Czy poglądy Arystotelesa – kilka tysięcy lat później – nadal kształtują światową politykę? Na czym polega geniusz Ortodoksji? Dlaczego Władca pierścieni J.R.R. Tolkiena jest lekturą konserwatywną, a Atlas zbuntowany Ayn Rand już nie? I czy faktycznie Shakespeare miał serce po prawej stronie, a jeśli tak, to czego może nas to nauczyć?
Benjamin Wiker
10 książek, które każdy konserwatysta powinien przeczytać oraz cztery nie do pominięcia i jedna uzurpatorska
rok wydania: 2019
Fronda
Benjamin Wiker przekonuje, że konserwatywna mądrość zawarta w wybranych książkach – oraz właściwe jej wykorzystanie – pomogłyby odrodzić nawet najbardziej przegniłą rzeczywistość. W niezwykle wciągającym wywodzie objaśnia, że podobnie jak złe idee mają złe konsekwencje, dobre idee ulepszają świat.
W dzisiejszej „pędzącej” rzeczywistości, rzadko który czytelnik może poświęcić czas na przeczytanie Polityki Arystotelesa, czy Atlasu zbuntowanego autorstwa Ayn Rand, a następnie przeznaczyć dłuższą chwilę na głębszą analizę treści. Dlatego warto podeprzeć się opisywaną pozycją, która może stanowić przewodnik i kompendium wiedzy dla każdego konserwatysty, również młodego pokolenia.
W tytule przybliżono książki poniższych autorów:
Urodzony w 1960 r. Benjamin Wiker jest amerykańskim etykiem. Doktoryzował się na prestiżowym Uniwersytecie Vanderbilta. Wykładał m.in. na Uniwersytecie Minnesoty oraz katolickich uczelniach Marquette University i Thomas Aquinas College. Jest autorem wielu cenionych publikacji z zakresu etyki chrześcijańskiej, m.in. Moral Darwinism: How We Became Hedonists (2002), Architects of the Culture of Death (wspólnie z Donaldem Demarco, 2004), Answering to the New Atheism: Dismantling Dawkins’ Case Against God (2006) oraz biografii i The Darwin Myth: The Life and Lies of Charles Darwin (2009). Nakładem wydawnictwa Fronda PL ukazała się jego znana książka Dziesięć książek, które zepsuły świat. Ponadto pięć innych, które temu dopomogły.
Przeczytaj fragment książki:
Inne złe siły mogą się pojawić, bo Sauron też jest tylko sługą i wysłannikiem. Ale nie do nas należy panowanie nad
wszystkimi falami przepływającymi przez ten świat; my mamy za zadanie robić, co w naszej mocy, dla tej epoki,
w której żyjemy, wytrzebić chwasty ze znanego nam pola, aby przekazać następcom rolę czystą, gotową do uprawy.
Jaka im będzie sprzyjała pogoda, to już nie nasza rzecz i na to nie możemy mieć wpływu. Władca Pierścieni J.R.R. Tolkien
„W gruncie rzeczy jestem hobbitem”
(…) Jesienią 1911 roku Tolkien rozpoczął studia filologii klasycznej w oxfordzkim Exeter College. Generalnie, bardziej interesowały go rozrywki niż nauka, głównie dlatego, że filologia antycznej Grecji i Rzymu go nudziła. Studia rozpoczął z zaawansowaną znajomością greki i łaciny, zatem studiowanie nie wymagało od niego wysiłku. Jedynym przedmiotem, który naprawdę go interesował, była filologia porównawcza.
Kiedy w roku 1913 skończył dwadzieścia jeden lat, co oznaczało, że mógł oświadczyć się ukochanej Edith, okazało się, że w czasie wymuszonej rozłąki Edith zaręczyła się już z kimś innym. W liście, w którym informowała nieszczęsnego Ronalda o swoim zobowiązaniu, Ronald wyczytał między wierszami, że jednak jest gotowa zerwać swoje zaręczyny, jeśli Ronald będzie na to nalegał. Natychmiast więc ruszył w drogę i pociągiem dotarł do Cheltenham. Jeszcze przez końcem dnia odzyskał serce Edith. Formalnie Edith i Ronald zaręczyli się w rok później, po wstąpieniu Edith do Kościoła katolickiego.
