Warto słuchać filozofów. Zwłaszcza, gdy używają metafor rodem z kina akcji. Jak choćby tej użytej w tytule najnowszej książki Karłowicza: „Polska jako Jason Bourne”
Warto słuchać filozofów. Zwłaszcza, gdy używają metafor rodem z kina akcji – pisze Piotr Legutko na łamach "Gościa Niedzielnego", w recenzji najnowszej książki Dariusza Karłowicza zatytułowanej „Polska jako Jason Bourne” [DZISIAJ PREMIERA KSIĄŻKI]
Dariusz Karłowicz. Filozof, który pod koniec lat 90. XX w. zrobił spektakularną karierę w biznesie, by w XXI w. wrócić do pisania mądrych książek i wydawania „Teologii Politycznej”. Błyskotliwy publicysta, który z równą swobodą potrafi tworzyć tak slogany reklamowe, jak sążniste rozprawy. Człowiek zarówno słowa, jak i czynu. Uwielbia długie, wielowątkowe dysputy, najchętniej prowadzone w gronie przyjaciół, także na antenie TVP Kultura (z Markiem Cichockim i Dariuszem Gawinem), co nie przeszkadza mu być sprawnym organizatorem pożytecznych akcji, którymi dowodzi jako prezes Fundacji Świętego Mikołaja. Wymyślał Orszaki Trzech Króli i współtworzył koncepcję Muzeum Powstania Warszawskiego. Dariusz Karłowicz jest zatem zaprzeczeniem teorii o odklejonych od życia filozofach i żywym dowodem na niezbędność utrzymania tego kierunku na polskich uniwersytetach. Zwłaszcza teraz, bo filozofia (oprócz przygotowania do śmierci, co ponoć jest jej głównym zadaniem) pomaga odnaleźć się w świecie idei, a mamy w nim dziś ogromne sensów pomieszanie.
Zdaniem Karłowicza kryzys, w jakim znalazła się dziś Europa, to właśnie sytuacja filozoficzna. W swojej publicystyce – felietonach, esejach i wywiadach – znakomicie opisuje naturę tego kryzysu, posługując się zarówno argumentami Greków i Rzymian, odniesieniami do polskiej literatury, jak i metaforami rodem z kultury masowej. Jak choćby ta użyta w tytule jego najnowszej książki: „Polska jako Jason Bourne”.