Spróbujmy zastanowić się – czy może raczej postawić problem, na ile zakorzenienie rodzinne w pewnym systemie wartości ukształtowało Conradowskie postrzeganie idei honoru, wierności i obowiązku, a więc idei najzupełniej podstawowych jednocześnie dla jego twórczości, jak i dla dziedzictwa etosu rycerskiego - pisze Adam Talarowski w „Teologii Politycznej Co Tydzień”: Lord Conrad
„Być może najszlachetniejsza tradycja jest tylko wynikiem warunków materialnych, twardej konieczności, osaczającej kruche życie ludzkie. Ale raz zrodzona – staje się duchem” – pisał Joseph Conrad. Wybitny znawca jego życia i twórczości, prof. Zdzisław Najder, swą ostatnią wydaną dotychczas książkę poświęcił genezie i funkcjonowaniu jednego z najważniejszych (a wyrosłych z bardzo konkretnych warunków materialnych i społecznych) zbiorów wartości, idei i tradycji dla kultury europejskiej – etosowi rycerskiemu (Z. Najder, „Etos rycerski”, Wydawnictwo Naukowe Scholar, Warszawa 2016). Ten kontekst dla twórczości Conrada zgłębiał Najder już wielokrotnie, między innymi w tekstach „Conrad a idea honoru” (Twórczość, nr 8/1974) i „Przesłanie Josepha Conrada” (ogłoszonym w miesięczniku Znak w lutym 2001 roku, który udostępniamy również w bieżącym numerze TPCT). W pierwszym z nich niejako zapowiadał to ujęcie, które zaowocowało wydaną cztery dekady później książką, gdy pisał: „[ethos ten] możemy dla wygody i z braku lepszego miana nazywać »rycerskim«, chociaż jest znacznie starszy niż średniowiecze, przeżył je i nie przestał ewoluować jeszcze kilka stuleci po tym, jak ostatni rycerze zniknęli z pól bitew i dworskich krużganków”. Ta wzmianka nosząca znamię dygresji w analitycznym artykule wybitnego conradologa rozrosła się do rozmiarów antologii zbierającej kilkadziesiąt esejów, pokazujących rozwój etosu rycerskiego od jego antycznych antycypacji, takich jak system wartości upostaciowany w portretach Achillesa i Hektora odmalowanych przez Homera, po przypomnienie postawy warszawskiego policjanta Andrzeja Struja, który został zamordowany w 2010 roku, gdy będąc na urlopie zwrócił uwagę chuliganom demolującym przystanek. Jedną z głównych myśli książki, spajającą wszystkie te niebywale odległe chronologicznie przykłady postawy godnej miana realizacji etosu rycerskiego, jest przekonanie, że przestał on być w pewnym momencie etosem określonej klasy lub konkretnego zawodu, ani nie jest już związany z dziedziczną – stanową kondycją społeczną. Przekonanie to odnajdujemy w twórczości Conrada, a nie straciło na aktualności i nie budzi wątpliwości również dla Najdera, gdy pisze: „dawno przestała działać zasada noblesse oblige, szlachectwo zobowiązuje. Postępowanie »rycerskie«, niegdyś wymagane wobec określonych grup społecznych albo kasty oficerskiej, stało się zachowaniem ochotniczym, sprawą osobistego wyboru. Ale czasem do niego dochodzi i wtedy staje się przedmiotem podziwu”.
Postępowanie »rycerskie«, niegdyś wymagane wobec określonych grup społecznych albo kasty oficerskiej, stało się zachowaniem ochotniczym, sprawą osobistego wyboru
Z drugiej jednak strony naprowadza nas to na złożoną problematykę źródeł osobowości, tożsamości i systemu aksjologicznego Conrada. Powtarzając za Andrzejem Fryczem-Modrzewskim słowa o wartości w momencie historycznym ich zapisywania, nie do przecenienia i wraz z resztą dorobku myślowego zapewniające ich autorowi wieczną chwałę – „Któż więc będzie uważał, że szlachectwo przodków musi przez wspólność krwi przechodzić na potomków?” zastanówmy się w kontekście Conrada nad innym aspektem kształtującym rozpatrywany problem: „zwycięstwa i triumfy naszych rodów są przykładami i zachętami pobudzającymi nas do naśladowania czynów naszych przodków”… Kwestia ta ma zresztą co najmniej dwa oblicza: jedno wskazuje na krąg rodzinny i rzeczywiście „czyny przodków” (a jak pisał w innym jeszcze miejscu – w przedmowie do zbioru dokumentów, listów i wspomnień „Polskie zaplecze Josepha Conrada Korzeniowskiego” Zdzisław Najder: „myślę, że żaden z pisarzy polskich nie miał w pokoleniu rodziców tylu wybitnych krewnych” – wskazując zwłaszcza na ojca – pisarza i działacza politycznego Apollo Korzeniowskiego, oraz braci matki, Stefana Bobrowskiego, przywódcę powstania styczniowego i Tadeusza – prawnika i autora głośnych pamiętników). Drugie – to wpływ wzorów kulturowych i systemu wartości związanego z tożsamością polską, siłą rzeczy również zapośredniczony poprzez rodzinę, ale jednak szerszy. Jest też i inny, może najmniej oczywisty kontekst, określmy go jako egzystencjalny – na ile losy Conrada, zesłanie, które dotknęło jego rodziców za udział w powstaniu, i tułaczka, będąca w jakiś sposób tegoż konsekwencją, powtarzają ów charakterystyczny dla tak wielu naszych rodaków w XIX i XX wieku cursus vitae… Spróbujmy jednak zastanowić się – czy może raczej postawić problem, na ile zakorzenienie rodzinne w pewnym systemie wartości