Juliusz Gałkowski: „Vae Victis” – mit arcyrzymski

Pojawił chaos, anarchia i korupcja. A przecież społeczeństwo rzymskie, w swej przeważającej większości wciąż wierzyło w państwowotwórczą rolę prawa. I dlatego też wciąż opowiadano sobie historię, że Roma, będąca miastem prawa, ostatecznie zwycięży brutalną siła. To był rzymski mit przepełniony nadzieją – pisze Juliusz Gałkowski w kolejnym tekście z cyklu „Miniatury rzymskie”.

Gallowie nie bali się niczego poza tym, że kiedyś niebo może niespodziewania spać im na głowy. Świadczy o tym nie tylko komiks o Asteriksie ale także słynne spotkanie Aleksandra Macedońskiego z przedstawicielami celtyckich wojowników. Warto w tym miejscu zauważyć, że niejedno spotkanie Zdobywcy świata owocowało fantastycznymi bon-motami. Jak chociażby słynne „proszę, nie zasłaniaj mi słońca”, jakie wygłosił do niego Diogenes.

Zatem nie dziwota, że w swoim pochodzie Gallowie dotarli nie tylko do Grecji właściwej, Azji Mniejszej czy Hiszpanii, lecz także do Italii. A tam wcale nie przelękli się rzymskich legionów. Nie przelękli się na tyle, ze zdobyli Rzym, wymordowali tych mieszkańców, co nie dali rady schronić się w twierdzy na Kapitolu, a wreszcie podjęli próbę zdobycia i tej cytadeli.

Tym co zaskoczyło rudowłosych i niebieskookich przodków dzisiejszych Francuzów, był jazgot obudzonych, w środku nocy, gęsi poświęconych bogini Junonie. Czy zostali odparci, czy po prostu przezornie wycofali się wiedząc, ze zdobywanie murów frontalnym szturmem, jest w gruncie rzeczy mało opłacalne.

Sytuację, jaką stworzyły gęsi kapitolińskie, najlepiej określić terminem „remis ze wskazaniem na Brennusa”. Zatem najlepiej było rozstać się i nie trwać dłużej twarzą w twarz, w oczekiwaniu na kolejną walkę. Rzymianie zaproponowali okup, a Celtowie propozycję przyjęli. I jedni i drudzy nie mieli czasu, dlatego na Forum ustawiono szale, na których poczęto odważać złoto. Rzymianom coś „nie stykało” – zdawało im się, że musieli wsypać więcej złota aby zrównoważyć galijskie odważniki, niż było to w ich przekonanie naprawdę konieczne. Zgłosili zatem reklamację.


Tym co zaskoczyło rudowłosych i niebieskookich przodków dzisiejszych Francuzów, był jazgot obudzonych, w środku nocy, gęsi poświęconych bogini Junonie

Odpowiedź była godna reakcji wielu współczesnych korporacji. Każdy kto pisze maile, lub nawet stara się dodzwonić na infolinię odkrywa, że odpowiedź zazwyczaj nie ma nic wspólnego z prawdziwym problemem. Brennus zachował się jak typowy prezes korpo – położył na szalach wagi miecz i zakrzyknął: vae victis. Tak jak w dniach dzisiejszych oznaczało to, że słabsi mają się po prostu podporządkować, że prawo dostosowywane jest do sytuacji, a nie do jakichś mitycznych reguł, czy do – równie mitycznej – sprawiedliwości.

Rzymianie podporządkowali się, i wpłacili co nakazał silniejsi partner w interesach. A następnie dokonali tego, co od czasu do czasu zdarza się gdy silniejsi i bogatsi przesadzają w wyzysku. Maszerujące na północ się wojska celtyckie zostały rozgromione przez Marka Furiusza Kamillusa, a łup odebrano.

Na wspaniałym obrazie Sebastiana Ricciego widzimy całą opowieść w skrócie – rzymski bohater biegnie dobywając miecza w stronę wielkiej wagi stojącej w centrum Miasta i otoczonego przez Gallów i Rzymian. W tle na pole rzymskiego rynku wdziera się jego armia.

Obraz ten doskonale ukazuje sens całej opowieści, tego arcyrzymskiego mitu. Powstała ona w znanej nam formie w czasach o wiele późniejszych niż miało miejsce złupienie Rzymu przez Celtów, co było wydarzeniem historycznym. I znaczenie wykraczało o wiele poza standardową opowieść o tym, że sprawiedliwość zwycięża przemoc i zbrodnię. Łącząc swe dzieje z mitem potomkowie wilczycy odpowiadali w tej historii o problemie relacji przemocy i prawa.

Rzym miał bowiem problem z tym związkiem. W okresie wojen domowych bardzo często zdarzało się, że tworzono prawo na skutek perswazji tych, co mieli silniejsze legiony, a po jakimś czasie, gdy władza przechodził od jednej frakcji do drugiej, senat musiał wydawać uchwały anulujące poprzednie prawa. Pojawił chaos, anarchia i korupcja. A przecież społeczeństwo rzymskie, w swej przeważającej większości wciąż wierzyło w państwowotwórczą rolę prawa. I dlatego też wciąż opowiadano sobie historię, że Roma, będąca miastem prawa, ostatecznie zwycięży brutalną siła. To był rzymski mit przepełniony nadzieją. 

Juliusz Gałkowski