„Zagadka trzech czwartych” to najlepsza z dotychczasowych kontynuacji powieści z nazwiskami Christie i Poirota pisanych przez Sophie Hannah. I w końcu daje posmak prawdziwej Agathy – pisze Katarzyn Górska-Fingas.
Agatha Christie pozostaje królową kryminału. Co jednak począć ma prężna franczyza Agatha Christie Limited, skoro pisarka nie żyje od 1976 roku? Zdecydowano się na genialny w swej prostocie zabieg: umarła królowa, niech żyje królowa!
Firma zawiadująca prawami autorskimi do książek Christie wskazała, kto będzie miał prawo do kontynuowania powieści o Herkulesie Poirot, najsłynniejszym detektywie stworzonym przez angielską pisarkę. Wybór spadkobierców padł na Sophie Hannah. I tak ukazały się już trzy powieści z nazwiskami Christie i Poirota wydrukowanymi dużą czcionką na okładce (tożsamość prawdziwej autorki jest dyskretnie podana na dole okładki).
Od razu warto zaznaczyć, że Zagadka trzech czwartych to najlepsza z dotychczasowych kontynuacji. Pierwsza (Inicjały zbrodni) nie mogła złapać właściwego tempa, druga (Zamknięta trumna) grzęzła w nieprawdopodobieństwach, a ta w końcu daje posmak prawdziwej Agathy.
Istotną słabością powieści ich rozwlekłość. Zdecydowanie odróżnia ją to od Christie, która potrafiła charakteryzować bohaterów przenikliwie i z wielką lapidarnością
Zawiązanie akcji jest niebanalne. Cztery różne i niezwiązane ze sobą osoby dostają od Poirota list oskarżający każdą z nich o morderstwo. Szybko okazuje się, że o listach nie ma pojęcia ich rzekomy nadawca, co oczywiście przynagla go do śledztwa w tej sprawie: kto podszył się pod Poirota, czy rzeczywiście wydarzyło się morderstwo i wreszcie co łączy czworo oskarżonych.
Istotną słabością powieści Hannah w cyklu o nowych sprawach Herkulesa Poirot jest ich rozwlekłość. Zdecydowanie odróżnia ją to od Christie, która potrafiła charakteryzować bohaterów przenikliwie i z wielką lapidarnością. W Zagadce trzech czwartych akcja przyspiesza około 150. strony, co uważam za zbyt wolny rozbieg w klasycznym kryminale.
Niemniej autorka sprawnie wykorzystała znane z powieści Christie miejsca akcji oraz ich lokatorów: stara angielska posiadłość, prywatna szkoła z internatem, biura renomowanych kancelarii prawnych czy domy zamożnego mieszczaństwa. Intryga jest poprowadzona bez zarzutu, pojawiają się tzw. red herrings, czyli fałszywe tropy, a całość splata się logicznie, uczciwie wobec czytelnika i bez szwów w postaci porzuconych i niewyjaśnionych wątków czy faktów wyciąganych jak królik z kapelusza w samym finale.
Mimo niedociągnięć widać, że Sophie Hannah okrzepła w roli kontynuatorki wielkiej Agathy
Dwa niedociągnięcia, jakie mi odebrały nieco przyjemności z lektury, to po pierwsze, wspomniane już dłużyzny na początku, a także brak twistu na końcu – choć może przemawia przeze mnie czytelnik mający za sobą zbyt wiele klasycznych kryminałów i wybrzydzam. Tłumaczenie intrygi również ciągnie się na tyle, że zaczęłam mieć podejrzenia, iż to jednak nie jest ostateczne wyjaśnienie i autorka nas czymś jeszcze zaskoczy. Byłam więc trochę rozczarowana, że to jednak koniec, tylko tak łopatologicznie wyłożony.
Mimo tych dwóch zarzutów uważam Zagadkę trzech czwartych za dobry i udany kryminał. Widać, że Sophie Hannah okrzepła w roli kontynuatorki wielkiej Agathy. Teraz czekam jeszcze, by jej główny – obok Herkulesa Poirot – protagonista, czyli inspektor Edward Catchpool, nabrał trochę wyrazu. Jak na postać łączącą to, czym u Christie byli inspektor Japp i kapitan Hastings, Catchpool wydaje się nieco mdły.
Katarzyna Górska-Fingas