Ks. Piotr Mazurkiewicz: Post-chrześcijańska Bruksela czy post-chrześcijańska Europa?

Europa w znaczeniu socjologicznym niewątpliwie się dechrystianizuje, a w ślad za tym procesem następuje odchodzenie od chrześcijańskiej inspiracji także w kulturze i polityce. Wydaje się, że chrześcijaństwo ma we współczesnej Europie dwóch konku­rentów: sekularyzm i islam – pisze ks. Piotr Mazurkiewicz w artykule zamieszczonym w 12. zeszycie Biblioteki Teologii Fundamentalnej.

Były to piękne, wspaniałe czasy, kiedy Europa była krajem chrześcijańskim, kiedy jeden chrześcijański lud zamieszkiwał tę część świata, nadając jej ludzki kształt; jeden wielki wspólny interes łączył najbardziej odległe prowincje tego rozległego duchowego państwa. Nie mając wielkich świeckich posiadłości, jeden zwierzchnik kierował i jednoczył wielkie siły polityczne” - pisał Novalis w eseju zatytułowanym „Chrześcijaństwo, czyli Europa”[1]. Zdania te zapisane zostały w 1799 r., a więc w okresie, gdy Francuzi „nazwali swój wielki kram oświeceniem”, a zawarta w tych słowach nostalgia odnosi się do średniowiecza. (...) Niegdyś, tzn. przed nastaniem Unii Europejskiej, Europa była bardziej chrześcijańska niż dzisiaj. W tej sugestii zawarta jest niewątpliwa prawda, choćby w znaczeniu socjologicznym, ale także niewątpliwa nieprawda, przede wszystkim w znaczeniu politycznym. Ta druga staje się oczywista w chwili, gdy przypomnimy sobie jak wielkie połacie Starego Kontynentu bezpośrednio przed nastaniem UE zajmowała Rzesza Niemiecka i Związek So­wiecki.

Europa w znaczeniu socjologicznym niewątpliwie się dechrystianizuje, a w ślad za tym procesem następuje odchodzenie od chrześcijańskiej inspiracji także w kulturze i polityce. Wydaje się, że chrześcijaństwo ma we współczesnej Europie dwóch konku­rentów: sekularyzm i islam. Sekularyzm jest przede wszystkim ide­ologią i stylem życia, a liczba jego zwolenników w Europie zwięk­sza się za sprawą „konsumistycznej konwersji”. Rosnący wpływ islamu związany jest z imigracją i trendami demograficznymi.

Demografia wyznaniowa Europy

Badania prowadzone nad religią przez Pew Research Center ukazują islam w perspektywie globalnej jako najszybciej rozwi­jającą się religię (przewidywany wzrost w latach 2015-2060 z 24 do 31% [z 1,75 do 2,99 mld wyznawców]), podczas gdy chrze­ścijaństwo w tym samym czasie powinno zwiększyć się jedynie o 1% (z 31 do 32% [z 2,28 do 3,05 mld wyznawców])[2]. Rozwój każdej z tych religii nie będzie jednak równomierny. Obydwie będą najszybciej się rozwijać w Afryce subsaharyjskiej. W Eu­ropie wciąż mieszkać będzie jedynie 3% globalnej liczby muzuł­manów, jednak procent europejskich katolików w globalnej ka­tolickiej wspólnocie spadnie w tym czasie z 24 do 14%. W 2015 r. muzułmanie byli najmłodszą grupą religijną w Europie (średnia wieku 33 lata, przy średniej 43 latach wśród chrześcijan). W la­tach 2010-2015 w żadnym z europejskich krajów wśród muzuł­manów liczba zgonów nie przewyższyła liczby narodzin, pod­ czas gdy w przypadku chrześcijan stało się tak w 24 z 42 krajów. W efekcie przyrost naturalny wśród muzułmanów w Europie wy­niósł w tym czasie 2.290.000 osób, a wśród chrześcijan był ujem­ny i wyniósł 5.640.000 osób. Na lata 2055-2060 prognozuje się odpowiednio 1.480.000 osób dla muzułmanów i 12.320.000 osób dla chrześcijan. Związane jest to również ze zróżnicowanym reli­gijnie wskaźnikiem dzietności. W skali globalnej jest on zdecydo­wanie wyższy w przypadku kobiet wierzących niż w przypadku kobiet niedeklarujących związków z wiarą religijną (odpowied­nio: 2,5 i 1,6). Podobnie jest także w Europie, choć wielkość tego wskaźnika i różnica między religiami jest zdecydowanie mniejsza (odpowiednio: 1,7 i 1,5)[3]. W skali globalnej wskaźnik dzietności wynosi 3,2 wśród kobiet muzułmańskich, 2,7 wśród kobiet chrze­ścijańskich i 1,7 wśród niedeklarujących żadnej przynależności religijnej[4]. Według Eurostatu wskaźnik dzietności dla całej UE w roku 2015 wynosił 1,58[5].

