Bogusław Dopart: Niepowieść utajona. Nota z powodu „Wariacji pocztowych” Kazimierza Brandysa

„Wariacje pocztowe” rodzą się ze zmyślenia, mają cykliczny układ narracyjny, a nawet swoiste centrum fabularne i stałą przestrzenną płaszczyznę odniesienia. Jak na tekst epoki antypowieściowej – kostium nieledwie tradycyjny. Ale w apokryfie Brandysa jest pewien mechanizm, który powieść poddaje lekturze „niepowieściowej” – pisze Bogusław Dopart w „Teologii Politycznej Co Tydzień”: „Kazimierz Brandys. Dowartościowanie indywidualizmu”.

Na skrzydełku obwoluty I wydania Wariacji pocztowych (Czytelnik 1972) „nowy utwór” Kazimierza Brandysa jest rekomendowany jako „barwny epistolarny apokryf”. Utwór – nie powieść. Apokryf – epistolarny. Obydwa określenia zastanawiają. Autor notki uchyla się od użycia terminu „powieść”; sięga następnie po określenie „apokryf”, które tradycyjnie oznacza tekst niekanoniczny, rzecz autentyczności wątpliwej, zwykłą literacką mistyfikację. Apokryf epistolarny? Wiemy, pamiętamy, były takowe – choćby sławetne listy Chopina do Delfiny Potockiej, mocno ekshibicjonistyczne a nieobyczajne. Tu jednak inspiracją dla redaktora Czytelnika był chyba Apokryf rodzinny Hanny Malewskiej (1965), po trosze kronika, po trosze esej – rzecz epicka rozpięta między prawdą a zmyśleniem, między autentycznym dokumentem minionego czasu a tym fingowanym. Odwołanie się do podróbki dokumentu osobistego (do mistyfikacji epistolarnej) po to, by sprofilować dzieje siedmiu pokoleń ojców i ich pierworodnych synów w latach 1770-1970 to pomysł, który nie jest od Apokryfu rodzinnego zależny, ale zdradza niewątpliwe pokrewieństwo Wariacji pocztowych z kroniką Malewskiej.

Powieściowe przetworzenie dziejów rodziny posłużyło Malewskiej do konstruowania pewnej optyki historycznospołecznej:  do oglądu sięgającej do półtora wieku wstecz genealogii polskiej inteligencji. Podczas gdy wielka epopeja pokoleń naszego realizmu (Nad Niemnem, Lalka, Chłopi, Noce i dnie) mówi zwykle o przemianach zbiorowości polskiej od połowy wieku XIX, najczęściej za punkt wyjścia przyjmując dobę postyczniową, syntezy epickie po II wojnie światowej chcą ogarniać swym spojrzeniem także walki niepodległościowe XVIII-XIX wieku  (od konfederacja barskiej i insurekcja kościuszkowskiej). Oddziałuje tu tradycja literacka i intelektualna dokonań epickich Żeromskiego czy Reymonta, historiografii Konopczyńskiego czy Askenazego, czasem i historiozofii neoromantycznej. Jak oddziałuje? Nie wprost, oczywiście. Wywiera wpływ – kształtując imperatyw i stawiając wymóg, aby w permanentnych dyskusjach o polskim losie i polskiej tożsamości, o tradycji romantycznej i genealogii inteligencji (elity, klasy politycznej) brać pod uwagę także stuletni proces narodzin nowoczesnego narodu [1].