Przez ten czas Tolkien kontynuował studia w Oxfordzie. Choć miał studiować grekę i łacinę, skupił się na germańskich początkach języka angielskiego i latem 1913 roku przeniósł się z filologii klasycznej na wydział języka angielskiego i literatury angielskiej. Zabrał się teraz ze szczególnym zainteresowaniem za staroangielskiego poetę chrześcijańskiego Cynewulfa, urzeczony strofą z jego poematu Crist: „Eala Earendel engla beorhtast / ofer midangeard mannum sended”: „Witaj, Earendelu, posłańcu przejasny / do Śródziemia dla ludzi zesłany”. Earendel to Wenus, „Gwiazda Poranna” (znana także jako „Gwiazda Wieczorna”), najjaśniejsza planeta wciąż widzialna przed brzaskiem dnia. Jako gwiazda poranna obwieszcza nadchodzenie większego światła, samego Słońca. W utworze Crist, Earendel wyobraża św. Jana Chrzciciela, który poprzedza nadejście Chrystusa.
Prześladowany wersami Cynewulfa, Tolkien napisał latem 1914 poemat The Voyage of Earendel the Evening Star. Był to zalążek mitologii, w którą wpasował stworzone przez siebie języki, ostatecznie rozwiniętej w późniejszym utworze Silmarillion. Ta mitologia z kolei stała się zasadniczym tłem jego epickiej trylogii Władca Pierścieni. Słyszymy o Eärendilu (Tolkien ostatecznie zadecydował o takiej pisowni) na początku pierwszej części trylogii, Drużyna Pierścienia, kiedy wielki król Aragon, przebrany za Obieżyświata, śpiewa hobbitom starą pieśń elficką. Mądry, długowieczny elf Elrond, pan na Rivendell, jest synem Eärendila i Elwingi, a ojcem Arweny, która zostaje narzeczoną króla Aragorna pod koniec księgi trzeciej, Powrót Króla. Język, mitologia, epicka opowieść – wszystko to jest ostateczną odsłoną artystycznej twórczości Tolkiena.
Tymczasem daleko jeszcze do tej ostatecznej kreacji świata Tolkiena. Podczas I wojny światowej Tolkien wstąpił do oddziału strzelców z Lancashire. 22 marca 1916 roku poślubił Edith, a w czerwcu tego samego roku odpłynął do Francji. Życie uratowały mu wszy, które zaraziły go gorączką okopową, na tyle poważną, że w listopadzie odesłano go do Anglii na leczenie. W czasie długiej rekonwalescencji zaczął dopracowywać szczegóły mitologii, która ostatecznie przerodziła się Silmarillion. (…)
Inne cuda powstały w czasie ostatniego roku wojny. Pierwsze dziecko Tolkienów, John Francis Reuel, urodziło się w 1917 roku. Dwa lata później Tolkien otrzymał stopień magistra nauk humanistycznych na Oxfordzie i w 1920 roku objął posadę na uniwersytecie w Leeds. W tym samym roku przyszedł na świat jego drugi syn, Michael, a w 1924 – trzeci, Christopher. Następnego roku Tolkien otrzymał etat wykładowcy języka staroangielskiego w Oxfordzie i został starszym nauczycielem akademickim tego uniwersytetu. W 1926 roku spotkał innego wykładowcę języka i literatury angielskiej, C.S. Lewisa, i wkrótce obaj panowie zostali dobrymi przyjaciółmi. To Tolkien w dużej mierze cierpliwie, lecz stanowczo kruszył lody ateizmu Lewisa i podczas ich długich rozmów i spacerów ateizm Lewisa rozpuścił się najpierw w teizm w 1929 roku, a jesienią 1931 roku – w chrześcijaństwo (choć fakt, że Lewis nie przyjął katolicyzmu, pozostał dla Tolkiena na długo źródłem pewnej irytacji).
W roku 1929 na świat przyszła Priscilla Tolkien. A w roku następnym z jamy w ziemi wychynęła dziwna istota – lub dokładniej, wyłoniła się ona z wyobraźni Tolkiena w czasie trudów sesji egzaminacyjnej. „W pewnej norze ziemnej mieszkał sobie pewien hobbit”, nagryzmolił na czystej stronie teksu egzaminacyjnego jakiegoś studenta. Powstała z tego powieść Hobbit, którą wydawca reklamował jako powieść dla młodzieży, napisaną przez profesora erudytę. Powieść ukazała się w 1937 roku i od razu odniosła ogromny sukces. „W gruncie rzeczy jestem hobbitem”, wyjaśnił później Tolkien, „pod każdym względem prócz wzrostu. Lubię ogrody, drzewa i tradycyjną uprawę ziemi; palę fajkę i lubię dobre, proste jedzenie […] Lubię, a nawet mam odwagę nosić w tych nudnych czasach, ozdobne kamizelki. Lubię grzyby (zbierane z pól), mam bardzo proste poczucie humoru (które nawet moi pełni uznania krytycy uważają za irytujące); kładę się późno spać i późno wstaję (w miarę możności). Nie podróżuję dużo”.