W Euro­pie spadać będzie systematycznie procentowy udział chrześcijan, a wzrastać będzie udział ludzi niewierzących i muzułmanów. Wpływ hinduistów i buddystów na strukturę religijną Starego Kontynentu będzie niewielki

Obok wskaźników dzietności drugim istotnym czynnikiem zmieniającym demografię wyznaniową Europy jest migracja. We­dług danych Pew Research Center w roku 2050 spodziewane jest, że społeczność muzułmańska osiągnie w Europie 8,45% ogólnej populacji bez uwzględniania migracji i 10,2% przy uwzględnie­niu wpływu czynnika migracyjnego. Przewidywany wpływ mi­gracji na strukturę wyznaniową jest w przypadku Europy większy niż w odniesieniu do innych kontynentów. W efekcie można się spodziewać, że takie europejskie kraje, jak Wielka Brytania, Fran­cja, Republika Macedonii, Bośnia i Hercegowina czy Holandia, w których aktualnie chrześcijanie stanowią ponad połowę popu­lacji, przestaną być państwami zdominowanymi przez chrześci­jan. W przypadku Wielkiej Brytanii chrześcijanie wciąż pozostaną największą grupą religijną, stanowiąc 45,4% społeczeństwa. W przypadku Macedonii oraz Bośni i Hercegowiny największą grupę stanowić będą muzułmanie (odpowiednio: 56,2 i 49,4%). W przypadku zaś Francji i Holandii największą grupę stanowić będą osoby niedeklarujące żadnej religijnej afiliacji (odpowied­nio: 44,1 i 49,1%).

Dane powyższe wskazują na jeszcze jeden szczególny feno­men demografii wyznaniowej Zachodu. O ile bowiem w ska­li globalnej względna liczba osób bez afiliacji religijnej będzie spadać, to w Europie i Ameryce Północnej w tym samym czasie (lata 2015-2060) będzie ona wzrastać (odpowiednio z 12 do 14% i z 6 do 10%). Dziać się tak będzie przede wszystkim za sprawą porzucania religii, głównie chrześcijaństwa, przy czym badania PRC nie uwzględniają różnicy między agnostykami i ateistami.

Z badań PRC można wyciągnąć ogólny wniosek, że w Euro­pie spadać będzie systematycznie procentowy udział chrześcijan, a wzrastać będzie udział ludzi niewierzących i muzułmanów. Wpływ hinduistów i buddystów na strukturę religijną Starego Kontynentu, pomimo dynamicznego rozwoju tych wspólnot, będzie niewielki z uwagi na niewielką ich liczebność. Osobną sprawą jest postępująca sekularyzacja samych chrześcijan, któ­rzy w nie tylko rzadziej uczęszczają na niedzielną Mszę św., ale również w istotnie mniejszym stopniu inspirują się wiarą w życiu codziennym, w tym także w sferze wyborów politycznych.