Problem był w tym, że powieść nie mogła już pełnić dotychczasowej roli poznawczej. Maria Dąbrowska, ogarniająca tak szeroki wachlarz środków sztuki epickiej, powie w toku pracy nad Przygodami człowieka myślącego: „Forma powieściowa mi zbrzydła” (zapis z lutego 1961)! Powieść straciła wiarygodność, powieść zbankrutowała. „Wszak nie wybiera się nigdy »czystych form«, wybiera się zawsze konkretne wizje świata. Istnieje znak równania między formą a artystyczną wizją świata, między formą a konstrukcją wartości” – podkreśla Tomasz Burek [2]. Galwanizowanie obumarłych sposobów pisania skazuje literata na puste konwencje i jałowe przesłania. Czasy powojenne drastycznie odsłaniały zbutwiałe przęsła modernistycznej powieści – podstawowej formy literackiej epoki. Totalitarna utopia u władzy skompromitowała wielką narrację historiozoficzną; krytyka historycyzmu odjęła nadzieję na odnalezienie sensu dziejów. Rozpadały się wspólnoty organiczne. Zatracił się liberalny balans między prawami jednostki i racjami grupy społecznej.  Przecenie uległ podmiotowy idiom i gest awangardowy. Wspaniała powieść epoki Conrada i Jamesa, Prousta i Manna gasła w newralgicznych strukturach swego światoobrazu, a eksperymentalna „antypowieść” – ona też –  nudziła i rozsypywała się w sposób niekontrolowany.

Echa wojny, wyprawy w historię, ustawianie autonomicznego głosu w komentowaniu współczesności, rozprawianie się ze swymi obolałościami intelektualisty – to trafne strategie przewlekłej, lecz uwieńczonej powodzeniem rekonwalescencji

Kazimierz Brandys miał w swej biografii powieści, które można by demonstrować jako kliniczne przypadki ideologicznej drętwej mowy, politycznej perswazji, zwietrzałej formy (cykl Między wojnami, Obywatele). Przemiana od uwikłania w stalinizm do czynnego sprzeciwu wobec systemu (wystąpienie z PZPR, udział w bezdebitowym ruchu literackim) wiodła różnymi drogami i nie były to na ogół szlaki samotnika, lecz środowiska lewicowej elity warszawskiej. Echa wojny, wyprawy w historię, ustawianie autonomicznego głosu w komentowaniu współczesności, rozprawianie się ze swymi obolałościami intelektualisty – to trafne strategie przewlekłej, lecz uwieńczonej powodzeniem rekonwalescencji. Po Romantyczności (1960), Sposobie bycia (1963), po Dżokerze (1966) Brandys stał się suwerennym dysponentem formy, która odpowiada duchowi czasu. Otworzył był sobie drogę do Nierzeczywistości (1977), Ronda (1982), Miesięcy (od r. 1978).

Wariacje pocztowe (1972) mają w tym szeregu tytułów miejsce centralne chronologicznie i merytorycznie. Przypomnę: ten tom prozatorski (nieledwie tomik: 9 arkuszy wydawniczych) łączy w cykl listy siedmiu przedstawicieli rodu Zabierskich herbu Zadra z Szymowizny. Wszystkie nazwy znaczące... Listy ojców rodziny są zwykle kaznodziejskie lub doradcze, zawierają jakąś syntezę doświadczenia życiowego i wskazania odnośnie do postawy życiowej; konfesyjne odpowiedzi synów z reguły zawierają informację o istotnej perypetii życiowej, obronę własną bądź ekskuzę. Ta sama postać występuje dwukrotnie: pierwej w roli syna, potem ojca. Nie dotyczy to pierwszego z piszących, Prota; nie dotyczy też ostatniego z ojców, Zyndrama Zabierskiego, który nie otrzymał lub nie doczekał odpowiedzi od swego syna, Jacka... Daty roczne tego listowania mają podwójne znaczenie: wyznaczają rytm generacyjny i wiążą historię genealogiczną Zabierskich z historią Polski i Polaków. To lata: 1770, 1799, 1833, 1867, 1900, 1932, 1970. Tłem historycznym są walki niepodległościowe, Polska podziemna  przełomu wieków XIX i XX, życie polityczne II Rzeczypospolitej; to także niewola turecka, życie umysłowe oświeceniowej Warszawy, emigracja polistopadowa, zsyłka postyczniowa, stolica gdzieś między Marcem 1968 a Grudniem 1970...