Wydawca Hobbita naciskał, by Tolkien napisał dalszy ciąg tej sympatycznej historii dla dzieci. Jednak Tolkien, mimo starań, nie był w stanie tego zrobić. Na przeszkodzie stała mu praca nad Simarillionem, dla którego tworzył obszerne konstrukcje słowne i mitologię. W wyobraźni Tolkiena dojrzewało coś znacznie większego, znakomitszego i pełnego światła, a jednocześnie groźniejszego i niszczycielskiego, coś o proporcjach biblijnych, fantazja tak potężnie skonstruowana, że równocześnie wciągała czytelnika swoim niezwykłym urokiem, i uchylała zasłonę skrywającą realność naszego prawdziwego świata. Mityczny świat Tolkiena narodził się ostatecznie wraz z pierwszymi wstrząsami II wojny światowej, lecz – jak przyznawał sam Tolkien – nie była to alegoria tych okropnych zmagań z niszczycielską ciemnością. Powieść Władca Pierścieni odkrywała prawdziwą naturę walki pomiędzy dobrem a złem, skrytą pod zasłoną historii*. Jak słusznie zauważył Lewis, Władca Pierścieni „nie był wymyślony po to, by opisać jakąś szczególną sytuację rzeczywistego świata. Przeciwnie, to wydarzenia zachodzące w realnym świecie zaczęły w straszliwy sposób dostosowywać się do schematu wymyślonego przez Tolkiena”.
Pierwsze dwie księgi trylogii, Drużyna Pierścienia i Dwie Wieże zostały opublikowane w 1954 roku, a część finałowa, Powrót Króla,ukazała się drukiem rok później. Powieści początkowo zdobywały czytelników dość wolno, lecz z upływem czasu stały się ogromnie popularne. Choć Tolkien do końca życia pozostał archetypem wykładowcy, całkowicie zanurzonym w świecie akademickim, został jednocześnie światowej sławy twórcą największych dzieł literatury angielskiej. Czy też raczej literatury światowej*.
Klucz do Władcy pierścieni
Dla mojej własnej rodziny kluczem do Władcy Pierścieni były trzy wspaniałe filmy, które zachęciły nas do lektury książek. Oglądaliśmy je wciąż od nowa, równocześnie czytając każdego wieczora książkę na głos. Przez dobrych kilka miesięcy książka i film formowały naszą wyobraźnię, karmiły nasz intelekt, były tematem naszych rodzinnych dyskusji, naszych lektur, naszych przyjemności z czytania i oglądania, naszych żartów i dowcipów oraz źródłem głębszych odkryć. Filmy są wspaniałe, lecz niewątpliwie książka jest znacznie, znacznie wspanialsza.
Najbardziej istotną obserwację uczyniła moja żona, która przedtem nie chciała mieć nic do czynienia z „historią elfów”. W końcu jednak zarówno film, jak i książka zachwyciły ją. Pewnego dnia stwierdziła całkiem prosto: „Władca Pierścieni unosi zasłonę”. Sam Tolkien spoglądający z góry byłby dumny z tego wniosku. Był to dokładnie jego zamysł, jak sam stwierdził w On Fairy Stories, jednym z najważniejszych, intelektualnie przenikliwych esejów, jakie kiedykolwiek zdarzyło mi się czytać. Tekst powstał mniej więcej w tym samym czasie (1938–1939), kiedy Władca Pierścieni zaczął się rozwijać i odsłaniać perspektywy pracy i eksploracji w nieznanym jeszcze kraju, równie odpychającym dla Tolkiena, co dla hobbitów. Władca Pierścieni jest opowieścią fantastyczną, prawdopodobnie jedną z najlepszych, jakie kiedykolwiek powstały. A być może zajmuje drugie miejsce, jak utrzymuje Tolkien, po Biblii, a szczególnie Nowym Testamencie.
Użycie słowa „baśń” w tym kontekście może wydawać się na pierwszy rzut oka prowokujące, lecz Tolkien, ortodoksyjny katolik, wyjaśnia nam, że właściwym skutkiem baśni jest właśnie to: unosi ona zasłonę z naszych oczu, byśmy mogli zobaczyć, co jest prawdziwe, co jest sednem. I dlatego właśnie najlepsze z baśni trwają, przekazywane z pokolenia na pokolenie. A jedna z nich w szczególności, pomimo swojej niewiarygodności, zdarzyła się naprawdę: a jest nią historia opowiedziana w Nowym Testamencie. Na tym zaskakującym poglądzie zasadza się moja analiza zarówno Władcy Pierścieni, jak i samej Biblii (jak również istota formowania konserwatywnej wyobraźni literackiej), więc poświęćmy tu trochę więcej czasu na posortowanie tego, co miał na uwadze Tolkien. (…)