Unia Europejska w kryzysie

Dystansowanie się europejskich społeczeństw od chrześcijań­stwa znajduje swoje konsekwencje także w europejskiej polity­ce, zarówno na poziomie narodowym, jak i unijnym. Wskazywał na to także papież Franciszek podczas wizyty w Parlamencie Eu­ropejskim: „Można (..) zauważyć, stwierdził, że w ostatnich latach, oprócz procesu rozszerzenia Unii Europejskiej rośnie nieufność obywateli do instytucji uznanych za odległe, trudniące się ustanawianiem przepisów postrzeganych jako dalekie od wrażliwości poszczególnych narodów, jeśli nie wręcz za szkodliwe. Z wielu stron odnosi się ogólne wrażenie zmęczenia, starzenia się Euro­py - babci, już bezpłodnej i nie tętniącej życiem. Z tego wzglę­du wydaje się, że wielkie ideały, które inspirowały Europę stra­ciły siłę przyciągania, na rzecz biurokratycznych mechanizmów technicznych swoich instytucji. (...) Ze smutkiem stwierdzamy, że w centrum debaty politycznej przeważają kwestie techniczne i ekonomiczne kosztem autentycznej orientacji antropologicznej. Istocie ludzkiej grozi sprowadzenie do bycia jedynie trybikiem w mechanizmie, który traktuje ją na równi z dobrem konsump­cyjnym, którego można używać, tak że - jak to niestety często wi­dzimy - gdy życie nie odpowiada potrzebom tego mechanizmu, jest odrzucane bez większego wahania, jak w przypadku chorych, nieuleczalnie chorych, ludzi starszych, opuszczonych i pozbawio­nych opieki lub dzieci zabitych przed urodzeniem”[6]. Nie ma nic zaskakującego w tym, że obywatele nie czerpiący z chrześcijań­stwa inspiracji do życia codziennego, powierzają polityczną od­powiedzialność ludziom sobie podobnym. Odpowiedź na pytanie postawione kiedyś przez Jacka Wasilewskiego, na ile elity są ne­gatywnie wyselekcjonowane z populacji, a na ile są jej względ­nie wiernym odbiciem, czy są „gorsze”, takie same czy „lepsze” od ogółu obywateli, wydaje się nie mieć jednoznacznej odpowie­dzi[7]. Sprawa jest o tyle skomplikowana, że dechrystianizacja i se­kularyzacja europejskich społeczeństw nie ogranicza się jedynie do pewnych spontanicznych procesów, ale jest także przeprowa­dzana odgórnie przez elity polityczne, ekonomiczne, kulturalne, które wydają się być w znacznie większym stopniu zdechrystianizowane niż ogół tych społeczeństw. Stąd elity te niejednokrot­nie przegrywają ze swoimi społeczeństwami spory referendalne w zakresie polityki moralności, jak np. w Chorwacji czy na Sło­wenii w sprawie definicji instytucji małżeństwa.

Kryzys europejskiej cywilizacji sprawia, że jej wpływ na inne kontynenty maleje

Swego czasu Jan Paweł II zauważył, że „w tak zwanych czasach nowożytnych, Chrystus jako sprawca ducha europejskiego (...) został wzięty w nawias i zaczęła się tworzyć inna mentalność eu­ropejska, mentalność, którą krótko można wyrazić w takim zda­niu: «Myślmy tak, żyjmy tak, jakby Bóg nie istniał”[8]. Nie są to - jak powiedziano - wyłącznie spontaniczne procesy, ale mamy do czynienia także z mocnymi „prądami antyewangelizacji”. „Go­dzi ona w same podstawy ludzkiej moralności, godzi w rodzinę i propaguje moralny permisywizm, rozwody, wolną miłość, prze­rywanie ciąży, antykoncepcję, walkę z życiem na etapie poczęcia, a także na etapie schyłku, manipulację życiem. Program ten jest wspierany olbrzymimi środkami finansowymi, nie tylko w po­szczególnych społeczeństwach, ale także w skali światowej. (...) Wobec tego wszystkiego słusznie można się pytać, czy to nie jest również inna postać totalitaryzmu, ukryta pod pozorami demo­kracji”[9].

Jan Paweł II łączy pojawienie się tego drugiego nurtu w eu­ropejskiej kulturze z okresem oświecenia, które „sprzeciwiło się temu, czym Europa stała się w wyniku ewangelizacji”[10]. Spór między dwoma odmiennymi wizjami człowieka, społeczeństwa, świata, między dwoma strategiami poszukiwania sensu życia i dwoma odmiennymi sposobami radzenia sobie z problemami codzienności trwa.

Kryzys europejskiej cywilizacji sprawia, że jej wpływ na inne kontynenty maleje. Kryzys Kościoła w Europie powoduje, że nie­ustannie słabnie jego znaczenie w Kościele powszechnym. „Euro­pa - zauważa Benedykt XVI - nie funkcjonuje już jako oczywiste centrum Kościoła na świecie, ale w swojej uniwersalności jest ona obecna na wszystkich kontynentach. Kontynent europejski za­chowuje natomiast swoją odpowiedzialność i specyficzną misję. Niemniej wiara na kontynencie europejskim osłabła na tyle, że już z tego powodu jedynie w ograniczonym stopniu może być on właściwą siłą napędową dla Kościoła na świecie i dla wiary w Ko­ściele”[11]. Papież zwraca uwagę, że Kościół rozwija się bardzo dy­namicznie na innych kontynentach, co może być także znakiem nadziei dla Kościoła w Europie. „Z drugiej strony, kiedy widzę władzę biurokratów, teoretyzację wiary, upolitycznienie i brak ży­wotnej dynamiki, którą w dodatku nieomal miażdży ciężar nad­miernie rozbudowanej struktury, to odczuwam ulgę, że w Ko­ściele na świecie pojawiają się również inne tendencje i Europa od zewnątrz zostaje poddana akcji misyjnej”[12].