Jako wybitne dokonanie prozatorskie utwór Brandysa ma obfitą literaturę przedmiotu [3]. Sytuowano ten utwór w kręgu ważnych problemów polskiej debaty intelektualnej po Październiku, przede wszystkim w kontekście sporów o narodową historię. „Wśród licznych kontrowersji dominowała kwestia zgody bądź niezgody na opisywanie historii z perspektywy wiecznych pariasów historii” – stwierdza Tadeusz Błażejewski [4]  Przypisywano utworowi rozmaite atrybuty formalne: obok apokryfu przywołano tu: przypowieść, gesta polonorum, powiastkę filozoficzna, sagę rodzinną  [5]. Ta biesiadna obfitość skojarzeń świadczy o poczuciu lekturowych ekspertów, że taką strawę miewa czytelnik tylko od święta.

Przemieszanie planów: podmiotowego i przedmiotowego, przenikanie się teraźniejszości z przeszłością, nieciągłość aktualnego doświadczenia narratora-bohatera – to wszystko jest właśnie spójną, konsekwentną odpowiedzią pisarza na kryzys formy powieściowej

W tych interpretacjach pojawiło i za wiele, i za mało kluczy [6]. Zakorzenienie Wariacji pocztowych w tradycjach polskiej prozy (fikcjonalnej) jest rzeczywiście głębokie. Oświeceniowy romans, idący śladami Rousseau'owskiej Nowej Heloizy, sięga po formą epistolarną, rozbudowując prezentację przestrzeni intymności, rozwijając też środki narracji obyczajowej. Fingowanie dokumentu osobistego jest uprzywilejowaną metodą tzw. powieści tradycyjnej (obejmuje ona historię obyczajową w przekazie rodzinnym trzech-czterech pokoleń): Dwaj panowie Sieciechowie Niemcewiczato wypisy z dzienników Wacława (1710-1717) i Stanisława (1808-1812), ludzi jednego rodu i różnych epok; Dziennik Franciszki Krasińskiej oraz Listy Elżbiety Rzeczyckiej to najbardziej znane twory pióra Klementyny z Tańskich Hoffmanowej. Toż i gawęda szlachecka przychodzi tu na myśl, i powieść autobiograficzna Fredry Trzy po trzy (przygoda napoleońska Seweryna Zbierskiego), opowieści inteligenckie Berenta (rozdział „1799”), Czarny romans Władysława Terleckiego  i polityczny Kaden Bandrowski (to w związku z młodzieńczą aferą i działalnością międzywojenną Juliana Zabierskiego).  Intertekstualne zasięgi i tradycje formalne Wariacji pocztowych, dalece jeszcze niepełne, trzeba uzupełnić co najmniej o dwa nazwiska. Opowieść Prota Zabierskiego o zepsowanym zębie, w inicjalnym liście, to gawęda rozbuchana w gombrowiczowską groteskę sarmacką (Trans-Atlantyk); list ostatni, Zyndrama  do syna Jacka jest swoistą metaprezentacją pisarską samego autora, Kazimierza Brandysa. To przemieszanie planów: podmiotowego i przedmiotowego, przenikanie się teraźniejszości z przeszłością, przestrzeni realnej z symboliczną, nieciągłość aktualnego doświadczenia narratora-bohatera – to wszystko jest właśnie spójną, konsekwentną odpowiedzią pisarza na kryzys formy powieściowej. Także na kryzys komunikacji literackiej. Na list Zyndrama, zmarginalizowanego artysty, alkoholika, nie ma odpowiedzi. Czy w ogóle został wysłany?