ukształtowało Conradowskie postrzeganie idei honoru, wierności i obowiązku, a więc idei najzupełniej podstawowych jednocześnie dla jego twórczości, jak i dla dziedzictwa etosu rycerskiego. Niedawno problem ten (podejmowany przez licznych badaczy, co przypomina wyżej dr Joanna Skolik) podsumować spróbował Rafał Kopkowski w książce „Polskie dziedzictwo Conrada”. Pokazał w niej, że pomimo tego, iż „dominującą strategią jego [tj. Conrada] poczynań w sferze publicznej była próba niwelowania znaczenia swego obcego pochodzenia i dążenie do pełnej asymilacji do warunków angielskich” to „polska tradycja, polski temperament, rodzime wartości i wzory kulturowe odcisnęły niezatarte piętno i w istotnym stopniu zaważyły zarówno na artystycznym, jak i ideowym wymiarze Conradowskiego dzieła, nadając mu w ten sposób wymiar uniwersalny. Tak jest w przypadku pojęcia honoru, idei głównej w systemie etycznym wpisanym w twórczość autora »Lorda Jima«, a zarazem wartości o tak doniosłym znaczeniu w polskiej tradycji kulturalnej”. Badacz Conrada młodszego pokolenia poszedł w tym wypadku drogą wytkniętą przez Najdera, który właśnie w tradycjach europejskiego etosu rycerskiego widział rdzeń problematyki moralnej Conrada, upatrując w tym jednocześnie fundament wspólny systemowi wartości wielkiego pisarza z tym, który współkształtował polską tożsamość. „Jeżeli polska tożsamość kulturowa nie zostanie rozmyta (przez samych Polaków!) w zalewach bezkształtnej kultury globalnego rynku, Conrad jeszcze do nas powróci” – kończył podejmowane w tym kontekście rozważania dla Miesięcznika Znak.
Pisarz dosyć chętnie wystawiał na próbę wartości, z którymi się identyfikował
By jednak osadzić powyższe uwagi, choćby o znaczeniu pojęcia honoru dla Conrada i o centralnej roli, jaką zajął w jego twórczości, we właściwym kontekście, należy pamiętać o sposobie, w jaki urodzony w Berdyczowie autor przekładał swoje poglądy na literaturę; cytując bowiem Michała Komara („Piekło Conrada”) – „pisarz dosyć chętnie wystawiał na próbę wartości, z którymi się identyfikował”. Wielokrotnie więc mamy do czynienia z ambiwalentnym odniesieniem się do tych ideałów, które uważał za podstawowe. „Wiedział, że – jak każdy trudny ideał moralny – honor jest okazją nie tylko dla wielkości, ale również dla dziwactw i fałszu. Ukazywał i nagłe wzloty, do których podrywa ludzi poczucie honoru (…) i tragiczne konflikty, wywołane przez ściśle honorowe zachowanie”. Ten właśnie splot wszechobejmującego poczucia honoru i obowiązku, absurdu, nieprzystawalności pewnych reliktów z epoki przeszłej do współczesnego otoczenia kulturowego i cały tragizm, który z tym się wiąże – mistrzowsko ukazał Conrad w „Pojedynku”.
Być może istotę dziedzictwa etosu rycerskiego rozumianego na sposób Conradowski, jako konsekwencję pewnej ogólniejszej wizji człowieka i jego obowiązków, najzwięźlej wyraził Najder, gdy mówił o swoich własnych przeżyciach czasów II wojny światowej. Wywiad-rzeka „Nadgonić czas” wiele miejsca poświęca rzeczywistości przedwojennej, w słowach Najdera przybierającej kształt złotej epoki („Tak powinny wyglądać budynki, tak świat powinien wyglądać”), jak również tragedii okupacji niemieckiej i sowieckiej, która unaoczniała każdemu, jaką rolę w życiu człowieka odgrywa przypadek, w realiach wojennych tak często decydujący o śmierci bądź dalszym trwaniu doczesnego bytowania... W tym kontekście urodzony w Warszawie i tu przeżywający część lat wojennych późniejszy historyk literatury snuje refleksję: „Cały etos rycerski na tym polega, żeby powiedzieć śmierci: dobrze, rozumiem, że przyjdziesz, oberwiesz mi głowę, ale to sprawy nie załatwia, to my załatwiamy sprawę (…) Staramy się zrobić z życia jakąś całość, jakiś sensowny kawałek”. A więc egzystencjalny problem życia w obliczu śmierci – i odpowiedź nań poprzez postawę odrzucającą upokarzający strach, ale nie odrzucającą wartości honoru, obowiązku i wierności. Postawa ta zresztą nie musi być efektem wysublimowanych procesów intelektualnych; czyż jedną z najsilniej reprezentujących ten ideał postaci prozy Conrada nie jest James Singleton z „Murzyna z załogi Narcyza”, jeden z tych, co „umieli istnieć poza nawiasem życia (…) silni, niemi, niepozorni, przygięci i wytrwali (…) nieznający zwątpienia i nadziei”; sam Singleton jest „samotnym zabytkiem przepadłego i zapomnianego pokolenia”. Zacytujmy na koniec komentarz Michała Komara do tych słów; czyż zaprzeczyć można, iż pokolenie to „było silne dlatego, że umiało trwać w pokorze wobec najdzikszych harców losu”? Nad wyraz więc prawdopodobną jest hipoteza, że „surowa twarz i wyniosła sylwetka niezłomnie-potężnego rycerza to rozbłysk pamięci o litografiach, które Apollo Korzeniowski rozwieszał na ścianach pokoju swego syna”, a szerzej – świadectwo przyjęcia dziedzictwa wspólnego Europejczykom etosu rycerskiego.
Foto: kadr z filmu „Pojedynek” w reżyserii Ridleya Scotta.