Spór dwóch antropologii w UE: antropologia ograniczona i nieograniczona

Europejska cywilizacja jest dzisiaj przestrzenią sporu między dwoma odmiennymi antropologiami: chrześcijańską i oświece­niową. Pierwsza, nazywana bywa antropologią ograniczoną, dru­ga - nieograniczoną[13]. Ograniczenie, o którym tu mowa, wynika z samej natury człowieka, a związane jest z faktem bycia stwo­rzeniem, a zatem kimś, kto musi się liczyć z wolą Stwórcy oraz z rzeczywistością grzechu pierworodnego, a zatem koniecznością liczenia się z obecnością zła w świecie. W antropologii nieogra­niczonej dominuje przekonanie o zasadniczej dobroci moralnej człowieka i jego nieograniczonych możliwościach doskonalenia się. Ponieważ brak jest obiektywnego kryterium tego, co moralnie dobre, decyzje o przekształcaniu człowieka i społeczeństwa są po­dejmowane arbitralnie przez grono ludzi „oświeconych”, którzy stanowią awangardę nieoświeconego jeszcze społeczeństwa. Do­minujący w tej wizji prometeizm nie zna ani ostatecznego celu, ku któremu miałby prowadzić ludzkość, ani ograniczeń tak w zakresie wyznaczania celów, jak i narzędzi dopuszczalnych na drodze prowadzącej do ich urzeczywistnia.

Przykładami unijnej polityki opartej na nieograniczonej an­tropologii są decyzje o finansowaniu z unijnego budżetu badań naukowych na ludzkich embrionalnych komórkach macierzy­stych, związanych nieodłącznie ze zniszczeniem tych embrionów, finasowanie aborcji w ramach pomocy dla krajów rozwijających się, unijna polityka niedyskryminacji ze względu na orientację seksualną czy „modernizacja” definicji małżeństwa dokonana w Karcie Praw Podstawowych UE. Obywatele UE dwukrotnie skorzystali z instrumentu europejskiej inicjatywy obywatelskiej, aby wyrazić swój sprzeciw wobec takiego kierunku unijnej polity­ki (Europejska Inicjatywa Obywatelska „Jeden z Nas”, Europejska Inicjatywa Obywatelska „Mama, Tata i Dzieci”).

Dechrystiani­zacja społeczeństw oraz narodowych elit politycznych prowadzi do dechrystianizacji polityki państw członkowskich

Należy jednak podkreślić, że spór dwóch antropologii ma miejsce przede wszystkich na poziomie polityki narodowej. Na ogół tam zapadają decyzje o „prekursorskich” zmianach w prawie, które następnie przenoszone są na poziom unijny. Unia funkcjonuje w tym wypadku niczym pas transmisyjny. Nie tyle „wytwarza” problemy etyczne, co je wzmacnia. W pierwszej chwi­li można by odnieść wrażenie, że konsekwencją braku definicji małżeństwa i rodziny w pierwotnym prawie unijnym powinna być neutralność w tej dziedzinie unijnego prawa i polityki. Fak­tycznie jednak neutralność ta jest jedynie pozorna. Z jednej stro­ny, Unia nie wchodząc w konflikty z państwami członkowskimi, które dokonały na poziomie krajowym redefinicji instytucji mał­żeństwa i rodziny, spełnia rolę pasa transmisyjnego, przenoszą­cego te rozwiązania z poziomu krajowego na poziom europejski w sposób powolny, lecz systematyczny. Unia „niezdecydowana” w sprawach fundamentalnych niejako „zasysa” z poziomu naro­dowego najbardziej ekstrawaganckie rozwiązania. Nie zakazując, by nie wchodzić w otwarty konflikt z żadnym z „modernistycz­nych” państw, faktycznie je legitymizuje. Dopiero w następstwie tego procesu podejmowane są próby ujednolicenia prawa unijne­ go, które w praktyce równoznaczne są z usiłowaniem narzucenia tych ekstrawaganckich rozwiązań wszystkim państwom Unii.