Odpowiedzmy na pytania wyjściowe. Apokryf? Tak, mistyfikacja uprawniona przez ważką problematykę dziedzictwa; tak, niekanoniczna opowieść o polskich ojcach i synach. Apokryf rodzinny? Nie: to apokryf genealogiczny, skoncentrowany na męskiej linii dziedziczenia, prawie niewchodzący w duchowe i domowe  dominium matek, sióstr, córek, krewnych niewiast. Apokryf epistolarny? Pozornie: list jest tu formą umowną, formą syntetyczną (intymność i reizm), utylitarną i kreacyjną, dokumentarną i literacką, prywatną, jak też intertekstualną. To także medium wyrafinowanej myśli i towarzyskości. „Listy Krasińskiego polecam ci szczególnie” – pisze Zyndram do syna na adres stanowego uniwersytetu w Wirginii [7].

Recenzując tom publicystyczny Widzenie bliskie i dalekie Zofii Nałkowskiej (1957), Wilhelm Mach użył określenia „powieść utajona”.  Ten termin przyjął Tomasz Burek za wspólny mianownik dla rozmaitych odmian prozy niefikcjonalnej i zwykle niefabularnej: wielu gatunków dokumentu osobistego, eseistyki, felietonistyki, pisarstwa historycznego. Intymizm, eseizm, poetyckość, krytycyzm często znamionują te hybrydyczne formy. A czy można pomyśleć sobie: niepowieść utajoną?

Gdy „wyobraźnia kreacyjna” spotyka się ze zdolnością tworzenia „figur i linii myślowych” forma powieściowa może stać się formą heurystyczną, badawczą, otwierającą pisarstwo na dociekanie prawdy o rzeczywistości

Wariacje pocztowe rodzą się ze zmyślenia, mają cykliczny układ narracyjny,  a nawet swoiste centrum fabularne (relacja braci Jakuba i Michała w drugim pokoleniu Zabierskich) i stałą przestrzenną płaszczyznę odniesienia (rodzinny majątek Szymowizna). Jak na tekst epoki antypowieściowej – kostium nieledwie tradycyjny. Ale w apokryfie Brandysa jest pewien mechanizm, który powieść poddaje lekturze „niepowieściowej”. Iluzja, umowność, fikcja ustępują wrażeniu, że w istocie chodzi autorowi o zmagania z prawdę historyczną, a wtedy  zdarzenia nabierają ciężaru faktów, jak w autentycznym dokumencie. Przeobrażają się w eseistyczne figury myśli czy w traktatowe idee, choć nie tracą przy tym swej powieściowej autonomii, wyrazistości, życiowej sugestywności. Gdy „wyobraźnia kreacyjna” spotyka się ze zdolnością tworzenia „figur i linii myślowych”[8] – co jest estetycznym postulatem Brandysa  – forma powieściowa może stać się formą heurystyczną, badawczą, otwierającą pisarstwo na dociekanie prawdy o rzeczywistości. Niepowieść utajona powstaje nie w zamyśle pisarza, lecz w toku lektury, która w imię nieograniczonych (dziś) uprawnień odbiorcy  oddziela prawdę od formy powieściowej i skupia się na ideowym przesłaniu. Jej twórcą jest czytelnik.

Odbiór Wariacji pocztowych wskazuje właśnie na fenomen niepowieści utajonej. Utwór znalazł się w ogniu sporów: „przerodził się w publicystyczne starcie na temat pojmowania narodowych zalet i wad oraz stopnia ich trwałości (również w nie zawsze ujawnianym expressis verbis aktualnym kontekście politycznym” [9]. Gorzki, mądry krytycyzm czy zgryźliwa, szydercza historiozofia? Jeśli nie ma w tym apokryfie prawdziwej historii rodzinnej, a tylko niekanoniczna opowieść o polskich ojcach i synach – to jakże stąd daleko do narodowej historiozofii? Można przypuszczać, że autorem Wariacji pocztowych kierowały dwa godne uwagi przeświadczenia. Posłużę się własnymi sformułowania Brandysa z lat późniejszych:

Polska była krajem, który przez trzysta lat, od Kazimierza Wielkiego do wojen szwedzkich,  w swoim interiorze nie zaznał najazdów, gdy w tym samym czasie Francji kilkakrotnie groziły rozbiory, a w całej Europie wybuchały wojny domowe i religijne. Ten sam naród znajduje się co jakiś czas w sytuacji upokorzonego niewolnika. To musi prowadzić do głębokich rozszczepień psychicznych (nienawiść-bezsilność, pogarda-poniżenie) i do religijnej postawy wobec historii [...] [10].

