Ze smutkiem zauważyłam ostatnio, że biegnący nieubłaganie czas nie oszczędza nawet takiego śpiewaka, który uchodził dla mnie za symbol całkowitej perfekcji
Ze smutkiem zauważyłam ostatnio, że biegnący nieubłaganie czas nie oszczędza nawet takiego śpiewaka, który uchodził dla mnie za symbol całkowitej perfekcji - przeczytaj feleiton z cyklu Perły Muzyki Dawnej
Ze smutkiem zauważyłam ostatnio, że biegnący nieubłaganie czas nie oszczędza nawet takiego śpiewaka, który uchodził dla mnie za symbol całkowitej perfekcji: olśniewająca, przeczysta barwa, nieskazitelna artykulacja i frazowanie, które sprawiały, że zastanawiałam się czasem, czy aby na pewno głos Andreasa Scholla jest głosem człowieka, czy nie jest przypadkiem wygenerowany komputerowo.
Ponieważ zauważyłam, że jego głos zaczyna w pewnych momentach przypominać głos Rene Jacobsa z ostatniej fazy jego kariery śpiewaczej, postanowiłam polecić jedną z mniej znanych płyt Scholla, z czasów, gdy był on w najlepszej formie.
Płyta Deutsche Barocklieder, nagrana w 1995 r., zawiera pieśni i arie mało znanych kompozytorów niemieckiech (J. Nauwacha, H. Alberta, J. C. Ferdinanda Fischera, A. Kriegera, A. Hammersmidta, J. P. Kriegera, B. J. Hagena, J. V. Görnera), barokowe miniatury o niekiedy dość frywolnej treści, jak np. utwór Kunst des Küssens Hammerschmidta, traktujący o trudnej sztuce całowania. Mój ulubiony utwór to otwierający całą płytę utwór Jetzund kömpt die Nacht herbey, skomponowany w formie allemande.
Antonina Karpowicz-Zbińkowska