Okrucieństwo było koniecznością w sytuacji, gdy dowodzący armią musieli wymagać bezwzględnego posłuszeństwa od doskonale wyszkolonych i okrutnych wojaków. Pokazanie faktu, że dowodzący nie ma względu na to, kim jest karany, miał równie zbawienny wpływ na dyscyplinę, jak spanie na gołej ziemi czy jedzenie prostej żołnierskiej strawy – pisze Juliusz Gałkowski w kolejnym tekście z cyklu „Miniatury rzymskie”.
340 lat przed Chrystusem wojska rzymskie toczyły krwawą i zacięta wojnę ze Związkiem Latyńskim. Był to dopiero początek wielkiej drogi do panowania nad światem, drogi której przebieg był nieoczywisty, a cel jeszcze niewyznaczony. W czasie tej wojny chodziło nie o podboje, lecz o przetrwanie, a istotnym sposobem na nie była bezwzględna dyscyplina; posłuszeństwo bez żadnego ale…
Dowodzący armią konsul Manliusz Torkwatus wydał zakaz łamania szyku i toczenia jakichkolwiek pojedynków z wrogiem. Nie wiadomo, czy Tuskulańczycy (oraz inni wojownicy latyńscy) byli świadomi owego zakazu, jednakże śmiało prowokowali rzymskich wojowników, wyzywając ich na pojedynki przed liniami wroga. I jak to zazwyczaj bywa, prowokacja w końcu powiodła się – rzymski wojownik wyrwał się z szeregu i w brawurowej walce pokonał tuskulańskiego jeźdźca.
Jak istotną rzeczą były walki harcowników, zrozumie każdy, kto choćby na chwilę zastanowi się nad psychiką żołnierza czekającego na bitwę, w trakcie której będzie walczył wręcz, gdzie – niezależnie od wyniku bitwy, prawdopodobieństwo śmierci lub kalectwa było ogromne. Dlatego każda porażka reprezentanta armii przed bitwą mogła złamać jego psychikę. I vice versa, każdy sukces podnosił na duchu.
Mimo tego, że syn stoczył chwalebny pojedynek i był bohaterem chwili, to rodowi przyniósł nie sławę, lecz hańbę
Nie dziwota, że powracającego zwycięzcę witały wiwaty i radość towarzyszy broni. Wzmogły się, gdy okazało się, że jest to syn samego wodza – młody Torkwatus. Jedynym człowiekiem, który się nie cieszył, a wręcz przeciwnie – przeżywał tragedię i niepohamowany żal, był ojciec. Mimo tego, że syn stoczył chwalebny pojedynek i był bohaterem chwili, to rodowi przyniósł nie sławę, lecz hańbę. Jedynym, co mogło go czekać, było potępienie i wyrok śmierci. Qualis pater, talis filius – młody Torkwatus wysłuchał wyroku, oddał ojcu salut i niezwłocznie został ścięty przez liktorów. Władza wodza w armii rzymskiej była nieograniczona, a wyroki wypełniano bezzwłocznie.
Możemy się tylko domyślać, jakie wrażenie wywołała ta scena na innych wojakach. Ale skutek był jednoznaczny, wojska latyńskie zostały rozbite do imentu.
Owe imperia Manliana są trudne do zrozumienia nie tylko w czasach dzisiejszych. Już Liwiusz zastanawiał się, czy to był przykład severitas (cnoty surowości) czy crudelitas (zwykłego okrucieństwa). Podobne wątpliwości budził także – już w czasach republiki – wyrok wydany przez samego ojca republiki Lucjusza Juniusza Brutusa.
(…) skazano zdrajców i wykonano na nich karę śmierci. Wykonanie to przez to miało specjalny charakter, że godność konsula nałożyła na ojca obowiązek wykonania kary na własnych synach: los uczynił wykonawcą kary tego, który nie powinien być nawet zwykłym widzem przy egzekucji. Młodzieńcy z najlepszych rodzin stali przywiązani do słupa; ale od wszystkich innych, jakby od osób nieznanych, ludzie zwracali wzrok tylko ku synom konsula. (…) Konsulowie wkroczyli na trybuny i dano liktorom rozkaz dokonania egzekucji. Zdarto szaty ze skazanych, ochłostano ich rózgami, a wreszcie ścięto toporem. A przez cały ten czas przedmiotem ogólnego zainteresowania był ojciec, jego rysy i wyraz twarzy, bo uczucia ojcowskie brały górę przy wykonywaniu prawem przepisanej kary (…)
I chociaż uznawano ową severitas za jedną najważniejszych i najgodniejszych rzymskich cnót, to jednak znajdujemy przykłady, gdy budziła ona więcej wątpliwości niż entuzjazmu. Sam Liwiusz historię Manliusza określił mianem smutnego przykładu (triste exemplum).
Ale owo okrucieństwo było koniecznością w sytuacji, gdy dowodzący armią musieli wymagać bezwzględnego posłuszeństwa od doskonale wyszkolonych i okrutnych wojaków. Pokazanie faktu, że dowodzący nie ma względu na to, kim jest karany, miał równie zbawienny wpływ na dyscyplinę jak spanie na gołej ziemi czy jedzenie prostej żołnierskiej strawy. Dux severus wymuszał posłuch swoją bezwzględnością wobec innych i wobec siebie. Czasami musiał nawet posunąć się do synobójstwa.
Juliusz Gałkowski
Przeczytaj inne teksty z serii Miniatury Rzymskie
Zrealizowano w ramach stypendium Ministra Kultury, Dziedzictwa Narodowego i Sportu