna. Wypełnia  lukę w  naszej wiedzy o epoce, kiedy  dojrzewała ważna część polskiej, ale zarazem uniwersalnej, myśli filozoficznej. Dochodziła do głosu obywatelska, w najszerszym rozumieniu, aktywność inteligencji. Rodzinna biografia osadza dorobek Henryka Elzengerga (choć autorka go nie analizuje), na  wnikliwie przedstawionym tle  historycznym, czyli  pośród   panujących prądów myślowych, standardów kulturowych, przekonań politycznych, przyjętych obyczajów, wzajemnych relacji polskich i żydowskich środowisk  tworzącej życie umysłowe w Królestwie Polskim i poza jego granicami. Myślę także, że, choć odległe, przedzielone cezurami  rozmaitych zdarzeń,  wzory  obecne w  życiu tej dużej, silnie i głęboko powiązanej rodziny, są do naśladowania.

Magdalena Bajer

[1] Anna Wydrycka „Elzenbergowie. Trzy pokolenia twórców kultury, nauki, historii”, Białystok 2019