Jan Nowak-Jeziorański: Pamięć przetrwała

Można widzieć w Rosjanach sprawców straszliwej zbrodni albo uznać za wspólników niedoli i ofiary zbrodniczego syste­mu. W Katyniu polskie doły śmierci sąsiadują ze 150 masowy­mi grobami wymordowanych Rosjan – pisał Jan Nowak-Jeziorański w książce „Polska wczoraj, dziś i jutro”.

Mam przed sobą trzy nowości wydawnicze poświęcone zbrodni katyńskiej. Archiwum Państwowe wydało drugi tom monumentalnego zbioru dokumentów Katyń, będący wspól­nym dziełem archiwistów polskich i rosyjskich. Tom pierwszy zawiera 217 dokumentów wydobytych na jaw z czeluści naj­bardziej strzeżonych tajemnic ZSRR. Kończy się uchwałą so­wieckiego Biura Politycznego z 5 marca 1940 r. nakazujące­go wymordowanie 14 tys. 700 jeńców i 11 tys. polskich więź­niów. Tom drugi zawiera 244 dokumenty dotyczące wykonania zbrodni. Zamyka je imienna lista około 660 nagrodzonych oprawców. W sumie 461 dokumentów.

Druga pozycja jest pracą zbiorową Zbrodnia katyńska. Upa­miętnienie ofiar i zadośćuczynienie wydaną przez Radę Ochro­ny Pamięci Walk i Męczeństwa. I wreszcie książka najważniej­sza i najbardziej wstrząsająca. Jest to relacja osobista Stanisła­wa Mikkego, uczestnika prac ekshumacyjnych lokalizujących przyszłe cmentarze w Charkowie, Miednoje i w Katyniu. Nosi tytuł Śpij, Mężny. Poprzedzają wstęp Zbigniewa Brzezińskie­go.

Kiedy na prośbę wydawcy, Andrzeja Przewoźnika, zwróci­łem się do profesora o napisanie przedmowy, w pierwszej chwi­li zareagował niechętnie, bo otrzymuje tych próśb bardzo wie­le. Gdy jednak zapoznał się z książką, podyktował w pierw­szym odruchu słowa: „Trudno nic być poruszonym przemierza­jąc wraz z autorem otwierane po pół wieku ohydnego ukrywa­nia polskie cmentarze. [...] Nie waham się powiedzieć - pisze Brzeziński - relacja Stanisława Mikkego jest wstrząsająca. Jej sugestywność sprawia, że czytelnik chcąc nie chcąc staje się uczestnikiem tych tragicznych wydarzeń”.

Mam do sprawy Katynia stosunek bardzo osobisty. W bitwie pod Uściługiem, 15 września 1939 r., dostałem się do niewoli niemieckiej. W dwa dni później wszyscy moi koledzy wraz z dowódcą baterii, kapitanem Witoldem Herdegenem na czele, zostali zagarnięci przez wojska sowieckie. Po latach odczyta­łem ich nazwiska na listach ofiar Katynia. Gdy więc oglądam zdjęcia bezimiennych, przestrzelonych czaszek, poukładanych setkami na ziemi, nie mogę oprzeć się refleksji, że tylko cud sprawił, że moje szczątki nie znalazły się wśród nich.

Mam do sprawy Katynia stosunek bardzo osobisty. [...] Wszyscy moi koledzy wraz z dowódcą baterii, kapitanem Witoldem Herdegenem na czele, zostali zagarnięci przez wojska sowieckie

Powracam do sprawy Katynia z pewnym niepokojem. Czy aby społeczeństwo z wyjątkiem rodzin ofiar nie odczuwa zmęczenia tą tragedią. W ciągu tylko czterech lat ubiegłych ukazało się oko­ło 400 opracowań, książek i artykułów poświęconych katyńskiej zbrodni. Czy młodzi zwłaszcza nie uciekają podświadome od martyrologii, która wypełniła życie kilku poprzednich pokoleń. A jednak przekonany jestem, że nawet ci czytelnicy, którzy nie chcą zagłębiać się w przeszłość, nie będą mogli oderwać się od relacji Mikkego. Sama bowiem akcja odkrywania grobów, po­konywania trudności i oporów trzyma czytelników w napięciu. Dramat jest wstrząsający choćby przez to, że opisany jest w sło­wach prostych, ale z najgłębszym przejęciem.

Z zamieszczonych zdjęć dwa miały dla mnie najmocniejszą wymowę. Na jednym z nich zachowane, prawie nietknięte ludz­kie ręce i rozczapierzone palce obu dłoni związanych do tyłu cienkim postronkiem i drugie: pień drzewa, na nim dwa nekro­logi wykaligrafowane przez rodziny, a pod pniem deszczułka z wypisanymi ręcznie słowami: „Polska o Was Pamięta”.

