"Modlitewnik poetycki" ks. Jana Sochonia. Przeczytaj wstęp do książki

Tę książkę można mieć na biurku, włożyć do torby podróżnej bądź ple­caka i czytać przynajmniej na kilka sposobów

„Postacie” modlitwy zawsze zazębiają się z barwami życia. Trwale owocują, o ile praktykujemy je szczerym sercem i w autentycznej aurze duchowej - przeczytaj wstęp do Modlitewnika poetyckiego autosrtwa ks. prof. Jacka Sochonia

Modlitewnej zażyłości z Bogiem trzeba się uczyć. Ale jak to czynić? Choć brzmi to paradoksalnie - modląc się. Modlitwa przecież - jak zapew­niał św. Tomasz z Akwinu - jest pewna, właściwa, uporządkowana, pobożna i pokorna. Pewna, ponieważ nie mamy żadnych wątpliwości, że zwracamy się do kogoś, kto jest dawcą wszystkiego, czego doświadczamy. Właściwa, gdyż staramy się w niej prosić o dobra, których potrzebujemy. Uporządko­wana, bo kategoryzuje nasze pragnienia. Pobożna, czyli wypływająca z mi­łości Boga i bliźniego, albowiem tylko wtedy zostaje przez Boga wysłucha­na. I wreszcie modlitwa ma być pokorna. Niczego bowiem, co zyskujemy, nie przypisujemy sobie, ale oczekujemy, że wszystko ubłagamy u Boga.

W modlitwie zwierzamy się z tego, co dla nas istotne egzysten­cjalnie, bo wiemy, że Bóg traktuje nas poważnie. Także wysławiamy Jego dobroć; oddajemy Mu cześć jako Bogu i Panu; przepraszamy za mnogie grzechy, licząc na przebaczenie i miłosierne wejrzenie, i naj­częściej prosimy w najróżniejszych i najgłębszych kwestiach życia, nie wyłączając próśb, zdawałoby się, błahych i niezbyt rozważnych. W ten sposób umacniamy swój codzienny z Bogiem dialog, trwając w otwartości na odwieczne Słowo. Modlitwa pozostaje aktem podtrzy­mującym i rozwijającym tego rodzaju więź. Wzorcowy przykład daje liturgia, ustalając kanoniczny i historycznie ukształtowany model tre­ściowych i formalnych odniesień do Boga. Ojcze nasz (Mt 6,9-13) znajdu­je się u źródeł wszelkich typów oracji.

„Postacie” modlitwy zawsze zazębiają się z barwami życia. Trwale owocują, o ile praktykujemy je szczerym sercem i w autentycznej aurze duchowej. Z tej też racji nie istnieją powody, by jedne formy modlitwy wynosić ponad inne. Każde poruszenie naszego życia ku Bogu zasługuje wszak na akceptację. Konieczne jest tylko, żeby wiara i modlitwa tworzy­ły przestrzeń, w której żyjemy jako osoby religijne. Po prostu, wszyscy powinniśmy się modlić i pomagać innym w wytrwałej modlitwie (…).

Trudno się zatem dziwić, że i literaturę uznano za dogodne medium obcowania z religią, bo potrafi duchowo wiązać człowieka z Bogiem; włączać go w krąg pytań metafizycznie doniosłych; sprzyjać utrwala­niu tego, co przynagla do współdziałania z innymi ludźmi w budowa­niu coraz bardziej sprawiedliwego świata. Takiej odmianie sztuki nada­no definitywnie miano religijnej, czyli wyrastającej z umiłowania Boga, starającej się za pomocą środków literackich wypowiadać trudno opisywalne „emocje”, jakie wydarzają się na linii człowiek - Bóg. Zwłaszcza poezja zaczęła być pojmowania jako ważny instrument wzbogacania samoświadomości religijnej (w tym liturgicznej), a nawet utwierdzania się w wierze. Zdaje ona bowiem liryczny raport z doświadczenia, jakim jest wewnętrzne sprzężenie człowieka religijnego (także będącego ar­tystą) ze Stwórcą. W chrześcijańskiej cywilizacji Zachodu poezja bywała i jest nadal odpowiedzią na Janowy Logos, z drugiej strony wypływa z bogactwa człowieczej osobowości.

