„Inkantacje” oferują dobrze skonstruowany wywiad, antologię kanonicznych tekstów Mochnackiego i Brzozowskiego, eseje w końcu pełne zacięcia i naukowych ambicji. To twór bardzo młodzieńczy – i wspaniale, że patronuje mu Dionizos, dający tutaj gwarancję pasji własnej autentyczności – trudno nie potraktować całego gestu uznania Dionizosa jako symbolu polskiego jestestwa – jako ważnej próby konstytuowania własnej symboliki – pisze Karol Samsel w recenzji pisma „Inkantacje”.
Inkantacje mają cudownie anachroniczny charakter. Ze swoim trójpodziałem – na sekcję eseistyczną, sekcję poetycką oraz „sekcję sztuki” – z mottem z Psalmów-psalmu, oczywiście, Norwida – na otwarcie pierwszego numeru, muszą wzbudzać skojarzenia… z legendarnym przedsięwzięciem Miriama i Chimerą. Cudownie jest w takim, już niemal antycznym, kostiumie zobaczyć wybitnych (i mających wiele do powiedzenia) poetów, artystów młodego pokolenia, bowiem w Inkantacjach znajdzie się miejsce i dla Justyny Kulikowskiej, i dla Filipa Matwiejczuka, i dla Juliana Rosińskiego, Ilony Witkowskiej, Mikołaja Sobczaka, Pawła Baśnika i wielu innych tu niewymienionych. Wywiady – na szczęście – są staranne i niepretekstowe, dają rodzaj świadectwa i dokumentu, są skrótem, elipsą, metaforą twórczego światopoglądu – oczywiście, z jednej strony, takie budowanie światopoglądowej świadomości może kojarzyć się staroświecko, z drugiej jednak strony – bardzo nieoczekiwane to wskrzeszenie jakiejś modernistycznej tradycji myślenia na temat literatury, kultury, filozofii i świadomości – nieprzypadkowo numerowi patronują Maurycy Mochnacki i Stanisław Brzozowski, także jako autorzy klasycznych przedrukowywanych wewnątrz numeru tekstów. Raz jeszcze może podkreślę, cudownie w takim kostiumie à la Chimera zobaczyć tak nośnych współcześnie autorów jak Kulikowska, Witkowska bądź Matwiejczuk…
Siłą Inkantacji wydaje mi się ich wielogłosowa synkretyczność i to postrzegam najbardziej młodopolsko – używam słowa „synkretyczność” bardzo świadomie, mając na względzie przede wszystkim, to jak wiele gatunków oraz form składa się tutaj na pierwszy numer tytułu: Inkantacje oferują dobrze skonstruowany wywiad, antologię kanonicznych tekstów Mochnackiego i Brzozowskiego (Polskie Oberammergau oraz O literaturze w wieku XIX), eseje w końcu pełne zacięcia i naukowych ambicji. To twór bardzo młodzieńczy – i wspaniale, że patronuje mu Dionizos, dający tutaj gwarancję pasji własnej autentyczności – trudno nie potraktować całego gestu uznania Dionizosa jako symbolu polskiego jestestwa – jako ważnej próby konstytuowania własnej symboliki, zobaczymy, co czas przyniesie dla dalszego odkrywania tej dionizyjskości w sobie. Niemniej istotne jest jednakże w wypadku Inkantacji też uzupełnianie się temperamentów dwóch spiritus movens całej inicjatywy – Patryka Radziuna i Macieja Złotorowicza. Intelektualna aparycja tego pierwszego udziela szczególnego wrażenia stylu kojarzącego się choćby z pisarstwem Andrzeja Trzebińskiego, Radziun bowiem to interesujący, choć apodyktyczny publicysta w starym stylu, z kolei – Złotorowicz potrafi świetnie aktualizować polską myśl filozoficzną, zadając odpowiednie pytania właściwym osobom, dopytując o perspektywę tworzenia wspólnoty i etosu poetów niebywale ostrożnych w warstwie deklaracji, świadomych obosieczności każdej właściwie: artykulacji. Klimat Chimery, otwieranie własnego pomysłu Norwidem, frapujące, ciekawe nawiązania do Mochnackiego: to rokuje, jednak zachęcam do ironiczności spoglądania na własne zadanie, zwłaszcza zachęcam do gry z tradycją, pełnego szacunku, bez rewerencji – wszystko, co może dać coś żywego, jakiś żywy rezultat, będzie Inkantacjom – ze swoim „ambitnym anachronizmem” bardzo potrzebne…
prof. dr hab. Karol Samsel
Portret trumienny Maurycego Mochnackiego, Paulina Gutkowska 2024, zbiory Fundacji NEKIA
Inkantacje. Mochnacki. Pierwsze migawki nowej wspólnoty, nr 1, Warszawa 2024