Ta pamięć przetrwała pół wieku fałszowania prawdy przez sprawców zbrodni i cynicznego przemilczania jej przez sprzy­mierzonych. Walczyliśmy z fałszem nieustannie na falach Roz­głośni Polskiej RWE w czasach, gdy słowa „Katyń” nie można było wymieniać nawet w nekrologach, choć przecież według oficjalnej wersji zbrodni mieli dopuścić się Niemcy. Hasło: „Polska o Was Pamięta” wyrażało się od chwili odzyskania su­werenności w uporczywym, zawziętym poszukiwaniu pełnej prawdy, która nie pozostawi żadnych spraw do końca nie wyja­śnionych. Relacja Stanisława Mikkego jest głęboko wzruszają­cym opisem tych heroicznych zmagań o ujawnienie i utrwalenie prawdy nie w abstrakcyjnym wymiarze statystycznym, lecz w indywidualnym dotknięciu tego jednego człowieka, zagubione­go wśród 22 tys. ludzkich szczątków.

Pamięć przetrwała pół wieku fałszowania prawdy przez sprawców zbrodni i cynicznego przemilczania jej przez sprzy­mierzonych

Oto warszawski adwokat, w pełni zawodowego powodzenia, zgłasza się na ochotnika do ekipy prowadzącej poszukiwania masowych grobów. Chce służyć jako świadek, a zamienia się w uczestnika. Opisuje szykany, opory i trudności stawiane przez spadkobierców zbrodniarzy, którzy wciąż tkwią w aparacie władzy. Przytacza oskarżenia Polaków o wywołanie nastrojów antyrosyjskich, słyszy próby usprawiedliwienia albo zaprze­czania zbrodni, napotyka próby ograniczania pola badań, a na­wet ogłoszenia lasu katyńskiego jako nietykalnego rezerwatu przyrody. Przeżywa razem z innymi przerwanie połączeń tele­fonicznych z ambasadą RP w Moskwie i z Warszawą albo od­mowę dostarczenia niezbędnego sprzętu i ludzi. W 1991 r. w ślad za wiadomością o puczu w Moskwie przychodzi nakaz na­tychmiastowego przerwania robót Asystujący polskiej ekipie Rosjanie wpadają w panikę. Obawiają się o własne życie w wypadku zwycięstwa stalinistów.

Członkowie ekipy nocują w barakach i hotelach, w których brakuje najprostszych wygód, panuje nieopisany brud i zaduch. Jednego z członków delegacji rządowej obudził szczur siedzą­cy mu na piersi. Jedzenie w stołówkach było nie do przełknię­cia. Ale to wszystko okazało się fraszką w porównaniu z po­twornościami, jakie towarzyszyły odkrywaniu grobów. Wydo­bywał się z nich - pisze Mikke - potworny zapach jakby gryzą­cego, zatykającego oddech zabójczego gazu. Dół wypełniała ciemna, zawiesista ciecz, którą usuwano wiadrami. Rosyjski lekarz nie pozwalał dotykać zwłok rękami w obawie przed in­fekcją, ale przez pietyzm dla tych szczątków szef ekipy nakazał, że zwłoki mogą być podnoszone wyłącznie rękami. Cytuję: „Z czarno-szarej i niemiłosiernie cuchnącej mazi wydobywane są rękami często niemal całe zwłoki. Zdejmowane są z nich mun­dury, by odnaleźć dokumenty osobiste, medaliki, przedmioty osobistego użytku, zapiski i listy od rodziny - wszystko, co przybliża tragedię w wymiarze jednego człowieka. Po odpo­wiednich zabiegach wracają słowa listu pisanego pół wieku temu: «Wiem, że żyjesz, i że wrócisz... I będzie znów nam tak dobrze jak kiedyś, prawda? Zbyszek krzyczy, Mamusia... napisz, żeby przyjechał»”.

W relacji Mikkego wysuwa się na czoło postać Andrzeja Przewoźnika, sekretarza generalnego Rady Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa. Jego poświęceniu, rozumnemu podejściu i niezwykłym talentom dyplomatycznym przypisuje Mikke do­prowadzenie do godnego uczczenia miejsc wiecznego spoczyn­ku ofiar zbrodni. Gdy zastępca gubernatora Smoleńska podbu­rzył przeciw Polakom miejscową ludność z okolic Katynia i prace misji zawisły na włosku, Przewoźnik umiał nie tylko uspokoić tłum kobiet, ale pozyskać ich zrozumienie i poparcie.