Rozbudowany w tradycji wachlarz gatunków artystycznych sprzy­jał formowaniu się coraz bardziej wyrafinowanych literacko tekstów, których główne zadanie wiązało się z osadzaniem czytelników w rze­czywistości ewangelicznej, rozpoznawanej jako centrum życia w ogóle. A ponieważ Kościół, od czasów apostolskich, osiągnął niewiarygodny sukces ewangelizacyjny, tworząc korpus pism kanonicznych, uznanych za napisane pod natchnieniem Ducha Świętego, stąd i wypracowane przy tej okazji metody interpretacyjne, dowartościowywały literaturę. Z oczywistych powodów. Mimo że narodzenie Chrystusa w Betlejem skróciło dystans pomiędzy Bogiem a ludźmi, to jednak Bóg musi, chcąc nie chcąc, pozostawać „Bogiem ukrytym”, przekraczającym pod każ­dym względem status bytowy swego stworzenia. Boży głos nigdy nie brzmi jednoznacznie. Gdyby tak było, zachwiałaby się cała rzeczywista struktura kosmosu oraz niepowtarzalność człowieka jako osoby wolnej, poszukującej sensu i celu własnej egzystencji. Straciłyby również zna­czenie ludzkie zachowania religijne, zwłaszcza te powiązane z kultem i motywowaniem podejmowanych przez człowieka decyzji moralnych. Runąłby świat - „teren zbawienia”.

Na szczęście stajemy wobec największej tajemnicy Boga-Stwórcy, który w osobie Syna-Chrystusa zechciał włączyć się w ludzkie dzieje i poprzez Jego mękę, śmierć i zmartwychwstanie zapewnić człowiekowi wieczne ocalenie. W takiej perspektywie być chrześcijaninem znaczy po prostu modlić się. To pierwszoplanowe nastawienie osoby religijnej, wy­pływające z faktu, że Bóg jest Bogiem. Wobec Niego uniżamy się w posta­wie modlitewnej, bazując zarówno na najbardziej prywatnych „stylach” modlitwy, jak również na jej formach usankcjonowanych w obyczaju bądź w zasadach kościelnych. W tej praktyce godną uwagi rolę odgrywa modlitwa, zwana modlitwą poetycką. Jej twórcy - poddając się mocom, jakimi dysponuje poezja - manifestują najbardziej wewnętrzne doznania, będące znakiem rzeczywistości, której ludzki umysł nie potrafi ani ogar­nąć, ani zrozumieć (…).

Tę książkę można mieć na biurku, włożyć do torby podróżnej bądź ple­caka i czytać przynajmniej na trzy sposoby: otwierać na chybił trafił i za­głębiać się w świat napotkanego spontanicznie tekstu albo szukać wiersza, który pozwoliłby wznieść ku Bogu prostolinijny akt dziękczynienia, prośby bądź uwielbienia, czy też sposobem teoretycznoliterackim śledzić związ­ki i napięcia semantyczne, i formalne pomiędzy poszczególnymi wier­szami. W każdym razie chodzi o czytanie aktywne, potwierdzające wiel­ką moc słowa poetyckiego, zdolnego do pobudzania najszlachetniejszych odruchów serca i otwierającego na Słowo Absolutne. W Jego blasku świat - a przynajmniej nasz świat - na pewno nie pogrąży się w chaosie i ocali swoją godność.

ks. Jan Sochoń

Powyższy tekst jest fragmentem wstępu do książki ks. Jana Sochonia - Modlitewnik poetycki, (wydawnictwo Fronda, Warszawa 2017)