Z którymi świętuję?
Dookoła miesza się, rozgrzane i schłodzone.
Z którymi świętuję?
Z pierwszymi jakoś sztucznie i śmiesznie,
z drugimi statecznie i nudnawo.
Sprofilowało się wiele zanadto,
stargeciło nam się i grzęźnie w swych wąskich boksach,
mieląc, ni to efektownie i wyraziście, a jednak na pustych obrotach, jak by wody brakło.
Schłodzone utyskuje, rozgrzane nie zważa.
Z którymi świętuję?
To jednak letniość zostaje? Z tymi pohardkorzyć, z tamtymi poanegdocić?
Z jednymi i z drugimi nie sposób. Nie ma przymusu, postoję na sucho.
Kiedy do jednych przystąpić, żal drugich a i ci pierwsi brzydną.
Kiedy do drugich zawitać, wstyd jakiś i dyskomfort tylko.
Ależ nie trzeba po szyję, można do kostek, dozować, powoli, z umiarem.
Systematycznie, rozetrzeć, stąpając i sycząc,
Samemu pozostać? Wściekłość wzmaga – nie po naszemu, że ani nas ziębi ani nas grzeje.
Zmieszać schłodzone z rozgrzanym? Moc temperatur tylko się straci.
Letniość będzie.
Grymas wiotkości, dystans i bezpieczeństwo. Z pierwszymi, z drugimi.
A wziąć tak i wody chlusnąć, zamieszać, zakotłować, zamącić. Poprzelewać.
Tu schłodzić – tam podgrzać, byle tylko wir i bąbelki były.
Z kąpieli ze statkami już dawno wyrośliśmy.
Co da się zmieszać? Letniość będzie. A jednak wciąż grzeje.
Jakub Lubelski, publicysta „Teologii Politycznej”.