Liczba bogatych Chińczyków zwiększa się wprost proporcjonalnie do coraz bardziej wyrafinowanych gustów odbiorców
W Chinach odżywa moda na prywatne muzea. Liczba bogatych Chińczyków zwiększa się wprost proporcjonalnie do coraz bardziej wyrafinowanych gustów odbiorców, a państwo zaczyna dostrzegać w tym szansę na promocję kraju.
W prowincji Ninxia powstanie niebawem Centrum Sztuki znad Rzeki Żółtej, a wszystko dzięki inwestycji Liu Yiqiana, businessmana, który zainwestował już fundusze w tzw. Długie Muzeum w Szanghaju. BBC podaje, że takich filantropów jest w Chinach coraz więcej.
Co nimi kieruje? Spełnieni w sferze profesjonalno-finansowej szukają sposobów na pozostawienie po sobie śladu w historii, tak by ich imię zapamiętano na zawsze. Jest to znana od wieków metoda, jednak po długich latach komunizmu, w którym wciąż tkwią Chiny, a zwłaszcza po rewolucji kulturalnej lat 1966-76 przez całe dekady muzealnictwo było zapomnianą częścią aktywności kulturalnej.
Dziś najbardziej znani architekci z Nowego Jorku chętnie projektują budynki nowoczesnych muzeów, tak jak w przypadku Stevena Holla, twórcy Muzeum Sifang koło Nanjingu. 160 milionów dolarów na projekt wyłożył deweloper Lu Jun i trzeba przyznać, że zrobił to z rozmachem, inwestując również w hotel, centrum konferencyjne i sieć butików okalających muzeum.
Pekin zdaje sobie sprawę z faktu, że w Chinach obroty dziełami sztuki przewyższają amerykańskie, a liczba odbiorców sztuki jest znacznie wyższa niż w USA. Rząd coraz chętniej partycypuje w dofinansowywaniu prywatnych galerii i promocji chińskiej sztuki za granicą, idąc za dobrym i bardzo efektywnym sposobem Koreańczyków z Południa, którzy promują współczesną sztukę koreańską właśnie dzięki znacznemu udziałowi rządu. Władze widzą w tym sposób na ocieplanie wizerunku Państwa Środka.
Kinga Dygulska-Jamro, Uniwersytet Kalifornijski, Los Angeles