W Polsce literatura […] brała swoje postaci z życia, ale pod zastrzeżonymi warunkami. [...]Nie można było obciążyć bohatera polskiego romansu takimi okolicznościami, które doprowadziłyby go do upadku, szaleństwa lub zbrodni. […] W polskich utworach bohater reprezentuje naród, a romans jest romansem z ojczyzną. Przy takich ograniczeniach nie sposób ukazać prawdziwych namiętności i tworzyć pełnych charakterów [11].

Te stwierdzenia mogą być dyskusyjne, nawet stereotypowe, ale nie są jałowe. W żywotach panów Zabierskich powtarza się sytuacja wypędzenia ze znanego i oswojonego paradygmatu losu, a w ich upadkach i w powstawaniu z kolan zawsze kryje się jakieś residuum rozwoju duchowego, jakiś impuls inwencji i energii o znaczeniu ostatecznie ponadjednostkowym. Może wolno doszukać się w tym jakiejś minimalnej teodycei historycznej? W na poły sensacyjnym wątku okultystycznych wtajemniczeń i pośmiertnej obecności w losach rodziny Michała Zbierskiego mieści się z kolei figura jakiegoś trans- czy ponadhistorycznego duchowego centrum – centrum coraz bardziej zagadkowego, niewyraźnego, ale przychodzącego z opatrznościowym znakiem do osób, w których rozwinęła się, choćby w stanie głębokiego upadku, potrzeba wtajemniczenia i zbawienia. Obecność tego znaku będzie przejmującym rysem w konstrukcji postaci Zyndrama, ostatniego ze Zbierskich, którzy przemówili własnym głosem w tym apokryfie genealogicznym.

Bogusław Dopart
Artykuł jest fragmentem większej całości

***

[1]Synteza profesora Tadeusza Łepkowskiego Polska – narodziny nowoczesnego narodu 1764-1870 ukazała się w r. 1967 (Polskie Wydawnictwo Naukowe).

[2]T. Burek, Powieść utajona, [w:] Żadnych marzeń, Londyn 1987, s. 145.

[3]Dość powiedzieć, że istnieje osobny zbiór prac literaturoznawczych omawianemu dziełku poświęconych: „Wariacje pocztowe” Kazimierza Brandysa, pod red. I. Iwasiów i J. Madejskiego, Szczecin 1999.

[4]T. Błażejewski, Fragment o „Wariacjach pocztowych”, „Acta Universitatis Lodziensis. Folia Litteraria Polonica”  V, 2002, s. 128.

[5]Zob. tamże, s. 128-129.

[6]Na ile mogę sądzić... Zapoznanie się z pełną recepcją utworu jest w tych czasach zarazy marzeniem ściętej głowy.

[7]K. Brandys, Wariacje pocztowe, Warszawa 1972, s. 21-216.

[8]Wyrażenia wzięte w cudzysłów pochodzą z refleksji Brandysa o Gombrowiczu, który, zdaniem autora Miesięcy, nie dysponował „wyobraźnią kreacyjną”. Zob. S. Wysłouch, Od socjologii do etyki. O twórczości KazimierzaBrandysa, „Pamiętnik Literacki” R. LXXX, 1989, z. 3, s. 119.

[9]Zob. T. Błażejewski, dz. cyt., s. 128.

[10]K. Brandys, Miesiące 1982-1987, Warszawa 1998, s. 119-120 (zapis z marca 1983).

[11]K. Brandys, Nierzeczywistość, Chotomów 1989, s. 17-18.

Belka Tygodnik780