Próbując odpowiedzieć krótko na tytułowe pytanie: czy po­stępująca dechrystianizacja Europy jest procesem odgórnym, dokonującym się za sprawą decyzji politycznych zapadających w Brukseli czy raczej jest to proces oddolny, dokonujący się „spontanicznie” w społeczeństwa narodowych, a Unia Europejska jest jedynie jego „ofiarą”, trzeba powiedzieć, że mamy tu do czy­nienia ze specyficznym sprzężeniem zwrotnym. Dechrystiani­zacja społeczeństw oraz narodowych elit politycznych prowadzi do dechrystianizacji polityki na poziomie państw członkowskich, co otwiera drogę polityce dechrystianizacji prowadzonej przez znaczną część unijnych elit politycznych. Oznacza to, że wpraw­dzie obecność w strukturach unijnych chrześcijańskich polity­ków, kierujących się na co dzień wskazaniami wyznawanej wia­ry jest sprawą pilną, ale trwała zmiana kierunku unijnej polityki w duchu Novalisa nastąpi dopiero wówczas, gdy w Europie do­kona się dogłębny proces jej powrotu do chrześcijańskich źródeł, czego znakiem będą wypełnione ludźmi kościoły.

Ks. Piotr Mazurkiewicz

Artykuł opublikowany w 12 zeszycie Biblioteki Teologii Fundamentalnej wydanym przez Stowarzyszenie Teologów Fundamentalnych w Polsce. Publikujemy go za uprzejmą zgodą wydawcy.

***

[1] Novalis, Chrześcijaństwo, czyli Europa, w: tenże, Uczniowie z Sais. Proza filozoficzna - Studia - Fragmenty, Warszawa 1984, s. 148.

[2] W tekście wykorzystano dwa raporty z badan przeprowadzonych przez Pew Research Center: The Future of World Religions: Population Growth Projec­tions, 2010-2050, http://www.pewforum.org/2015/04/02/religious-projections- 2010-2050/#regional-and-country-level-projections oraz The Changing Global Religious Landscape, http://www.pewforum.org/2017/04/05/the-changing- global-religious-landscape/; dostęp 17.06.2017 r.

[3] Przewidywania na lata 2015-2020.

[4] Dane za lata 2010-2015.

[5] Eurostat, Total fertility rate, http://ec.europa.eu/eurostat/tgm/ta- ble.do?tab=table&init=l&language=en&pcode =tsdde2208r plugin=l; dostęp 17.06.2017 r.

[6] Papież Franciszek, Przemówienie w Parlamencie Europejskim, Strasburg, 25 listopada 2014 r., http://ekai.pl/wydarzenia/swiat/x84175/papiez-w-parla- mencie-europejskim-budujmy-europe-wokol-swietosci-osoby-ludzkiej-a-nie- gospodarki/; dostęp 04.01.2015.

[7] Por. J. Wasilewski, Moralność elit politycznych, w: Kondycja moralna społe­czeństwa polskiego, red. J. Mariański, Kraków 2002, s. 194.

[8] Jan Paweł II, Homilia podczas Mszy św. w Warszawie, 9 czerwca 1991 r., w: tenże, Dzieła zebrane, t. 9, Kraków 2008, s. 574-575; również papież Franciszek zwraca uwagę na chrześcijan, którzy w praktyce żyją „tak, jakby Bóg nie istniał”; zob. Franciszek, Adhortacja Evangeliigaudium, Kraków 2013, nr 80.).

[9] Jan Paweł II, Pamięć i tożsamość, Kraków 2005, s. 55.

[10] Tamże, s. 101.

[11] Benedykt XVI, Ostatnie rozmowy, Kraków 2016, s. 55.

[12] Tamże.

[13] Myśl ta - zaczerpnięta z książki Thomasa Sowella A Conflicy of Visions. Ide- ologicial Origins of Political Struggles - rozwinięta została w artykule P. Mazur­kiewicza i M. Gierycza: Europejska antropologia i europejska polityka - obser­wacja współczesności, w: P. Mazurkiewicz, Europa jako kinder niespodzianka, Kraków 2017, s. 435-476, a zwłaszcza w rozprawie M. Gierycza, Europejski spór o człowieka. Studium z antropologii politycznej, Warszawa 2017.