W relacji Mikkego wysuwa się na czoło postać Andrzeja Przewoźnika, sekretarza generalnego Rady Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa. Jego poświęceniu, rozumnemu podejściu i niezwykłym talentom dyplomatycznym przypisuje Mikke do­prowadzenie do godnego uczczenia miejsc wiecznego spoczyn­ku ofiar zbrodni

Ta niezwykła książka pisana jest bez nienawiści. Odsłania dwa oblicza Rosji, jedno wrogie i zbrodnicze, drugie - przyja­cielskie i ludzkie. Żadnemu narodowi nie przychodzi łatwo przyznanie się do czynu, który okrywa go hańbą. A jednak do ujawnienia prawdy nie doszłoby nigdy bez pomocy i poświęce­nia Rosjan. Monumentalny zbiór dokumentów Katynia jest wspólnym dziełem pięciu archiwistów polskich i ośmiu rosyj­skich. Dokumenty zostały odnalezione i zebrane przez Rosjan. Znalezienie masowych grobów w Katyniu i Miednoje oraz przygotowania do założenia tam wojskowego cmentarza nic byłyby możliwe bez poparcia rosyjskiego wiceministra kultury, Wiaczesława Brajgina, niedawno usuniętego ze swego stanowi­ska. Gdyby nie ci Rosjanie, po dziś dzień obowiązywałaby w ich kraju teza, że zbrodni dopuścili się Niemcy. Gdyby nie he­roiczne zabiegi Rosjan spod znaku stowarzyszenia „Memoriał”, podstawowe dokumenty otaczałaby wciąż tajemnica. 

Ryzykowali wszystko, nie wyłączając życia. Jeden z najbar­dziej zasłużonych działaczy „Memoriału” Jurij Zoria w nie wy­jaśnionych okolicznościach stracił syna Mikołaja. Rząd polski mógł wystąpić z żądaniem ujawnienia prawdy przez Moskwę dzięki prokuratorowi wojskowemu, pułkownikowi Stiepanowi Rodiewiczowi, który przekazał stronie polskiej corpus delicti w postaci rozkazu wymordowania jeńców. Rodiewicz, zdrowy, pięćdziesięcioletni mężczyzna, zmarł nagle w chwili, gdy miał udać się na zapowiedziane telefonicznie spotkanie z polskim konsulem, Michałem Żórawskim, by wręczyć mu ważny doku­ment. Pochodził z polskiej rodziny znanej pisarki, Marii Ro­dziewiczówny. Pierwszy pomnik z czarnego marmuru z Chry­stusem i słowami wiersza Asnyka kazał ustawić w Charkowie już wiosną 1991 szef wydziału śledczego miejscowego KGB, towarzysz Muzin. Powiedział: Przepuściliśmy tę sprawę przez rozum i serca... nie chcę, by na nas ciążyło to odium.

Można widzieć w Rosjanach sprawców straszliwej zbrodni albo uznać za wspólników niedoli i ofiary zbrodniczego syste­mu. W Katyniu polskie doły śmierci sąsiadują ze 150 masowy­mi grobami wymordowanych Rosjan. Nasi wymordowani jeń­cy są niewielką cząstką rosyjskich ofiar czerwonego terroru obliczanych na wiele milionów. Zapoczątkował ten terror Po­lak, Feliks Dzierżyński, twórca Czerezwyczajki. Wyrok na pol­skich jeńców i więźniów wydało dwóch Gruzinów: Stalin i Beria. Kierował zagładą Gruzin Mierkułow. Nadzieja, że masowe zbrodnie nigdy się już nie powtórzą, wiąże się z oczekiwaniem, że ta druga Rosja zdoła wyzwolić się ze swej despotycznej i nie­wolniczej przeszłości.

W pół wieku po zbrodni katyńskiej nad grobami polskich żołnierzy rozległy się dźwięki Mazurka Dąbrowskiego. Kom­pania Wojska Polskiego oddała salwę honorową. Ziemię kryjącą masowe groby pokryły biało-czerwone chorągiewki i zapło­nęło morze świeczek. Zgromadzeni odśpiewali piosenkę: „Śpij kolego w cichym grobie, niech się Polska przyśni tobie!”

Spełniło się przypomniane przez Mikkego proroctwo Eze­chiela: „Wyschły kości nasze i zginęła nadzieja nasza, i jeste­śmy odcięci. Przeto prorokuj, a mów do nich: to mówi Pan Bóg. Oto ja otworzę groby wasze”.

Fragment jest przedrukiem z książki Jana Nowaka-Jeziorańskiego „Polska wczoraj, dziś i jutro” wydanej przez wydawnictwo „Czytelnik”. Dokonaliśmy wszelkich starań aby dotrzeć do spadkobierców praw do publikowanego fragmentu, co niestety się nie udało.